Statystyki

  • Kilometry z bikestats: 9004.51 km
  • W tym off-road: 809.40 km (8.99%)
  • Czas na siodełku: 17d 13h 24m
  • Kręcę ze średnią: 21.37 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Ostatni sezon z BS

button stats bikestats.pl

Poprzednie sezony

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy

Mój sprzęt

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy abarth.bikestats.pl

Archiwum

Powered by

Ostatni wyjazd z Bikestats - na V Święto Cykliczne

Niedziela, 8 czerwca 2014 | dodano:09.06.2014Kategoria Event'y
W sumie na pożegnanie z bikestats zanosiło się od kilkunastu tygodni, a może i miesięcy? Z wyjazdu na wyjazd prowadzenie bikeloga przestało przynosić mi jakikolwiek fun, za to z przyzwyczajenia - niechciany "obowiązek", rutynę, która malowała się jako pochylnia równa... i to stroma. I w końcu spadła na ziemię. A wpis związany z V Świętem Cyklicznym to dobry znak by się rozprawić z kilkoma sprawami i przestać żyć tak. Ale po kolei...

Trasa:



Na IV Święcie Cyklicznym rok temu nie byłem, ze względów na wyjazd z uczelni na ćwiczenia terenowe do Trójmiasta. W tym roku, mimo średnich chęci i żaru lejącego się z nieba, stwierdziłem że pojadę. Tym bardziej że zawczasu zdeklarowałem się że "wezmę udział", a to zobowiązuje. Zbiórka o 10:50 na parkingu przed sklepem Netto w Dąbiu, gdzie miała dołączyć do nas grupa z Goleniowa.


W oczekiwaniu na start (i przypływ gotówki) z Jarro ;) © Newsbike

Parking przed Netto w Dąbiu "przywitał" gości z Goleniowa tym że... był zamknięty ;) A przy najmniej oficjalny wjazd. O 10:50 wyjazd pod kolejne netto przy Rondzie Reagana, gdzie dołączyła grupa z Bukowego.Tym razem parking był nie do zamknięcia ;) Stamtąd w stronę Zdrojów, gdzie pod parkingiem - tym razem Lidla spotkać się z grupą z Gryfina, Podjuch i ze wspomnianych Zdrojów i razem w grupie kilkuset osób pojechać razem na Plac Mickiewicza gdzie o 12:00 było przewidziane spotkanie kilku tysięcy rowerzystów  i wspólny przejazd ulicami miasta.


Ul. Wiosenna - jako że miejscowi, ułatwiliśmy sobie przejazd, boczkiem... ;) © Newsbike

O Wiosennej wspominałem już podczas Prawobrzeżnej Masy Krytycznej, gdzie przy sprzyjających okolicznościach można urwać koło - dziś, chyba nikt nie miał problemów ;)


W drodze do centrum... ©  Newsbike

O 12 spotkanie wszystkich uczestników i krótka przemowa marszałka województwa - Olgierda Geblewicza, który zresztą sam wybrał się na przejazd kolumny ulicami Szczecina :)


Zbiórka przed sceną © Maciej Moskwa, RS


Plac Mickiewicza i około 3000 rowerzystów - a zatem mniej niż przed rokiem... © aerio

... i nie ma się czemu dziwić. Pogoda była zabójcza - w cieniu w kluczowym momencie było ze 30C, słyszałem w peletonie że w pełnym słońcu komuś termometr wskazywał ponad 40C - mi też zaszkodziło - tempo przejazdu ni jak nie pozwalało mi "pracować w temperaturze roboczej". Miejscami prędkość wynosiła 6, 5, 4.3km/h... 20 km/h to "najniższy wymiar kary", w jakim można jechać (o ile w ogóle można w takiej temperaturze jechać) na rowerze. Znaleźć na to broń można było tylko w jeden sposób - startując z głębi peletonu, jechać, przebijając się na czoło przy umiarkowanym wietrze. Inaczej bym się zagotował. W sumie tylu rowerzystów na raz (3 cyfrowa liczba i to wysoka) nigdy na raz nie wyprzedziłem i już nigdy nie wyprzedzę :) Dodatkowo na trasie zamkowej był kilkuminutowy pit - stop (na fote, na zespolenie grupy?) w pełnym słońcu! Rewelacja...


Wjazd na Trasę Zamkową... © Newsbike


... i widok z niej, patrząc do tyłu © Abarth

Jakieś swoje zdjęcie musiałem dodać, bo to zły zwyczaj pożyczać, choć cykać fot w tej pogodzie mi się nie uśmiechało . Zresztą - nic mi się dzisiaj nie chciało. Po dojechaniu stwierdziliśmy że czekać na rozlosowanie nagród w takim upale nam się nie chce i pojechaliśmy do domu.

Impreza jak impreza - nie spodziewałem się niczego szczególnego, choć to Święto Cykliczne, które jest raz do roku i cicho myślałem że będzie to wyglądało ciut inaczej aniżeli na comiesięcznej Masie Krytycznej. A w sumie było tak... zwyczajnie, tyle że dłużej i były nagrody pod koniec, z których potencjalnie zrezygnowałem. Moja szprychówka miała nr 0894, także jeśli taki nr padł przy losowaniu - trudno, ale jeśli większe prawdopodobieństwo było na Maratonie wokół Miedwia i też nic nie wygrałem, to po prostu odpuściłem sobie w przedbiegach :)

Na koniec - w kwestii Święta -  krótka relacja z wydarzenia, okiem portalu wSzczecinie.pl:


