Na "w mordę wind" znajdę broń
Piątek, 16 maja 2014 | dodano:16.05.2014
Dzisiaj nie planowałem iść na rower. Zajęcia miały być do 16, ale przychodząc na angielski dowiedziałem się że na tym się dzisiaj skończy ;) Szybka weryfikacja planów skłoniły mnie do (wreszcie) zajęcia się nowym - starym rowerem, który po miłych wrażeniach na 29erze w Izerach chciałbym używać do "lekkich prac terenowych", jakim jest eksploracja Puszczy Bukowej itp, gdzie Schwinn na obecnych gumach nie nadaje się do tego kompletnie (a gumy są bardzo dobre... poza ich terenowym aspektem). Zmieniać ciągle opon nie mam zamiaru, zatem przydałby się drugi - tym bardziej że "trzyma fason". Doszedłem do wniosku że ogarnąć rower można w garażu, nawet w brzydką pogodę, a taka pogoda jak dzisiaj, w weekendzie nie jest prognozowana. Także "terenówka" jeszcze poczeka - jest to rower, którego na BS nie mam i "tworzy się" pod kryptonimem "Niemiecki zwierzak" ;) Ktoś obeznany w rowerach może wpaść, jakiej marki rower się szykuje ;) Celem zatem był rutynowy balon - dzisiejszy mocny wiatr, szybko zweryfikował także i ten plan...
Trasa:
Wyjazd około 16:15, początkowo w stronę Pucic, czyli jak zwykle na "balon". A tutaj niespodzianka i przypomnienie że dzisiaj jest piątek po południu...
Takie są korki przy wyjeździe z Dąbia, spowodowane nowym rondem © Abarth
Tu nigdy nie było korków. Nowe rondo blokuje płynność przejazdu, a korki sięgają kilkuset metrów (albo i więcej, stałem raczej na początku). Przejazd odbywa się wahadłowo, a ja mogąc skorzystać z "okna" (akurat kiedy podjechałem jeszcze nic nie jechało z przeciwka, a już mój pas stał) stwierdziłem że nie cwaniakuje, postoję ;) Po 3-5 minutach kawalkada ruszyła. Dalej jadąc poczułem że dzisiaj będzie ciężko. Spodziewałem się tego, ale wiatr był centralnie w twarz, dodatkowo przejeżdżając obok flag spojrzałem jak wygląda sytuacja i szybko przekalkulowałem pomysł na alternatywną trasę, która pozwoli mi jechać umiarkowanie pod wiatr i sporo z wiatrem. Etap pod wiatr skomponowałem tak by był... w lesie ;) Z Klinisk w stronę Stawna, dalej przez Goleniów i do domu, czyli coś podobnego jak tutaj, tylko w drugą stronę :) W sumie większy ruch niż zwykle dało się odczuć tylko do Pucic, potem jadąc było normalnie, jak w zwykły dzień.
Miał być las? Jest i las :) © Abarth
Strategia poza nielicznymi fragmentami otwartego terenu, zdawała się sprawdzać. Wszystko fajnie, tylko ta droga, jest dziurawa, chropowata, w sumie jak tarka, ale zalesienie "pozwoliło" o ile pamiętam po 48 minutach wykręcić 19,5 km. I to teoretycznie na etapie pod wiatr. Przy okazji podjechałem zobaczyć jak wygląda Dolina Iny (a właściwie jej kolorystyka) po 3 miesiącach od ostatniej wizyty.
Tak jest 16 maja, a tak było 22 lutego © Abarth
Dokładnie 3 lata i tydzień temu byłem na podobnej trasie, w przerwie między egzaminami maturalnymi, zahaczając o punkt widokowy, stwierdziłem że czas odświeżyć rowerową wizytę - tym bardziej że od tego czasu wiele się zmieniło.
Na przykład zmienił się rower... ;) © Abarth
... i aparat, a właściwie telefon. W sumie nie wiem czemu to zdjęcie wyszło tak słabo, musiałem chyba przycisnąć klawisz od zooma, po którym zoom jest taki, jakby go nie było, a zdjęcia się rozmazują. I wyostrzanie nie pomaga...