V Święto Cykliczne okiem portalu wSzczecinie.pl
©  wSzczecinie.pl

Na koniec - "z dziennikarskiego obowiązku" - wypadałoby się pożegnać. Po przeszło 5 latach prowadzenia bikeloga (21.04.2010 - 8/9.06.2014), przy zżerającej rutynie, a od dłuższego czasu chcąc skończyć z czymś co weszło w taki "obowiązek" i część rowerowych wypraw czas powiedzieć stop, dość! Co jak co, ale akurat każdy wpis starałem się komponować najlepiej jak tylko się da, zawsze starałem się umieszczać zdjęcia, a gdy już dorobiłem się normalnego smartfona - także trasę z endomondo (taki był pierwotny cel jego używania). Wycieczki starałem opisywać się jak najlepiej co spowodowało że stałem się niejako niewolnikiem mediów - telefon musiał być odpowiednio naładowany (bo musi być trasa), aparat/telefon (bo muszą być zdjęcia) itd. Tylko... po co? Jedynie co dał mi bikestats, na obecną chwilę to bycie - nie wiem tylko po co i w jakim celu - statystykiem "tego i tego dnia, wtedy i wtedy, robiłem to i to" Kogo to obchodzi? A osobiście - po co tracić czas na wiedzę tak bezużyteczną? Oczywiście polecam bikestats nowym userom, fajna i praktyczna rzecz, ale mi się znudziła i czuję w tym wypalenie... Zresztą i rower - kiedyś ulubiona rzecz, teraz używany sporadycznie, pełni funkcję "zbieracza kurzu". Po co te ograniczenia? Czas wyrwać się! Rower z dnia na dzień nie zostanie rzucony w kąt, będzie nadal używany, ale bez tych wszystkich ograniczeń i obwarowań, czasem z endomondo, a czasem i bez (nie ma że zapisana trasa to "must have"). Czasem będę tu zaglądał, poczytać sobie co tam "w trawie piszczy" ;) Mój profil na Endomondo - jest tutajWszystkie, dalsze poczynania możecie obserwować poniżej:




Dziękuję wszystkim
, którzy tu zaglądali, czasem się także i udzielali, a szczególnie tym, którzy podczas mojej rocznej przerwy pomagali mi wrócić na właściwe tory, by "chciało mi się chcieć" - Wasze piękne słowa spowodowały, że nadal jestem tu! :)

I tak na sam koniec by zamknąć to jakąś klamrą...

"I tak kończy się ta 9000 tysięczna bajka, spisywana na komputerze,
a wyjeżdżona na rowerze, zawsze w plenerze i nigdy na trenażerze."


Koniec relacji.

Abarth
Dane wycieczki:
Km:42.01Km teren:0.50 Czas:02:34km/h:16.37
Pr. maks.:35.60Temperatura:28.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 900kcalPodjazdy:284mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Wokół Miedwia trzymając byka za rogi

Sobota, 31 maja 2014 | dodano:01.06.2014
Prace nad rowerem w lekki teren o kryptonimie "Niemiecki zwierzak", o którym wspominałem przy ostatniej walce z wiatrem, nareszcie są ukończone. Co prawda, do doszlifowania pozostało kilka, mniej istotnych rzeczy, ale byczek jeździ, w założeniu ma eksplorować lekki, lokalny teren. No to na pierwszą jazdę leciutko  - tylko eksploracja trasy maratonu wokół Jeziora Miedwie ;)

Trasa:



A poważnie - jazda trasą maratonu na oponach, które mam w Schwinnie powodują, że zamiast cieszyć się jazdą, trzeba mocno trzymać ster i nie pozwolić by do gleby zanadto zbliżyć się ;) Opony, na które postawiłem to Schwalbe Land Cruiser, o szerokości 1.75. Miało być jak najszerzej i jak najbardziej agresywnie przy przyzwoitej cenie. Waga schodzi na dalszy plan.


Bulls Cross Bike 1 w wodach Miedwia ;) © Abarth

Opony, jak i rower w sumie spełniają pokładane w nich nadzieje. Na trasie było sucho, pełno piachu i (co prawda nie jak przez mało), ale bez większego problemu przejechał przez wszystkie kostkowo - piaszczyste odcinki, pozostając jednocześnie dość szybkim i cichym na asfaltach. Tylko ta geometria... Ustawienie było iście wyścigowe - rogi na płasko, by móc się jeszcze bardziej wyciągnąć, minimalizując opory powietrza. Pomijając to, w porównaniu do Schwinna na stocku jestem dużo bardziej pochylony, co poskutkowało szybkim bólem w okolicach kręgosłupa lędźwiowego. Czułem się trochę jak na starym MTB, które użytkowałem kilka lat temu. Po przejechaniu 100km, czuję że pozycja była niewyrobiona, ale po kilkunastu km jazdy ból przeszedł, a na drugi dzień jedynie czuję... no właśnie, coś co nie ma miejsca po 100km Schwinnem, ale w sumie... co to jest? Nie ból, nie zakwas, coś... :)


Bulls z rodziną :) © Abarth

W sumie objazd jak objazd, z takich niestandardowych rzeczy to jedynie pierwszy flak w życiu na trasie... Koleś ewidentnie "rzucił" na mnie klątwę. Na pomoście nad Miedwiem, nie chcąc prowadzić roweru bo był długi i pusty, wracając koleś powiedział z hejtem w głosie "panowie, ale tutaj się chodzi". No dobra, nie ujechałem 100m, a na pewno nie minęła minuta od tego zdarzenia i syk, flaczek z przodu. I to duży. Co to było, nie wiem do dzisiaj. Aha - dętka miała przejechane 35km...

Poza tym bez historii. Rower spisał się na trasie dobrze, więc należy musie angaż do "lekkich prac terenowych" ;)

PS. Schwinn na pierwszą trasę dostał wpieprz po płytach do betonowca. Bulls z kolei po kilku miesiącach przestoju, 90% trasy maratonu wokół Miedwia :)
PS 2. Pękł pierwszy tysiąc, mamy końcówkę maja - ale ten sezon jest słaby :D Dane wycieczki:
Km:101.04Km teren:30.00 Czas:04:36km/h:21.97
Pr. maks.:37.20Temperatura:20.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 2220kcalPodjazdy:229mRower:Bulls Cross Bike 1 XC

Na 20 Tour de Natur, jadąc w ciemno...

Niedziela, 25 maja 2014 | dodano:26.05.2014Kategoria Event'y
... dosłownie i w przenośni. Nigdy wcześniej nie miałem okazji uczestniczyć w Tour de Natur, a pogoda jaką rano zastałem za oknem spowodowała, że tylko nieodpowiedzialny samobójca mógł siąść wtedy na rower. Tak, pojechałem. Z jarro

Trasa:



Po celebrowaniu wydarzeń dnia poprzedniego i 3h snu, o 5 pobudka i szykowanie się do wyjazdu. Zerknięcie za okno - nie pada, a w sumie, to może pada, tylko nic nie widać? Mgła była bowiem jak pod Smoleńskiem 10 kwietnia. Z poślizgiem 15 minutowym, około 6:30 wyjazd z domu w stronę Gartz, gdzie o 8:00 mieliśmy spotkanie z uczestnikami wyjazdu.


Na ścieżce między Gryfinem a Mescherin, przecierając okulary - w takiej wilgotności, rzadko zdarzało mi się jeździć... © Jarro

...
i tak - klamki hamulcowe były ciągle wilgotne, z kasku kapała woda, a okulary co kilka km nie nadawały się do patrzenia. Dodatkowo ubierając się rano, strój, a właściwie zamek w "Saxo Banku" po raz kolejny się zaciął, czego konsekwencją była odblaskowa kurtka, co patrząc z perspektywy opinii jarro, który widział że świateł we mgle właśnie nie widział [:D] spowodowało że w sumie nie do końca świadomie zrobiłem co tylko się dało, by być na drodze widoczny. 5 minut przed czasem dojeżdżamy na miejsce. Od Gartz jazda w grupie, z zakładanym planem podróżnym 20km/h spaliła na panewce, nie chcąc wkopywać organizatorów, napiszę tylko że było ciut szybciej :)

Podczas jazdy mgła ustępowała promieniom słonecznym, zrobiło się cieplej i można było zdjąć kurtkę. O 9:30 dojechaliśmy pod parking Oder Center w Schwedt, gdzie była zbiórka wszystkich grup i podział na trasy. Około 10 wyruszyliśmy do miejsca destynacji - Criewen, gdzie odbył się piknik.


Na trasie - pit stop © newsbike

Na miejscu jak na typowym pikniku - ławy i stoły. Do jedzenia kiełbasa, do picia piwo :) Dodatkowo była możliwość zwidzenia muzeum przyrodniczego, przechadzka po parku, w urokach przyrody, czyli jak przystało na Tour de Natur, gdzie hasłem przewodnim jest właśnie natura - fauna i flora.


Park z żabami w okresie godowym  © Jarro


Rechoczące, ale w sumie sympatyczne bestie :)

Więcej zdjęć z wyjazdu jest tutaj, tutaj i tutaj. Po zobaczeniu większości skierowaliśmy się do domu w towarzystwie ekipy, z którymi kilkanaście km jechaliśmy razem. Potem niezauważenie urwaliśmy ich, nie wiem jak to się stało, sorry! Od Gryfina standardowo, w 40 minut do Szczecina, odcinek 10km między 110, a 120km trasy, pokonaliśmy w 19:53 min. Na koniec podjechaliśmy umyć rowery z porannego błota. Podsumowując - w sumie nie zawiodłem się że pojechałem, ale żeby był to jakiś "must have" w przyszłości? Nie specjalnie... :)
Dane wycieczki:
Km:131.68Km teren:10.00 Czas:06:00km/h:21.95
Pr. maks.:37.20Temperatura:24.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 2889kcalPodjazdy:282mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Na "w mordę wind" znajdę broń

Piątek, 16 maja 2014 | dodano:16.05.2014
Dzisiaj nie planowałem iść na rower. Zajęcia miały być do 16, ale przychodząc na angielski dowiedziałem się że na tym się dzisiaj skończy ;) Szybka weryfikacja planów skłoniły mnie do (wreszcie) zajęcia się nowym - starym rowerem, który po miłych wrażeniach na 29erze w Izerach chciałbym używać do "lekkich prac terenowych", jakim jest eksploracja Puszczy Bukowej itp, gdzie Schwinn na obecnych gumach nie nadaje się do tego kompletnie (a gumy są bardzo dobre... poza ich terenowym aspektem). Zmieniać ciągle opon nie mam zamiaru, zatem przydałby się drugi - tym bardziej że "trzyma fason". Doszedłem do wniosku że ogarnąć rower można w garażu, nawet w brzydką pogodę, a taka pogoda jak dzisiaj, w weekendzie nie jest prognozowana. Także "terenówka" jeszcze poczeka - jest to rower, którego na BS nie mam i "tworzy się" pod kryptonimem "Niemiecki zwierzak" ;) Ktoś obeznany w rowerach może wpaść, jakiej marki rower się szykuje ;) Celem zatem był rutynowy balon - dzisiejszy mocny wiatr, szybko zweryfikował także i ten plan...

Trasa:



Wyjazd około 16:15, początkowo w stronę Pucic, czyli jak zwykle na "balon". A tutaj niespodzianka i przypomnienie że dzisiaj jest piątek po południu...


Takie są korki przy wyjeździe z Dąbia, spowodowane nowym rondem © Abarth

Tu nigdy nie było korków. Nowe rondo blokuje płynność przejazdu, a korki sięgają kilkuset metrów (albo i więcej, stałem raczej na początku). Przejazd odbywa się wahadłowo, a ja mogąc skorzystać z "okna" (akurat kiedy podjechałem jeszcze nic nie jechało z przeciwka, a już mój pas stał) stwierdziłem że nie cwaniakuje, postoję ;) Po 3-5 minutach kawalkada ruszyła. Dalej jadąc poczułem że dzisiaj będzie ciężko. Spodziewałem się tego, ale wiatr był centralnie w twarz, dodatkowo przejeżdżając obok flag spojrzałem jak wygląda sytuacja i szybko przekalkulowałem pomysł na alternatywną trasę, która pozwoli mi jechać umiarkowanie pod wiatr i sporo z wiatrem. Etap pod wiatr skomponowałem tak by był... w lesie ;) Z Klinisk w stronę Stawna, dalej przez Goleniów i do domu, czyli coś podobnego jak tutaj, tylko w drugą stronę :) W sumie większy ruch niż zwykle dało się odczuć tylko do Pucic, potem jadąc było normalnie, jak w zwykły dzień.