Dolina Iny - widziana z punktu widokowego © Abarth
Dolina Iny v.2 © Abarth
Dolina Iny v.3 © Abarth
Więcej zdjęć nie cykałem i sądząc po jakości, chyba dobrze. Trasa cały czas przebiegała pod umiarkowany wiatr, a od odbicia w Stawnie na Goleniów, prędkość jazdy wzrosła od razu o 3km/h, przy tym samym wysiłku. Ale wiatr nie był bezpośrednio w plecy, był boczny, z kierunkiem w plecy. Przez Goleniów szybciutko, a w mieście tak jakby nie było wiatru. Skierowałem się na Lubczynę, a tuż przed nią na Rurzycę, by wrócić szybkimi asfaltami do domu z 90% wiatrem w plecy.
Na krótką notkę "zasługuje" sytuacja, dziejąca się na ścieżce rowerowej na ul. Szybowcowej (i nie tylko). Otóż od dzisiaj dla mnie największym złem jeżdżącym po ścieżkach rowerowych nie są idący nią piesi (zwłaszcza że po drugiej stronie ulicy jest pełnoprawny chodnik), czy mamusie z wózkami, ale rolkarze. Rozumiem że właściwie tylko rowerzyści dostali ochłap, w postaci dziurawych, za wąskich, bez sensu poprowadzonych czy wykonanych z polbruku (tego nie będę już nawet komentować) ścieżek rowerowych, które są jakie są, ale są, a rolkarze nie mają gdzie jeździć, więc wykorzystują infrastrukturę rowerową. Ale jedzie taki ze słuchawkami w/na uszach, zajmując całą szerokość zbyt wąskiej ścieżki rowerowej (taki styl jazdy, więc ok), ale... dojeżdżam i przepraszam (wypadałoby się zastanowić za co, skoro jestem u siebie?) i... nic. Może głośniej. Też nic. No tak, nie słyszy. W takiej sytuacji humanitarne metody to albo wlec się za nim 10km/h do jakiegoś zjazdu, albo atakować po trawie (co w przypadku moich Conti fakt zakończenia manewru wyprzedzania pomyślnie może nie być taki oczywisty). Zjazdu tak szybko nie było, poszedł ogień po trawie, z tych 10km/h nawet nie było ryzyka "przytulenia" gleby. A wystarczyłoby gdyby ścieżka była odpowiednio szeroka, jak choćby Połczyn Zdrój - Złocieniec, gdzie wszyscy się elegancko mieszczą. Ale trzeba byłoby chyba wykorzystać całą ulicę na to, także będzie tak jak jest i już.
Poza tym, wypad udany i szybki, patrząc na warunki, a potem na to co udało się w nich osiągnąć, co ważne - zataczając pętlę, jadąc umiarkowanie i względnie miękko, mogę śmiało powiedzieć że na "w mordę wind" znalazłem "broń" :)
Trasa:
Wyjazd około 16:15, początkowo w stronę Pucic, czyli jak zwykle na "balon". A tutaj niespodzianka i przypomnienie że dzisiaj jest piątek po południu...
Takie są korki przy wyjeździe z Dąbia, spowodowane nowym rondem © Abarth
Tu nigdy nie było korków. Nowe rondo blokuje płynność przejazdu, a korki sięgają kilkuset metrów (albo i więcej, stałem raczej na początku). Przejazd odbywa się wahadłowo, a ja mogąc skorzystać z "okna" (akurat kiedy podjechałem jeszcze nic nie jechało z przeciwka, a już mój pas stał) stwierdziłem że nie cwaniakuje, postoję ;) Po 3-5 minutach kawalkada ruszyła. Dalej jadąc poczułem że dzisiaj będzie ciężko. Spodziewałem się tego, ale wiatr był centralnie w twarz, dodatkowo przejeżdżając obok flag spojrzałem jak wygląda sytuacja i szybko przekalkulowałem pomysł na alternatywną trasę, która pozwoli mi jechać umiarkowanie pod wiatr i sporo z wiatrem. Etap pod wiatr skomponowałem tak by był... w lesie ;) Z Klinisk w stronę Stawna, dalej przez Goleniów i do domu, czyli coś podobnego jak tutaj, tylko w drugą stronę :) W sumie większy ruch niż zwykle dało się odczuć tylko do Pucic, potem jadąc było normalnie, jak w zwykły dzień.