Miał być las?  Jest i las :) © Abarth

Strategia poza nielicznymi fragmentami otwartego terenu, zdawała się sprawdzać. Wszystko fajnie, tylko ta droga, jest dziurawa, chropowata, w sumie jak tarka, ale zalesienie "pozwoliło" o ile pamiętam po 48 minutach wykręcić 19,5 km. I to teoretycznie na etapie pod wiatr. Przy okazji podjechałem zobaczyć jak wygląda Dolina Iny (a właściwie jej kolorystyka) po 3 miesiącach od ostatniej wizyty.


Tak jest 16 maja, a tak było 22 lutego © Abarth

Dokładnie 3 lata i tydzień temu byłem na podobnej trasie, w przerwie między egzaminami maturalnymi, zahaczając o punkt widokowy, stwierdziłem że czas odświeżyć rowerową wizytę - tym bardziej że od tego czasu wiele się zmieniło.


Na przykład zmienił się rower... ;) © Abarth

... i aparat, a właściwie telefon. W sumie nie wiem czemu to zdjęcie wyszło tak słabo, musiałem chyba przycisnąć klawisz od zooma, po którym zoom jest taki, jakby go nie było, a zdjęcia się rozmazują. I wyostrzanie nie pomaga... 


Dolina Iny - widziana z punktu widokowego © Abarth


Dolina Iny v.2 © Abarth


Dolina Iny v.3 © Abarth

Więcej zdjęć nie cykałem i sądząc po jakości, chyba dobrze. Trasa cały czas przebiegała pod umiarkowany wiatr, a od odbicia w Stawnie na Goleniów, prędkość jazdy wzrosła od razu o 3km/h, przy tym samym wysiłku. Ale wiatr nie był bezpośrednio w plecy, był boczny, z kierunkiem w plecy. Przez Goleniów szybciutko, a w mieście tak jakby nie było wiatru. Skierowałem się na Lubczynę, a tuż przed nią na Rurzycę, by wrócić szybkimi asfaltami do domu z 90% wiatrem w plecy.

Na krótką notkę "zasługuje" sytuacja, dziejąca się na ścieżce rowerowej na ul. Szybowcowej (i nie tylko). Otóż od dzisiaj dla mnie największym złem jeżdżącym po ścieżkach rowerowych nie są idący nią piesi (zwłaszcza że po drugiej stronie ulicy jest pełnoprawny chodnik), czy mamusie z wózkami, ale rolkarze. Rozumiem że właściwie tylko rowerzyści dostali ochłap, w postaci dziurawych, za wąskich, bez sensu poprowadzonych czy wykonanych z polbruku (tego nie będę już nawet komentować) ścieżek rowerowych, które są jakie są, ale są, a rolkarze nie mają gdzie jeździć, więc wykorzystują infrastrukturę rowerową. Ale jedzie taki ze słuchawkami w/na uszach, zajmując całą szerokość zbyt wąskiej ścieżki rowerowej (taki styl jazdy, więc ok), ale... dojeżdżam i przepraszam (wypadałoby się zastanowić za co, skoro jestem u siebie?) i... nic. Może głośniej. Też nic. No tak, nie słyszy. W takiej sytuacji humanitarne metody to albo wlec się za nim 10km/h do jakiegoś zjazdu, albo atakować po trawie (co w przypadku moich Conti fakt zakończenia manewru wyprzedzania pomyślnie może nie być taki oczywisty). Zjazdu tak szybko nie było, poszedł ogień po trawie, z tych 10km/h nawet nie było ryzyka "przytulenia" gleby. A wystarczyłoby gdyby ścieżka była odpowiednio szeroka, jak choćby Połczyn Zdrój - Złocieniec, gdzie wszyscy się elegancko mieszczą. Ale trzeba byłoby chyba wykorzystać całą ulicę na to, także będzie tak jak jest i już.

Poza tym, wypad udany i szybki, patrząc na warunki, a potem na to co udało się w nich osiągnąć, co ważne - zataczając pętlę, jadąc umiarkowanie i względnie miękko, mogę śmiało powiedzieć że na "w mordę wind" znalazłem "broń" :)  
Dane wycieczki:
Km:60.90Km teren:1.00 Czas:02:22km/h:25.73
Pr. maks.:48.50Temperatura:18.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 1425kcalPodjazdy:278mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

"Przepalić" Schwinna

Niedziela, 11 maja 2014 | dodano:11.05.2014
Na rowerze nie byłem 11 dni, a dziś czasowe (i pogodowe) okno na krótką trasę się znalazło.  Spontanicznie, bez historii, planu i zdjęć.