Miał być las? Jest i las :) © Abarth
Strategia poza nielicznymi fragmentami otwartego terenu, zdawała się sprawdzać. Wszystko fajnie, tylko ta droga, jest dziurawa, chropowata, w sumie jak tarka, ale zalesienie "pozwoliło" o ile pamiętam po 48 minutach wykręcić 19,5 km. I to teoretycznie na etapie pod wiatr. Przy okazji podjechałem zobaczyć jak wygląda Dolina Iny (a właściwie jej kolorystyka) po 3 miesiącach od ostatniej wizyty.
Tak jest 16 maja, a tak było 22 lutego © Abarth
Dokładnie 3 lata i tydzień temu byłem na podobnej trasie, w przerwie między egzaminami maturalnymi, zahaczając o punkt widokowy, stwierdziłem że czas odświeżyć rowerową wizytę - tym bardziej że od tego czasu wiele się zmieniło.
Na przykład zmienił się rower... ;) © Abarth
... i aparat, a właściwie telefon. W sumie nie wiem czemu to zdjęcie wyszło tak słabo, musiałem chyba przycisnąć klawisz od zooma, po którym zoom jest taki, jakby go nie było, a zdjęcia się rozmazują. I wyostrzanie nie pomaga...
Dolina Iny - widziana z punktu widokowego © Abarth
Dolina Iny v.2 © Abarth
Dolina Iny v.3 © Abarth
Więcej zdjęć nie cykałem i sądząc po jakości, chyba dobrze. Trasa cały czas przebiegała pod umiarkowany wiatr, a od odbicia w Stawnie na Goleniów, prędkość jazdy wzrosła od razu o 3km/h, przy tym samym wysiłku. Ale wiatr nie był bezpośrednio w plecy, był boczny, z kierunkiem w plecy. Przez Goleniów szybciutko, a w mieście tak jakby nie było wiatru. Skierowałem się na Lubczynę, a tuż przed nią na Rurzycę, by wrócić szybkimi asfaltami do domu z 90% wiatrem w plecy.
Na krótką notkę "zasługuje" sytuacja, dziejąca się na ścieżce rowerowej na ul. Szybowcowej (i nie tylko). Otóż od dzisiaj dla mnie największym złem jeżdżącym po ścieżkach rowerowych nie są idący nią piesi (zwłaszcza że po drugiej stronie ulicy jest pełnoprawny chodnik), czy mamusie z wózkami, ale rolkarze. Rozumiem że właściwie tylko rowerzyści dostali ochłap, w postaci dziurawych, za wąskich, bez sensu poprowadzonych czy wykonanych z polbruku (tego nie będę już nawet komentować) ścieżek rowerowych, które są jakie są, ale są, a rolkarze nie mają gdzie jeździć, więc wykorzystują infrastrukturę rowerową. Ale jedzie taki ze słuchawkami w/na uszach, zajmując całą szerokość zbyt wąskiej ścieżki rowerowej (taki styl jazdy, więc ok), ale... dojeżdżam i przepraszam (wypadałoby się zastanowić za co, skoro jestem u siebie?) i... nic. Może głośniej. Też nic. No tak, nie słyszy. W takiej sytuacji humanitarne metody to albo wlec się za nim 10km/h do jakiegoś zjazdu, albo atakować po trawie (co w przypadku moich Conti fakt zakończenia manewru wyprzedzania pomyślnie może nie być taki oczywisty). Zjazdu tak szybko nie było, poszedł ogień po trawie, z tych 10km/h nawet nie było ryzyka "przytulenia" gleby. A wystarczyłoby gdyby ścieżka była odpowiednio szeroka, jak choćby Połczyn Zdrój - Złocieniec, gdzie wszyscy się elegancko mieszczą. Ale trzeba byłoby chyba wykorzystać całą ulicę na to, także będzie tak jak jest i już.
Poza tym, wypad udany i szybki, patrząc na warunki, a potem na to co udało się w nich osiągnąć, co ważne - zataczając pętlę, jadąc umiarkowanie i względnie miękko, mogę śmiało powiedzieć że na "w mordę wind" znalazłem "broń" :)
Dane wycieczki:
Km: | 60.90 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 02:22 | km/h: | 25.73 |
Pr. maks.: | 48.50 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1425kcal | Podjazdy: | 278m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!