Trasa:



Z korzyści wyjazdu mogę tylko dodać to co już wiedziałem czyli:

a) jazda po mieście jest bez sensu i funu
b) nie lubie jeździć po mieście zarówno samochodem, jak i rowerem (chyba że przejechać, ale nie krążyć)
c) infrastruktura jest beznadziejna, a jeśli już jest, woła o pomstę do nieba (np. ulica Wojska Polskiego)
d) tripy spontaniczne nie dają satysfakcji (ale jeszcze gorzej jest siedzieć w domu, kiedy jest pogoda)

A także to, czego się dowiedziałem:

a) bateria w moim smartfonie na endomondo z włączonym internetem trzyma krócej, ale nie aż 3(!) razy krócej (z 3/4 baterii została 1/4 po 1.5h jazdy...)
b) doceniłem Prawobrzeżną infrastrukturę - jest słaba i poprowadzona czasami bez sensu, ale jeśli już jest - przy najmniej nie urwie koła :)

I to właściwie tyle, 777km bez ściągania spinki i porządnego smarowania łańcucha - ten proces biorąc to audiowizualnie zbliża się nieuchronnie ;)
Dane wycieczki:
Km:31.83Km teren:0.50 Czas:01:25km/h:22.47
Pr. maks.:49.00Temperatura:15.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 705kcalPodjazdy: 93mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Nad Miedwie przez offroad

Środa, 30 kwietnia 2014 | dodano:02.05.2014
Alternatywny dojazd nad Miedwie spowodowany kilkoma aspektami:

1. Most nad autostradą A6 z Dąbia do Wielgowa, skąd można pojechać do Niedźwiedzia i dalej do Morzyczyna już nie istnieje (a był to najlepszy wariant dojazdu) - jest nowy, jeszcze nie ukończony - potrzeba opatentowania nowego, bezpieczniejszego przejazdu - patrz punkt 2,
2. Dzisiaj większość ludzi wyjeżdża na majówkę, stąd unikanie asfaltowanych odcinków jak tylko się da,
3. Chęć poznania jakiś nowych tras - wszystko w okolicy objeżdżone i ciągle jest to samo,
4. Prywatna chęć przetestowania swojego roweru jeszcze raz w terenie - jak się spodziewałem - na tych oponach coś więcej niż żużel grozi glebą i jest bez sensu ;) To nie jest i nie będzie dobre MTB.

Trasa:



Najpierw do Płoni i stamtąd nowo odkrytą, równoległą drogą wzdłuż "10"... pełną piachu rzecz jasna.


Przez taki piach rozpęd, but i się przejedzie... 50 metrów - jak jest tego więcej to koniec © Jarro

W sumie tak się spodziewałem - na co większym piachu, albo walka z uślizgami, albo rozpęd, albo w ostateczności przeprowadzenie roweru. Różnica między 29er'em, mimo tego samego rozmiaru koła jest ogromna - szerokość opon + balon powoduje że w MTB można się zakochać, a tu? Niech to szlag, można się zamęczyć. W kwestii wyliczenia szerokości opony, jako tania alternatywa, by trochę bardziej komfortowo polatać w terenie, pasowałyby Schwalbe Land Cruiser o szerokości 1.75 (weszłyby 1.95, ale takie są tylko na 26''), albo jeszcze lepiej Schwalbe Rapid Rob, które miałem swego czasu w Prerii i nie były najgorsze, ale... produkują je tylko w rozmiarze 28x1.35. Czyli za mało. Z kolei by było ciekawiej opona 1.95, jest produkowana, nawet wejdzie na szerokość, jest na 29era, więc ma "balon", który zwiększa komfort. Tym razem ten cal różnicy między 29, a 28 brakuje na wysokość i tylny trójkąt to ogranicza. Jakby nie patrzeć 28x1.75 to max i nie da się więcej z tym zrobić, mimo że w teorii, opona jaka maksymalnie wejdzie to 28x1.95. Ale firmy oponiarskie muszą napędzić sprzedaż rowerów MTB i vice versa :) Po dojechaniu nad Miedwie chwilka odpoczynku na pomoście.


Widok z pomostu na Amfiteatr nad jeziorem Miedwie © Abarth

Powrót inną drogą, ale także z dala od asfaltu. Po drodze przejazd pomostem, przez bagniska, które tym razem Jarro skojarzyły się z serią Gothic - tym razem, pomost nad bagnami.


Tak to wygląda w rzeczywistości, nad Miedwiem... © Jarro


... a tak to wygląda wirtualnie - w grze są lepsze przykłady, ale google nie znalazło ;) © wikia.nocookie.net

Początkowo znowu piach, ale od Wielgowa zaczyna się żwir, czyli maksymalny "teren" do jakich te opony zostały stworzone. Powrót szybciutko, kawałek przez Struga i do domu.

Podsumowując - wyjazd inny niż ostatnie, realizując wszystkie początkowo założone 4 punkty. W naszej okolicy naprawdę dobrych tras na rasowe MTB nie ma, z kolei samą szosą człowiek się nie zadowoli i nie wszędzie wjedzie, stąd cross.  Tylko jak coś jest do wszystkiego, to tak naprawdę jest do niczego (w założeniu wyścigowym, nie turystycznym) :)
Dane wycieczki:
Km:55.01Km teren:31.50 Czas:02:35km/h:21.29
Pr. maks.:37.90Temperatura:21.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 1186kcalPodjazdy:349mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Do Glinnej + dresiarski burak

Sobota, 26 kwietnia 2014 | dodano:27.04.2014
Wpis mogłem dodać już wczoraj, musiałem ochłonąć - ale po kolei...

Dzisiaj pogoda była iście letnia, a planu na krótką wycieczkę... jak zwykle nie było - wszystko w okolicy objeżdżone. Miałem pomysł objechać trasę maratonu wokół Miedwia, ale utrudniony przejazd (tego mostu ze zdjęć z linku już nie ma) + większy ruch na drodze zweryfikował ten plan. Pojechałem do Glinnej, gdzie względnie dawno nie byłem.

Trasa:



Wyjazd około 11 i kierunek do Podjuch, gdzie podjazdem pod Kołowo, właśnie do Kołowa ;) 


W drodze do Kołowa - istne lato, cicho, gładko, choć pod górę (chociaż nie tu) © Abarth

A jak Kołowo to i maszty - podjechałem pod same centrum Radiowo - Telewizyjne, chcąc cyknąć fotkę taką jak ta. W sumie może i by się udało tylko:
a) Tamta fota była robiona w lutym (brak liści na drzewach),
b) Preria miała wtedy jeszcze stopkę - Schwinn jej nie ma (i takich wynalazków mieć nie będzie).

W konsekwencji fotka była nie do zrobienia, głównie jednak ze względu na punkt a ;)


Stanęło na tradycyjnej fotce - stan na dzień 26.04.14 ;) © Abarth

Z Kołowa na navi, w przeliczeniu trasy jako najkrótsza - dawno tam nie byłem, to odpaliłem dla pewności, zresztą jeśli mam... ;) Początkowo trasa znana, z górki i w prawo na Stare Czarnowo - znowu - gładko, cicho, letnio, szybko...


Asfalt cyknięty poglądowo - szybko się skończył... © Abarth

...bowiem ten ciemny punkt na horyzoncie to właśnie miejsce gdzie zostałem poprowadzony. Ale nie żałuję, to nie było błoto, a przy okazji trafiłem na bagno, które mi skojarzyło się z grą Gothic II NK (kto grał, ten wie o czym piszę) ;)


W takim bagnie w Gothicu żyją węże błotne i inne bestie - tak mi się skojarzyło ;) © Abarth


A oto Wąż Błotny ;) © pl.gothic.wikia.com


Droga wyglądała mniej więcej tak - z drobnymi, nieszczególnymi wyjątkami w postaci błota © Abarth

Z takiej drogi kilkaset metrów po kostce do Glinnej na Niemiecki Cmentarz Wojenny, gdzie kiedyś już byłem kilka razy, zatem nie będę się rozpisywał - dla zainteresowanych - link (kilka fot host usunął, ale to było przeszło 3 lata temu). A najlepiej po prostu tam pojechać :)


Schwinn na cmentarzu © Abarth


Kamień przed cmentarzem © Abarth

Akurat jak byłem przyjechała jakaś para starszych osób (ale chyba nie Niemców, bo przyjechali Seicento) ;) Z Glinnej w stronę Gryfina, a potem do domu. Ten fragment trasy w przekroju 50% wiatr w plecy i 50% boczny bez zaginki, a jedynie utrzymując podróżną w okolicy 30km/h na podjazdach z AVG 27,78km/h. W sumie do rekordu znowu brakowało niewiele, bo niecały km/h. Jakbym wiedział...


W stronę Gryfina - mimo soboty - mizerny ruch © Abarth

Teraz słów kilka o tytułowym dresiarskim buraku (jeszcze żałośnie biednym bo nawet na Golfa nie miał, nie mówiąc o BMW czy kultowej wśród nich Calibrze). Taka sytuacja:


Gryfińska - pas do jazdy na wprost w stronę Dąbia © Abarth/Street View

Otóż jadę sobie pasem do jazdy na wprost, mając zamiar jechać do Dąbia. Siłą rzeczy jadę lewym pasem jak widać powyżej. Wtem mija mnie 2 łysych palantów, otwiera szybę i drze mordę sper... na chodnik. Jechali oni pasem do skrętu w prawo. Ja mu pokazałem żeby się puknął w głowę, dojeżdżając do świateł, jeszcze coś pieprzyli. Dobra luz, miałem takich sytuacji już kilka. Podjeżdża do mnie facet ze starszą panią czarnym Saabem (9-3/9-5) widząc tą sytuacje, pytając czego chcieli. Odpowiedziałem im że po chodniku jechać nie wolno, w tym miejscu dodatkowo jeszcze nie ma ścieżki rowerowej (zaczyna się od salonu Peugeota, ale to nie ten kierunek jazdy). Pani oczywiście zgodziła się ze mną, po czym światła do jazdy w prawo zmieniły się na zielone i drechy w bordowej Skodzie Felicji o blachach ZS 9194F mijając ochlapali nas izotonikiem (rower + nogi + siłą rzeczy także i ich samochód) i odjechali. Pojechaliśmy kawałek i na przystanku zjechaliśmy, otrzymałem od Pani zapisane nr. rejestracyjne, a Pan zachęcał mnie do zgłoszenia sprawy na Policję. Sam chętnie zadeklarował się by zeznawać. Na spontanie odmówiłem, mając doświadczenie z policją, która przyjmie zgłoszenie, grzecznie pouczą drecha i tyle na ten temat. A ten dalej będzie robić swoje. Takie dziadowskie państwo, przy tym wymiarze "kary" szczerze mogę powiedzieć że jest ogólne przyzwolenie na to bo w takiej sytuacji jest niska szkodliwość czynu. A po kilkuset metrach od oblania lepkim napojem straciłem przedni hamulec - pozostał jedynie tylny, u mnie zestrojony jako pomocniczy. Czy jakbym w wyniku tego nie wyhamował i się połamał to także niska szkodliwość? A może ja poprzecinam komuś przewody hamulcowe, zostawiając jedynie ręczny (idealna analogia do mojego tylnego hamulca) i też niska szkodliwość czynu? A może powinien liczyć się FAKT - dzisiaj izotonik - jutro kwas? Ale policja tego nie zrozumie, dlatego z doświadczenia odpuściłem w ogóle sprawę. Wiem że powinienem zgłosić, bo jak każdy oleje to wiadomo... a może najpierw zmienić prawo i mentalność policjantów? Po całej sytuacji pojechałem umyć rower i odczyścić tarcze benzyną i jest już ok.

Na koniec taka analogia - tyle słyszy się o niebezpiecznych sytuacjach, które zdarzają się najbliżej domu - mnie to spotkało po 60km jazdy - do domu pozostało mi jedynie 2-3... Pomimo tego, tych 2 pacanów nie zepsuło mi funu z dzisiejszej jazdy - wreszcie jest jak w lecie ;)
Dane wycieczki:
Km:68.76Km teren:6.00 Czas:02:57km/h:23.31
Pr. maks.:47.00Temperatura:24.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 1560kcalPodjazdy:437mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Prawobrzeżna Masa Krytyczna - kwiecień

Piątek, 25 kwietnia 2014 | dodano:26.04.2014Kategoria Event'y
Ja - jako mieszkaniec Prawobrzeżnej części Szczecina - doczekałem się wreszcie masy krytycznej "u siebie" - na Prawobrzeżu :) Nie jeżdżę często na takie wydarzenia, ale o ile pamiętam takiej masy do tej pory nie było. Dodając fakt że start i meta była w Dąbiu (a konkretnie na skwerze przy pomniku „Ku czci poległych w walkach o Szczecin”), od którego mieszkam nie dalej niż 50 metrów, zatem decyzja mogła być tylko jedna - zawsze to jakaś odmiana :)

Trasa:



Jak widać masa zahaczyła o osiedla - Dąbie, Słoneczne, Kijewo, Klęskowo. W sumie było nas około 210 osób. Osoby z Lewobrzeża zbierały się jak zawsze na masę - na Placu Lotników o 17:00. Kilka własnych fotek:


Ul. Goleniowska © Abarth


Ul. Goleniowska v.2 © Abarth


Ul. Goleniowska v.3 © Abarth


Z Gryfińskiej na Struga - na czerwonym i bezpośrednio w lewo - jak wjeżdżało się kiedyś ;)
© Abarth


Ul. Łubinowa v.1 © Abarth


Ul. Łubinowa v.2 © Abarth


Ul. Łubinowa v.3  - ot taki "mały" korek :P © Abarth

Swoją drogą zapchanie jednego pasa Goleniowskiej, 3 pasów na Struga i pasa na Łubinowej powodowało irytację nieprzyzwyczajonych kierowców do masy ;) Z Łubinowej na wręcz legendarną, dziadowską Wiosenną do Dąbia. Dlaczego dziadowską? Cytując artykuł gazety i portalu Prawobrzeże - "Wiosenna jest ostatnią ulicą w Szczecinie, która z takim natężeniem i skalą ważności ma tak fatalną nawierzchnię." I dalej "Jej nawierzchnia to tak zwane „kocie łby” czyli kamienie, które miejscami zapadły się, lub częściowo nawet zniknęły. Potworzyły się dziury i zapadliska, i jazda po takiej wyboistej ulicy nie należy do przyjemnych. Na dobrą sprawę wystarczy nieco przyspieszyć by urwać w aucie zawieszenie." Tutaj link do całego artykułu. W praktyce ci co mieli MTB cisnęli po kostce, cała reszta próbowała się wpasować w chodnik, równolegle biegnący do "drogi". Na końcu Wiosennej jest przejazd kolejowy, wtedy akurat zamknięty, była okazja do zrobienia panoramki ;)


Wiosenna - przymusowy postój ;) © Abarth

Potem poszło już prosto - na Gryfińską i znów przed pomnik. Miło że masa była wreszcie tutaj - w innym przypadku na pewno bym nie pojechał - tym bardziej że kończyłem zajęcia o 16:00, a o 17:00 dotarłem do domu. A tak - wyjazd za 5 18:00 i powrót do domu 2 minuty po masie ;) Ponoć ma być częściej na prawym brzegu - i to mi się podoba :)
Dane wycieczki:
Km:13.66Km teren:0.50 Czas:01:04km/h:12.81
Pr. maks.:25.90Temperatura:17.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 295kcalPodjazdy: 63mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Świąteczne testy 29er'a w Izerach...

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 | dodano:23.04.2014
... a właściwie rower został (wy)pożyczony na bliżej nieokreślenie pojeżdżenie w celu eksploracji okolicy tej bliższej i nieco dalszej. Pojechałem na święta z Jarro i mamą do Szklarskiej Poręby, jak ostatnimi czasy coraz częściej się zdarzało. Pogoda jak przystało na lany poniedziałek - mokra, choć weryfikując to z prognozami to i tak był najniższy wymiar "kary" - w sumie mżyło, nie padało. Góry Izerskie zwiastują MTB, a jeśli do wyboru był 29er po prostu nie mogło być innej opcji... :)

Trasa:



A tak nawiasem mówiąc po jeździe od ładnych paru lat na 28erze (wyprzedzając komentarze - 29er to 28er - jakby głupio to nie wyglądało) poza zwrotnością w typowo kamienistym terenie, po prostu nie wyobrażam sobie jazdy na kółkach od nich mniejszych...

Rowery wypożyczyliśmy w firmie RoweryIzery, wypożyczająca rowery firmy Head - otrzymałem model X- Shape, w specyfikacji jak na stronie w wariancie 29er'a. O wrażeniach nieco później. Wyjazd był w bliżej nieokreślonym kierunku, stąd wyznaczenie trasy było nieodzowne :)


Szlaków, wariantów i kombinacji tyle że głowa mała ;) © Jarro

Jarro wybrał trasę szutrem do Chatki Górzystów a dalej to już się zobaczy :) Generalnie miało nie być pętelki, ale... wyjechaliśmy poza mapę i pojechaliśmy na czuja. Jakież było nasze zdziwienie gdy po kilkunastu km, jadąc w zupełnie inną stronę, jakimś cudem zatoczyliśmy koło wyjeżdżając niemal w tym samym miejscu - tyle że od drugiej strony :) Tereny prowadziły wzdłuż rzeki Izery, po szutrze przez łąki i torfowiska.


I przez Izerę ;) © Jarro

Tereny śliczne i urozmaicone - tylko pozazdrościć - u nas w Szczecinie też podobne trasy by się znalazło, ale przy tym to niebo a ziemia. Do dokładniejszego opisu trasy odsyłam do Jarro. Teraz słów kilka o 29erze. W takim terenie, przy tych balonach, nie oponach (29x2.25 na Schwalbe Smart Sam) to po prostu bajka. Dawno nie zdarzyło mi się mieć takiej frywolności w dobieraniu toru jazdy - błoto, żwir, piach, kamienie,..., co sobie wymyślisz - a to jedzie jak przez masło. I wszystko na pełnej kontroli, bezpiecznie i bardzo komfortowo. Podjazd 10% (żeby tylko) + sypki żwir? Żaden problem. I to z zerowej prędkości.


Asfalt należał do rzadkości, ale jeśli już był - but i ogień ;) © Abarth

I prawdę mówiąc Schwalbe Smart Sam o szerokości 57mm i bieżnikiem wprost z traktora, podczas jazdy (poza wyższym komfortem), w zestawieniu z moimi Continentalami Contact na semi slickach (a nawet lekko uszosowionych) i szerokości 37mm, różnicy nie robiły. Oczywiście, na asfalcie terenowe Schwalbe szybciej się ściera, a na dłuższej trasie na pewno różnica by była, ale kolosalnej różnicy nie odczułem. A może miałem tego dnia nogę? ;) Trasa fajna i choć mokro, dużo funu z jazdy twentyninerem. Szkoda tylko że w Szczecińskich realiach okazji by taki rower na prawdę "pomęczyć" za bardzo nie ma :)

W każdym bądź razie pierwsze zetknięcie z 29erem bardzo pozytywne, zresztą tak jak się spodziewałem, pozostaje tylko niedosyt - nie było okazji by jakoś go bardziej sprawdzić i przy wyższych prędkościach pochlapać się w błocie. Nie tym razem... :)

PS: dodałem nową kategorie dla rowerów pożyczonych - aby te km, kalorie itd. nie uleciały... wszak przejechane i spalone ;)

PS2: Wysłałem nasze Szczecińskie bruki w ramach akcji "Kolarstwa w Eurosporcie", szczególnie Gliniecki Bruk, który sfotografowałem podczas ostatniej wycieczki. Tutaj link do zdjęć - jak się okazuje nawet niektórzy miejscowi tam nie byli, a kto lubi bruk - pozycja obowiązkowa :) Dane wycieczki:
Km:34.52Km teren:31.50 Czas:02:39km/h:13.03
Pr. maks.:50.00Temperatura:11.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 1258kcalPodjazdy:324mRower:Pożyczone

Puszcza Bukowa - asfaltowo/terenowa 50tka popołudniowa ;)

Czwartek, 3 kwietnia 2014 | dodano:05.04.2014
I po raz kolejny czas na wypad był w czwartek, zupełnie jak ostatnio. W tygodniu nie ma szans, a w weekendzie bywa z tym różnie. Tym razem zajęcia skończyły się duuuuużo wcześniej, dodając zmianę czasu (czyli godzina jazdy za dnia "gratis"), w sumie nie planując dzisiaj jazdy, elastycznie musiałem dostosować się do zmieniającej się sytuacji ;)

Trasa:



Trasa, mając dość po raz kolejny, w sumie praktycznego (ale ile można?) "balonu", miała być krótka, ale taka gdzie dawno nie byłem. Przy okazji tam, gdzie nie było i Schwinna.

Wyjazd około 15:30, w stronę Puszczy Bukowej, w kierunku Binowa. Takie terenowo/asfaltowe pętelki, często robiłem na początku swojej "przygody" z bikestats, na poprzedniej crossówce, wtedy, kiedy jeszcze nie miałem zapędów na 3 cyfrowe, całodniowe wypady ;) I wcale nie było źle, więc dzisiaj nikt nie mógł mnie nie przekonać do alternatywnej trasy :)


Schwinn na drodze dolinnej w Puszczy Bukowej © Abarth


A droga wygląda mniej więcej tak - jak na dolinną przystało - bez podjazdów, ale bardzo nierówno © Abarth

Wstępny plan zakładał dojechać do zjazdu na Binowo i stamtąd w prawo zjazdami do Podjuch i do domu. Jednak na szczycie dopiero godzina 16:20 + ładna pogoda + akcja na FB "Kolarstwo w Eurosporcie", aby wynajdywać bruki w Polsce i zamieszczać zdjęcia, to postanowiłem "odwiedzić" 4 km bruk na trasie Binowo - Żelisławiec :)


Nie w prawo, nie w lewo => prosto i w dół ;) © Abarth

Zjazd od kiedy pamiętam, nadal dziurawy, wąski, z dziadowskim poboczem, na które trzeba zjechać by w sensownej odległości minąć się z samochodem z naprzeciwka. Jedyna "zmiana" (coby przed gośćmi z zagranicy wstydu nie było) - na odcinku 200m na wysokości wjazdu na Binowo Park, świeżo wyasfaltowany, równiutki odcinek. Typowa pokazówa - wjazd się kończy, dziury wracają... Z Binowa na Żelisławiec, po 4km kostce.


4km odcinek Binowo - Żelisławiec - na Polskie Paryż - Roubaix, chyba wystarczająco dziurawy? :> © Abarth


Droga zresztą ma już "legendarną" nazwę - Gliniecki Bruk ;) © Abarth

Jak już mnie wytrzęsło, nie zamierzałem wracać, a skierowałem się dalej, na Gardno, gdzie jest moje ulubione rondo. Dlaczego ulubione? Kiedyś jak jeździłem takie właśnie pętelki, to zwykle zmieniając kierunek jazdy na nim zaczynał się wiatr w plecy, bądź neutralny :) Dzisiaj jednak nic z tego, pojechałem zamiast na Radziszewo, prosto na Gryfino, ale od niego wiatr zaczął się boczno/czołowy. Od Gryfina, bez historii, dla statystyki - powrót w 50 minut.


Rondo w Gardnie - archiwum 3.04.2011 © Abarth

Nie, to nie błąd - zdjęcia ronda dzisiaj nie robiłem. Podobną trasę (tylko z zahaczeniem Kołowa) zrobiłem równo 3 lata temu, zatem miły, nieprzewidziany akcent, na który wpadłem dopiero dodając wpis ;) Popołudniowa pięćdziesiątka dzisiaj wyjątkowo przyjemna, ciepło, w pełnym słońcu wręcz wakacyjnie, a opony, wbrew bieżnikowi, jeżeli nie ma piachu - dają radę także na kostce :)
Dane wycieczki:
Km:50.36Km teren:11.00 Czas:02:19km/h:21.74
Pr. maks.:50.50Temperatura:14.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 1099kcalPodjazdy:239mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl