Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2013
Dystans całkowity: | 764.11 km (w terenie 67.50 km; 8.83%) |
Czas w ruchu: | 36:08 |
Średnia prędkość: | 21.15 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.65 km/h |
Suma podjazdów: | 2734 m |
Suma kalorii: | 14208 kcal |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 54.58 km i 2h 34m |
Więcej statystyk |
Sierpniowa masa krytyczna + objazd Głębokiego
Piątek, 30 sierpnia 2013 | dodano:30.08.2013Kategoria Event'y
Sierpniowa masa krytyczna, której wiodącym hasłem była "masa dla budżetu obywatelskiego".
Trasa:
Celem masy, było pokazanie Prezydentowi, że chcemy prawdziwego budżetu obywatelskiego. Masa wyjątkowo startowała nie z Placu Lotników, a z Placu Grunwaldzkiego, na lotników odbywała się prezentacja załóg rajdu Baja Poland - przed masą podjechaliśmy zobaczyć.
Terenówki i nie tylko © Jarro
Prezentacja załóg © Jarro
Prowadzącym był Andrzej Borowczyk - znany z komentowania F1 i licznych wpadek ;) © Jarro
Kilkaset metrów dalej, znajduje się Plac Grunwaldzki, gdzie miała się odbyć sierpniowa "obywatelska" masa krytyczna.
Kellys i Schwinn w oczekiwaniu na start © Jarro
Liczbę uczestników szacuję na około 200 © Jarro
Masa z punktu widzenia peletonu... © Abarth
... i obserwatora © Jarro
Tempo dzisiaj mnie ujechało - AVG na masie nie przekroczyło 10 km/h - ostatnio było wyższe. Po "trudach" przejazdu, trzeba było się jakoś rozkręcić. Pojechaliśmy z Jarro, któremu tempo także "dało w kość" zrobić szybką pętelkę wokół jeziora Głębokie. Nie pomogło to jednak uratować marnego AVG - choć nie zależy mi na nim w takich sytuacjach. Po objeździe Głębokiego kierujemy się do domu, zaczęło się ściemniać. Jeżeli takie tempo będzie na jesień i w zimie, ja wysiadam - jak jeździłem na masy w 2011, frekwencja, jak i tempo wydawały mi się zdecydowanie wyższe...
Trasa:
Celem masy, było pokazanie Prezydentowi, że chcemy prawdziwego budżetu obywatelskiego. Masa wyjątkowo startowała nie z Placu Lotników, a z Placu Grunwaldzkiego, na lotników odbywała się prezentacja załóg rajdu Baja Poland - przed masą podjechaliśmy zobaczyć.
Terenówki i nie tylko © Jarro
Prezentacja załóg © Jarro
Prowadzącym był Andrzej Borowczyk - znany z komentowania F1 i licznych wpadek ;) © Jarro
Kilkaset metrów dalej, znajduje się Plac Grunwaldzki, gdzie miała się odbyć sierpniowa "obywatelska" masa krytyczna.
Kellys i Schwinn w oczekiwaniu na start © Jarro
Liczbę uczestników szacuję na około 200 © Jarro
Masa z punktu widzenia peletonu... © Abarth
... i obserwatora © Jarro
Tempo dzisiaj mnie ujechało - AVG na masie nie przekroczyło 10 km/h - ostatnio było wyższe. Po "trudach" przejazdu, trzeba było się jakoś rozkręcić. Pojechaliśmy z Jarro, któremu tempo także "dało w kość" zrobić szybką pętelkę wokół jeziora Głębokie. Nie pomogło to jednak uratować marnego AVG - choć nie zależy mi na nim w takich sytuacjach. Po objeździe Głębokiego kierujemy się do domu, zaczęło się ściemniać. Jeżeli takie tempo będzie na jesień i w zimie, ja wysiadam - jak jeździłem na masy w 2011, frekwencja, jak i tempo wydawały mi się zdecydowanie wyższe...
Dane wycieczki:
Km: | 47.74 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:49 | km/h: | 16.95 |
Pr. maks.: | 43.30 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1023kcal | Podjazdy: | 332m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Only for eagles...
Środa, 28 sierpnia 2013 | dodano:29.08.2013
... a przy najmniej dla dobrych MTB. Przeglądając wycieczki James'a, spodobał mi się wypad Szlakiem Orła Bielika - wydawał się dobrą trasą na po południowo - wieczorne pokręcenie. Jak się okazało miejscami trasa nie nadaje się w ogóle dla roweru crossowego.
Trasa:
Wyjazd około 18. Najpierw przez centrum do Ustowa, stamtąd przez siadło Dolne, być trafić na szlak.
Komin elektrowni Pomorzany © Abarth
Początek szlaku Bielika © Abarth
Papu na drzewie :D © Abarth
Z Ustowa do miejscowości o wdzięcznej nazwie Moczyły, całkiem przyjemnym żwirem. Jeszcze przyjemnym. To co było później zakrawa o pomstę do nieba.
Lekki żwirek - crossówką ok... © Abarth
... całkiem przyjemny widoczek © Abarth
Dalej była jakaś masakra - szkoda że nie mam zdjęcia, ale byłem tak ujechany, że nawet o tym nie pomyślałem - ja lubię podjazdy, ale tego to chyba nawet Włoszczowska by nie pokonała, nie zsiadając z roweru - podjazd 20-30%, wyłożony drobnym żwirkiem, takim jak na kolei. Coś strasznego, początkowy podjazd jeszcze spoko, ale później 90% obrotu korby, przekładało się na mielenie kołem w miejscu. Już widzę Niemców sakwiarzy, którzy przyjadą na wycieczkę do Polski wzdłuż Odry, którzy tam wjeżdżają, albo lepiej - zjeżdżają... Zresztą Niemcy mogą się trochę zdziwić bowiem...
...oto Niemiecka droga wzdłuż Odry... © Abarth
... i jej Polski odpowiednik - ręce opadają © Abarth
A szlak Bielika wchodzi właśnie w skład Polskiego szlaku, a właściwie "szlaku" wzdłuż Odry. Dlatego oni do nas nie przyjadą, po takim przywitaniu. Po trudach z wprowadzeniem roweru, wreszcie dojechaliśmy do Moczył.
Moczyły witają © Abarth
Można i tak ;) © Abarth
Pojechaliśmy kawałek dalej i znowu na horyzoncie ukazała się kostka - ze względu na dość późną godzinę, zawróciliśmy do domu.
Kolejna elektrownia - wieczorem © Abarth
W domu byliśmy około 20:40. Gdyby nie ten psycholski podjazd i może wcześniejszy wyjazd z domu, szlak dało by się pokonać. Nie polecam szlaku jechać crossówką, lepiej MTB, a najlepiej szlak pokonać... z lotu ptaka - dlatego tylko dla orłów ;)
Trasa:
Wyjazd około 18. Najpierw przez centrum do Ustowa, stamtąd przez siadło Dolne, być trafić na szlak.
Komin elektrowni Pomorzany © Abarth
Początek szlaku Bielika © Abarth
Papu na drzewie :D © Abarth
Z Ustowa do miejscowości o wdzięcznej nazwie Moczyły, całkiem przyjemnym żwirem. Jeszcze przyjemnym. To co było później zakrawa o pomstę do nieba.
Lekki żwirek - crossówką ok... © Abarth
... całkiem przyjemny widoczek © Abarth
Dalej była jakaś masakra - szkoda że nie mam zdjęcia, ale byłem tak ujechany, że nawet o tym nie pomyślałem - ja lubię podjazdy, ale tego to chyba nawet Włoszczowska by nie pokonała, nie zsiadając z roweru - podjazd 20-30%, wyłożony drobnym żwirkiem, takim jak na kolei. Coś strasznego, początkowy podjazd jeszcze spoko, ale później 90% obrotu korby, przekładało się na mielenie kołem w miejscu. Już widzę Niemców sakwiarzy, którzy przyjadą na wycieczkę do Polski wzdłuż Odry, którzy tam wjeżdżają, albo lepiej - zjeżdżają... Zresztą Niemcy mogą się trochę zdziwić bowiem...
...oto Niemiecka droga wzdłuż Odry... © Abarth
... i jej Polski odpowiednik - ręce opadają © Abarth
A szlak Bielika wchodzi właśnie w skład Polskiego szlaku, a właściwie "szlaku" wzdłuż Odry. Dlatego oni do nas nie przyjadą, po takim przywitaniu. Po trudach z wprowadzeniem roweru, wreszcie dojechaliśmy do Moczył.
Moczyły witają © Abarth
Można i tak ;) © Abarth
Pojechaliśmy kawałek dalej i znowu na horyzoncie ukazała się kostka - ze względu na dość późną godzinę, zawróciliśmy do domu.
Kolejna elektrownia - wieczorem © Abarth
W domu byliśmy około 20:40. Gdyby nie ten psycholski podjazd i może wcześniejszy wyjazd z domu, szlak dało by się pokonać. Nie polecam szlaku jechać crossówką, lepiej MTB, a najlepiej szlak pokonać... z lotu ptaka - dlatego tylko dla orłów ;)
Dane wycieczki:
Km: | 54.52 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 02:39 | km/h: | 20.57 |
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1164kcal | Podjazdy: | 178m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Serwis Schwinn
Wtorek, 27 sierpnia 2013 | dodano:28.08.2013
Po wycieczce, treningu, rozjeździe przed i po maratonie, wypadzie do Cieszyna, rozjeździe Schwinna i wreszcie po ostatniej 180'tce, napęd w końcu zaczął hałasować i trzeba było go przesmarować. I tak długo wytrzymał - prawie miesiąc i przeszło 650km, co w stosunku do czyszczenia bez ściągania łańcucha z napędu to potrójny dystans - bez ściągania z roweru łańcucha to nie czyszczenie. Spinka, dobra rzecz. Ciekawe co jeszcze wymyślę by przedłużyć okresy między przeglądowe ;)
Dane wycieczki:
Km: | 10.50 | Km teren: | 0.50 | Czas: | 00:25 | km/h: | 25.20 |
Pr. maks.: | 40.00 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 100kcal | Podjazdy: | 20m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Oder-Neiße-Radweg - Kostrzyn => Szczecin
Sobota, 24 sierpnia 2013 | dodano:26.08.2013Kategoria Najdłuższe
Przyszedł czas na prawdziwą, całodniową wycieczkę, czyli na normalny dystans na rowerze, przywodzący na myśl piękne dwusetki, lub ich okolice z 2011 roku. Jeszcze pół roku temu, jakby mi ktoś powiedział że będę miał ku temu okazję, po tym wszystkim co mnie spotkało pomyślałbym że zgłupiał, ale jakby ktoś powiedział mi że Jarro zrobi taki dystans, jak jeszcze rok temu ostatni raz jechał na rowerze 25 lat temu, to bym go wyśmiał. Jednak można.
Trasy:
Druga trasa, dzięki uprzejmości Jarro, podzieliliśmy trasy na 2 telefony, mój padł w okolicach Schwedt.
Pobudka około 6:30. Pakowanie, porządne śniadanie, i dojazd 8km na dworzec Szczecin Podjuchy, skąd mieliśmy pociąg do Kostrzyna. Chcieliśmy jechać pociągiem o 2h wcześniejszym, by na spokojnie trasę przejechać, wg. strony PKP wcześniejszy pociąg nie miał przewozu rowerów, ten późniejszy tak - u konduktorki dowiedzieliśmy się że to ten sam typ pociągu, więc to była bzdura - cenna wskazówka na przyszłość. Ciekawe jest także że ze Szczecina do Kostrzyna pociąg jedzie 2:20, wracając pół godziny szybciej...
Wysiadka w Kostrzynie © Abarth
Ostatnio zdjęć nie dodawałem, na tą wycieczkę wziąłem zregenerowaną Nokię jako aparat i HTC jako endomondo, jarro także normalny aparat, także dzisiaj zdjęć będzie dużo. Bardzo dużo.
Od razu po wyjściu z pociągu odpalam endomondo i kierujemy się w stronę granicy. Godzina 10:45.
Granica Polsko - Niemiecka © Abarth
Żegnamy Kostrzyn - kolejna gmina zaliczona ;) © Abarth
Po przekroczeniu granicy postój na ogarnięcie się przy pomniku porucznika Wilhelma © Abarth
Po chwili odnaleźliśmy szlak. Szlak jest fajny i w 100% asfaltowany, z tym że jest wąski, zbyt wąski. Mały minus dla Niemców.
Mijanie się z sakwiarzami (których nie brakowało), nie było takie łatwe © Abarth
Postój przy obelisku pamięci Armii Czerwonej, forsującej w tym miejscu Odrę © Abarth
Ławeczka, mapa, stojaki na rowery za ramę, nie wyrwikółki - to są Niemcy.
Po drodze, wzdłuż wału, mnóstwo żyjącego tam ptactwa © Jarro
Łabędzie © Jarro
Gęsi © Jarro
Mała przystań © Abarth
Biuro projektowe Ferrari :D © Abarth
Typowy widok - rzeka i w oddali sakwiarz, czyli problem z wyprzedzaniem © Abarth
Nie żebym coś do nich miał, po prostu wina Niemców, zbyt wąska ścieżka, w stosunku do ruchu, który tam się odbywał, a był on spory. Wystarczyło przeprosić, danke i jechało się dalej. Równolegle do ścieżki prowadzi ścieżka dojazdowa dla służb odpowiedzialnych za wał, więc można tamtędy jechać, tyle że nie ma się widoków dla których się tu przyjechało.
Widać że dużo Polaków tamtędy jeździ ;) © Abarth
Jeden z dwóch starych mostów kolejowych Siekierki - Wriezen © Jarro
List intencyjny © Abarth
Most zarasta, a można by było poprowadzić tędy ścieżkę rowerową i połączyć ją z Niemiecką © Abarth
Filary mostu drogowego © Jarro
Żeby nie było, że nie byłem ;) © Abarth
Tutaj nie wjedziesz... © Abarth
Nieopodal mostu jest miejsce postojowe i tam zrobiliśmy sobie chwilę odpoczynku na jedzenie/picie. Jarro zbliżając się do dotychczasowej życiówki, nie czuł szczególnego zmęczenia. To jedziemy dalej. Jedziemy około 80 km w neutralnym wietrze, na wysokości Osinowa Dolnego, zaczyna się w mordę wind i średnia spada, specjalnie sprawdziłem - do tej pory wynosiła licznikowe dokładnie 23,05km/h.
Śluza na kanale Odra-Hawela © Jarro
Wtedy przypomniałem sobie że byłem tam 2 lata temu jadąc do Cedyni. Wtedy byłem tępy - tak to bym zjadł coś w Osinowie i jasne że wrócił ścieżka rowerową po zachodniej stronie Odry. No cóż...
Śluza v2 © Jarro
Pit stop, blisko stówa, ale jarro trzyma fason © Abarth
Po pit stopie czas na walkę z "w mordę windem" Przez 90% całej trasy byłem na przodzie, bo mimo wypadku, jakoś ten dystans mnie od początku nie przerażał, więc jechałem pierwszy i... cała trasę także bez lockout'a - po pierwsze by mieć większy komfort (i tak ścieżki były równe), a po drugie... by poczuć że coś jechałem. I tak wracaliśmy w tempie, ale o tym później.
Barka na następnej śluzie, nieopodal © Abarth
Przy okazji urodził się na pomysł na trasę wzdłuż kanału, także po ścieżce rowerowej. Zahacza o Niederfinow, gdzie znajduje się najstarsza podnośnia statków w Niemczech. Miałem o tym na uczelni, warto by się tam wybrać, tym bardziej że jak się okazuje są predyspozycje. Jedziemy i jedziemy, wiatr coraz bardziej daje się we znaki, a tu...
...ścieżka na krótkim fragmencie jest zamknięta © Abarth
Kalkulujemy trasę i jedziemy objazdem przez Schwedt.
Najpierw jednak podjazd 10% - foto jak już wjechaliśmy © Abarth
Chińskie blachosmrody zalewają także Niemcy © Abarth
W Schwedt zacząłem głodnieć, podjechaliśmy do Krajnika Dolnego na długi i pożywny bratwurst :D Wtedy też zamieniliśmy telefony do endomondo, mój zdychał, zrzuciłem swoją trasę, a jarro włączył swój. Po jedzeniu, pełni mocy i wyposażeni w energie i wodę do mety pojechaliśmy dalej wzdłuż Odry.
Kolejna śluza na Odrze © Abarth
Wąsko, ale daje radę © Jarro
Kolejne zwierzęta przy trasie - krowy... © Jarro
... i owce © Jarro
Meeee © Abarth
Nie ma to jak miękkie lądowanie ;) © Jarro
Słońce chyliło się ku zachodowi. Zbliżaliśmy się do elektrowni Dolna Odra, znak że już nie daleko.
Z tej perspektywy jeszcze jej nie widziałem © Abarth
Ja i goniący mnie żółw :D © Abarth
Nieopodal Gartz - szerszy highroad © Abarth
Po 10h znów Polska... © Abarth
... i zaczęło się ciekawie. Od razu dziury, ciężarówki, większy ruch. Inny świat.
Od Gryfina do Szczecina włączyłem lockouta i to jedyny fragment, gdzie go użyłem. Na ostatnich 15 - 20 km do domu, Jarro przyjął moją taktykę - prędkość podróżna 30km/h, czyli im więcej przejedziesz, tym szybciej jedziesz. Ogólnie jego tempo było takie samo jakby w nogach miał 50, a nie przeszło 150km.
Po 20 - Szczecin welcome © Abarth
Ostatnie km trzeba było już jechać na światłach - w domu byliśmy około 20:40.
Podsumowanie wycieczki - km © Abarth
Podsumowanie wycieczki - czas © Abarth
Podsumowanie wycieczki - AVG © Abarth
Ogólnie wycieczka super, jak wyjechaliśmy z Kostrzyna to przez 130 km ani samochodu - rewelacja, nudno, ale bezpiecznie. Jarro dał bez problemu radę, mi też ta trasa, zgodnie z przewidywaniami w kość nie dała. Gdybyśmy pojechali pociągiem 2h wcześniejszym na pewno siła była na dokręcenie do 200, a ja może pokusiłbym się na 250km, no, ale nie tym razem. Teraz czas na smarowanie napędu, no i czekam na... 200 ;)
Trasy:
Druga trasa, dzięki uprzejmości Jarro, podzieliliśmy trasy na 2 telefony, mój padł w okolicach Schwedt.
Pobudka około 6:30. Pakowanie, porządne śniadanie, i dojazd 8km na dworzec Szczecin Podjuchy, skąd mieliśmy pociąg do Kostrzyna. Chcieliśmy jechać pociągiem o 2h wcześniejszym, by na spokojnie trasę przejechać, wg. strony PKP wcześniejszy pociąg nie miał przewozu rowerów, ten późniejszy tak - u konduktorki dowiedzieliśmy się że to ten sam typ pociągu, więc to była bzdura - cenna wskazówka na przyszłość. Ciekawe jest także że ze Szczecina do Kostrzyna pociąg jedzie 2:20, wracając pół godziny szybciej...
Wysiadka w Kostrzynie © Abarth
Ostatnio zdjęć nie dodawałem, na tą wycieczkę wziąłem zregenerowaną Nokię jako aparat i HTC jako endomondo, jarro także normalny aparat, także dzisiaj zdjęć będzie dużo. Bardzo dużo.
Od razu po wyjściu z pociągu odpalam endomondo i kierujemy się w stronę granicy. Godzina 10:45.
Granica Polsko - Niemiecka © Abarth
Żegnamy Kostrzyn - kolejna gmina zaliczona ;) © Abarth
Po przekroczeniu granicy postój na ogarnięcie się przy pomniku porucznika Wilhelma © Abarth
Po chwili odnaleźliśmy szlak. Szlak jest fajny i w 100% asfaltowany, z tym że jest wąski, zbyt wąski. Mały minus dla Niemców.
Mijanie się z sakwiarzami (których nie brakowało), nie było takie łatwe © Abarth
Postój przy obelisku pamięci Armii Czerwonej, forsującej w tym miejscu Odrę © Abarth
Ławeczka, mapa, stojaki na rowery za ramę, nie wyrwikółki - to są Niemcy.
Po drodze, wzdłuż wału, mnóstwo żyjącego tam ptactwa © Jarro
Łabędzie © Jarro
Gęsi © Jarro
Mała przystań © Abarth
Biuro projektowe Ferrari :D © Abarth
Typowy widok - rzeka i w oddali sakwiarz, czyli problem z wyprzedzaniem © Abarth
Nie żebym coś do nich miał, po prostu wina Niemców, zbyt wąska ścieżka, w stosunku do ruchu, który tam się odbywał, a był on spory. Wystarczyło przeprosić, danke i jechało się dalej. Równolegle do ścieżki prowadzi ścieżka dojazdowa dla służb odpowiedzialnych za wał, więc można tamtędy jechać, tyle że nie ma się widoków dla których się tu przyjechało.
Widać że dużo Polaków tamtędy jeździ ;) © Abarth
Jeden z dwóch starych mostów kolejowych Siekierki - Wriezen © Jarro
List intencyjny © Abarth
Most zarasta, a można by było poprowadzić tędy ścieżkę rowerową i połączyć ją z Niemiecką © Abarth
Filary mostu drogowego © Jarro
Żeby nie było, że nie byłem ;) © Abarth
Tutaj nie wjedziesz... © Abarth
Nieopodal mostu jest miejsce postojowe i tam zrobiliśmy sobie chwilę odpoczynku na jedzenie/picie. Jarro zbliżając się do dotychczasowej życiówki, nie czuł szczególnego zmęczenia. To jedziemy dalej. Jedziemy około 80 km w neutralnym wietrze, na wysokości Osinowa Dolnego, zaczyna się w mordę wind i średnia spada, specjalnie sprawdziłem - do tej pory wynosiła licznikowe dokładnie 23,05km/h.
Śluza na kanale Odra-Hawela © Jarro
Wtedy przypomniałem sobie że byłem tam 2 lata temu jadąc do Cedyni. Wtedy byłem tępy - tak to bym zjadł coś w Osinowie i jasne że wrócił ścieżka rowerową po zachodniej stronie Odry. No cóż...
Śluza v2 © Jarro
Pit stop, blisko stówa, ale jarro trzyma fason © Abarth
Po pit stopie czas na walkę z "w mordę windem" Przez 90% całej trasy byłem na przodzie, bo mimo wypadku, jakoś ten dystans mnie od początku nie przerażał, więc jechałem pierwszy i... cała trasę także bez lockout'a - po pierwsze by mieć większy komfort (i tak ścieżki były równe), a po drugie... by poczuć że coś jechałem. I tak wracaliśmy w tempie, ale o tym później.
Barka na następnej śluzie, nieopodal © Abarth
Przy okazji urodził się na pomysł na trasę wzdłuż kanału, także po ścieżce rowerowej. Zahacza o Niederfinow, gdzie znajduje się najstarsza podnośnia statków w Niemczech. Miałem o tym na uczelni, warto by się tam wybrać, tym bardziej że jak się okazuje są predyspozycje. Jedziemy i jedziemy, wiatr coraz bardziej daje się we znaki, a tu...
...ścieżka na krótkim fragmencie jest zamknięta © Abarth
Kalkulujemy trasę i jedziemy objazdem przez Schwedt.
Najpierw jednak podjazd 10% - foto jak już wjechaliśmy © Abarth
Chińskie blachosmrody zalewają także Niemcy © Abarth
W Schwedt zacząłem głodnieć, podjechaliśmy do Krajnika Dolnego na długi i pożywny bratwurst :D Wtedy też zamieniliśmy telefony do endomondo, mój zdychał, zrzuciłem swoją trasę, a jarro włączył swój. Po jedzeniu, pełni mocy i wyposażeni w energie i wodę do mety pojechaliśmy dalej wzdłuż Odry.
Kolejna śluza na Odrze © Abarth
Wąsko, ale daje radę © Jarro
Kolejne zwierzęta przy trasie - krowy... © Jarro
... i owce © Jarro
Meeee © Abarth
Nie ma to jak miękkie lądowanie ;) © Jarro
Słońce chyliło się ku zachodowi. Zbliżaliśmy się do elektrowni Dolna Odra, znak że już nie daleko.
Z tej perspektywy jeszcze jej nie widziałem © Abarth
Ja i goniący mnie żółw :D © Abarth
Nieopodal Gartz - szerszy highroad © Abarth
Po 10h znów Polska... © Abarth
... i zaczęło się ciekawie. Od razu dziury, ciężarówki, większy ruch. Inny świat.
Od Gryfina do Szczecina włączyłem lockouta i to jedyny fragment, gdzie go użyłem. Na ostatnich 15 - 20 km do domu, Jarro przyjął moją taktykę - prędkość podróżna 30km/h, czyli im więcej przejedziesz, tym szybciej jedziesz. Ogólnie jego tempo było takie samo jakby w nogach miał 50, a nie przeszło 150km.
Po 20 - Szczecin welcome © Abarth
Ostatnie km trzeba było już jechać na światłach - w domu byliśmy około 20:40.
Podsumowanie wycieczki - km © Abarth
Podsumowanie wycieczki - czas © Abarth
Podsumowanie wycieczki - AVG © Abarth
Ogólnie wycieczka super, jak wyjechaliśmy z Kostrzyna to przez 130 km ani samochodu - rewelacja, nudno, ale bezpiecznie. Jarro dał bez problemu radę, mi też ta trasa, zgodnie z przewidywaniami w kość nie dała. Gdybyśmy pojechali pociągiem 2h wcześniejszym na pewno siła była na dokręcenie do 200, a ja może pokusiłbym się na 250km, no, ale nie tym razem. Teraz czas na smarowanie napędu, no i czekam na... 200 ;)
Dane wycieczki:
Km: | 178.28 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 07:50 | km/h: | 22.76 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 23.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 3200kcal | Podjazdy: | 200m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Popołudniowy rozjazd... Schwinna
Czwartek, 22 sierpnia 2013 | dodano:22.08.2013
Na maratonie Schwinn jako crossówka na MTB poradził sobie znakomicie, ale przejeżdżanie przez kałuże przy 30km/h+ odcisnął lekko bo lekko, ale ślad mechaniczny - zatarte platformy (by nie użyć innego słowa, także na p) ;)
Trasa:
Na początek Schwinn zamiast rozjazdu dostał ostry wpieprz (patrząc na trasę to chyba dobre określenie) po kostce i pod górę. W rowerze crossowym taka trasa nie jest mile widziana, ale sprzęt dał radę - tym się jeździ, nie ogląda ;) Bez zdjęć z trasy. Pod koniec tygodnia planuję jakąś trzy cyfrówkę z Jarro - będzie to jego życiówka, a moja poniekąd - tak daleko po wypadku jeszcze się nie zapuszczałem. Platformy sprawdzone, rower gotowy - czy trasa dojdzie do skutku zależy od stanu zdrowia współbikera.
Trasa:
Na początek Schwinn zamiast rozjazdu dostał ostry wpieprz (patrząc na trasę to chyba dobre określenie) po kostce i pod górę. W rowerze crossowym taka trasa nie jest mile widziana, ale sprzęt dał radę - tym się jeździ, nie ogląda ;) Bez zdjęć z trasy. Pod koniec tygodnia planuję jakąś trzy cyfrówkę z Jarro - będzie to jego życiówka, a moja poniekąd - tak daleko po wypadku jeszcze się nie zapuszczałem. Platformy sprawdzone, rower gotowy - czy trasa dojdzie do skutku zależy od stanu zdrowia współbikera.
Dane wycieczki:
Km: | 55.05 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 02:43 | km/h: | 20.26 |
Pr. maks.: | 49.40 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1176kcal | Podjazdy: | 358m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Pętelka między jeziorami
Piątek, 16 sierpnia 2013 | dodano:20.08.2013
Kolejny dzień wypoczynku. Tym razem wczorajsza wycieczka dała się mamie we znaki, dlatego miała być krótka i właściwie wieczorna.
Trasa:
Trasa jak trasa, z tym że pod koniec był piaszczysty (niemal pustynny:P) fragment, gdzie oczywiście cieniutkie i gładkie Continentale w Schwinnie... położyły mnie na glebie ;) Lekko, niegroźne rozbiłem kolano, dlatego kolejnego dnia odpuściłem rower i siedziałem w domku. W czasie dodawania wpisu już jest ok. Maraton mnie nie powalił, lightowa trasa tak. A propos maratonu - otrzymałem foty od Foto MTB, oczywiście jak to profesjonaliści - zdjęcia bardzo dobre. Kilka zamieszczam poniżej:
Attack! © Foto MTB
Im bardziej uwalony, tym większy fun ;) © Foto MTB
Na punkcie po podjeździe nie brałem wody, mając ją w bidonie - to był błąd © Foto MTB
I jak wspominałem sprinterski finish z różnicą do 0,1s, zakończony sukcesem ;)
I tak koleś był z M3, a więc był lepszy ode mnie około 10 minut © Foto MTB
I kilka impresyjnych zdjęć - w paczce jest ich około 90 - warto kupić:
W dół po płytach w błoto © Foto MTB
Podjazd po płytach z góry © Foto MTB
Ekipa Foto MTB © Foto MTB
Meta © Foto MTB
Kluczowy, ostatni podjazd po płytach gdzie wielu ludzi odpuściło © Foto MTB
Gotowa woda czekająca po podjeździe © Foto MTB
Maraton jak już wspominałem całkiem dla mnie udany, ważne że bez glebowo i bezawaryjnie, pogoda dopisała, fotki i organizacja bardzo dobra, czego chcieć więcej? Wypad do Cieszyna udany, ale teraz wracam do turystycznych wycieczek - na dłuższą metę Schwinn na MTB się nie nadaje, choć raz do roku na Miedwie go poświęcę - poradził sobie ;)
Trasa:
Trasa jak trasa, z tym że pod koniec był piaszczysty (niemal pustynny:P) fragment, gdzie oczywiście cieniutkie i gładkie Continentale w Schwinnie... położyły mnie na glebie ;) Lekko, niegroźne rozbiłem kolano, dlatego kolejnego dnia odpuściłem rower i siedziałem w domku. W czasie dodawania wpisu już jest ok. Maraton mnie nie powalił, lightowa trasa tak. A propos maratonu - otrzymałem foty od Foto MTB, oczywiście jak to profesjonaliści - zdjęcia bardzo dobre. Kilka zamieszczam poniżej:
Attack! © Foto MTB
Im bardziej uwalony, tym większy fun ;) © Foto MTB
Na punkcie po podjeździe nie brałem wody, mając ją w bidonie - to był błąd © Foto MTB
I jak wspominałem sprinterski finish z różnicą do 0,1s, zakończony sukcesem ;)
I tak koleś był z M3, a więc był lepszy ode mnie około 10 minut © Foto MTB
I kilka impresyjnych zdjęć - w paczce jest ich około 90 - warto kupić:
W dół po płytach w błoto © Foto MTB
Podjazd po płytach z góry © Foto MTB
Ekipa Foto MTB © Foto MTB
Meta © Foto MTB
Kluczowy, ostatni podjazd po płytach gdzie wielu ludzi odpuściło © Foto MTB
Gotowa woda czekająca po podjeździe © Foto MTB
Maraton jak już wspominałem całkiem dla mnie udany, ważne że bez glebowo i bezawaryjnie, pogoda dopisała, fotki i organizacja bardzo dobra, czego chcieć więcej? Wypad do Cieszyna udany, ale teraz wracam do turystycznych wycieczek - na dłuższą metę Schwinn na MTB się nie nadaje, choć raz do roku na Miedwie go poświęcę - poradził sobie ;)
Dane wycieczki:
Km: | 48.45 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 03:05 | km/h: | 15.71 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 649kcal | Podjazdy: | 192m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Ścieżką rowerową Połczyn Zdrój - Cieszyno
Czwartek, 15 sierpnia 2013 | dodano:20.08.2013
Drugi dzień i pomysł na objechanie reszty ścieżki rowerowej Połczyn Zdrój - Złocieniec, nieznany pozostał większy fragment od Cieszyna do Połczyna. Po wczorajszym mama się trochę poobijała (brak wprawy w jeździe), ale wizja przeszło 50km nie przeraziła jej. To pojechaliśmy.
Trasa:
Paradoksalnie mam duży problem przy AVG około 15km/h. Jestem nierozgrzany i co widać po wykresie prędkości co chwile robiłem zrywy do przodu. Ale potem trzeba było poczekać, a tego nienawidzę - znowu robi się zimno - zimny silnik nie ciągnie :P
Zdjęć nie robiłem - przy tej mizernej przelotowej prędkości przy wyciąganiu telefonu mogłem się glebnąć - ale byłem wyrozumiały ;)
Ścieżka przez 90% długości równa jak stół, także z infrastrukturą towarzyszącą. Jedynie kawałek jest żwirowy, ale ubity że bez problemu 30 można jechać. Ścieżka super, w Szczecinie takich leśnych brakuje... A mama - dała radę - szok :D
Trasa:
Paradoksalnie mam duży problem przy AVG około 15km/h. Jestem nierozgrzany i co widać po wykresie prędkości co chwile robiłem zrywy do przodu. Ale potem trzeba było poczekać, a tego nienawidzę - znowu robi się zimno - zimny silnik nie ciągnie :P
Zdjęć nie robiłem - przy tej mizernej przelotowej prędkości przy wyciąganiu telefonu mogłem się glebnąć - ale byłem wyrozumiały ;)
Ścieżka przez 90% długości równa jak stół, także z infrastrukturą towarzyszącą. Jedynie kawałek jest żwirowy, ale ubity że bez problemu 30 można jechać. Ścieżka super, w Szczecinie takich leśnych brakuje... A mama - dała radę - szok :D
Dane wycieczki:
Km: | 66.68 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 04:10 | km/h: | 16.00 |
Pr. maks.: | 54.50 | Temperatura: | 25.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1376kcal | Podjazdy: | 571m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Cieszyno => Złocieniec =>Cieszyno
Środa, 14 sierpnia 2013 | dodano:20.08.2013
Powrót do Cieszyna, gdzie już byłem i bardzo mi się podobało - zarówno sam nocleg w domkach, jak i tereny do jazdy (nie tylko rowerem). Pojechałem tam z rodzicami... no właśnie, nie tylko z jarro, ale także z mamą, której po maratonie spodobało się pokręcenie. Turystyczne pokręcenie. Pierwsza jej jazda i to "turystyczne pokręcenie" jak się zarzekała wynosiło chwilami 30 km/h :D Coś z tego chyba będzie...
Dane wycieczki:
Km: | 17.54 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 15.71 |
Pr. maks.: | 35.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 30m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Rozgrzewka przed + rozjazd po maratonie
Sobota, 10 sierpnia 2013 | dodano:13.08.2013
Gwoli statystyk - rozgrzewka 25 minut, rozjazd 15, dojazd na serwis w celu umycia z błota = 29km. Teraz czas na relaks w Cieszynie, gdzie już "służbowo" byłem - pora pojechać w miejsca gdzie jeszcze tam nie byłem. Dzięki michuss za link ze szlakami.
Dane wycieczki:
Km: | 29.50 | Km teren: | 0.50 | Czas: | 01:15 | km/h: | 23.60 |
Pr. maks.: | 35.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 20m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
VIII maraton MTB dookoła jeziora Miedwie
Sobota, 10 sierpnia 2013 | dodano:12.08.2013Kategoria Wyścigi
I przyszedł czas na debiutancki start w maratonie. Wybór padł na maraton dookoła jeziora Miedwie, organizowany przez STC. Dlaczego Miedwie? Powody są 2. Po pierwsze bliskość miejsca - około 30km od domu. Po drugie jest to jeden z nielicznych (jak nie jedyny) maraton, gdzieSchwinn bez problemu da sobie radę. Dopisek MTB jest trochę na wyrost.
Trasa:
Celem było dojechanie do mety, bez kontuzji. Po objeździe doszedłem do wniosku że jest tyle kolizji, upadków i czasem głupich zachowań, że dojechanie w całości było nie jako sukcesem. Zresztą na samym maratonie 7 lub 9 osób nie dojechało, trafiło do szpitala.
Sprzęt gotowy do drogi © Abarth
Wyjazd około 8, by na miejscu być po pół godzinie. Dzień wcześniej odebrałem pakiet startowy, by nie stać w kolejce. Niestety nie wszyscy o tym pomyśleli, bowiem kolejka do biura tuż przed startem była niczym jak za PRL'u, opóźniła start mojej kategorii o całą godzinę.
8:30 - wypakowanie rowerów z samochodu, przyklejenie numeru startowego (chip założyłem już w domu). Niestety wtedy też zorientowałem się że nie wziąłem normalnego aparatu - zatem zdjęć malutko...
9:00 - czas na rozgrzewkę ścieżką rowerową do Stargardu. Niestety nic to nie dało, rozgrzany dowiedziałem się że start się opóźni około godziny. I tutaj mały minus dla organizatorów - zapowiedziano start o 11, faktyczny odbył się o 10:40. A jeżeli ktoś pojechał się rozgrzewać?
W oczekiwaniu na start © Abarth
10:40 - start. Niestety jako debiutant nie miałem wprawy i doświadczenia i startowałem w 3/4 peletonu, co w konsekwencji spowodowało że "przegrałem" czas poniżej 2h. Początkowe 30km jest po asfalcie i tutaj Schwinn miał niejako przewagę, mimo że jest ciężki, nie mam SPD (i nie będę miał), to starałem się dogonić docelowy peleton składający się z około 20 bikerów. I po raz kolejny niestety - większość grupek było dla mnie albo za wolnych, albo za szybkich, peleton mi nie uciekał, ale traciłem do niego ze 100 metrów i za cholerę nie dociągnąłem - nie miałem z kim. Przez pewien okres jechałem z kolesiem na 29erze, szło nam całkiem nieźle, ale tylko przez około 5-7km, potem stwierdziłem że jadę za wolno, chciałem dać mocniejszą zmianę, jak się obejrzałem był już 50 metrów z tyłu...
Około 11:40 dojechałem do bufetu, zatem średnia na asfalcie wyniosła około 31km/h. Całkiem nieźle biorąc pod uwagę że niemal cały czas jechałem sam. Tutaj zaczynają się płyty, a ja po walce z dość sporym wiatrem byłem trochę ujechany. Na płytach średnia wyniosła około 26km/h. Zyskiwałem na podjazdach, trzymałem się na zjazdach. Na punkcie pomiaru czas 1:31. Stwierdziłem że już nie dam rady poniżej 2h. Znowu nie miałem za bardzo z kim pojechać - na płytach byli dla mnie już tylko za wolni, ci szybsi uciekli mi na asfalcie. Znowu jechałem na własną rękę. Prędkość na płytach około 25 - 27 km/h. Wiedziałem że tracę, na treningu mimo że jadąc wtedy z domu na miejsce, jechałem tamtędy szybciej. Ostatnie 5 km to już rzeźnia, ale paradoksalnie nogi chciały kręcić, wysiadły ręce i zaczął boleć kręgosłup. Dziwne uczucie. Noga kręci, ale te wibracje powodowały że moc nie przekładała się na prędkość - ostatni fragment to średnia około 20km/h. Na samej promenadzie, gdzie się na ostatnie 500m wypłaszczyło, pocisnąłem ostatkiem sił, także 1 gościa wyprzedziłem na pewno, a drugiemu "wystawiłem koło" - różnica do 0,1s. Na mecie medal i oczywiście picie. Po wyścigu dobry obiad regeneracyjny.
Byłem, zobaczyłem, się doświadczyłem i medal zdobyłem :P © Abarth
Około 16 w amfiteatrze udekorowano zwycięzców oraz odbyła się loteria nagród - oczywiście nic nie wygrałem. Od skuterów, telewizorów, trenażerów do bonów i voucher'ów.
Dekoracja zwycięzców kategorii m2 © Abarth
Osobiście cel osiągnięty z nawiązką. Chciałem dojechać bez problemu, po cichu liczyłem na top 100 M2 - cel osiągnięty. Patrząc z punktu widzenia moich ostatnich 2 lat problemów zdrowotnych, brak SPD, doświadczenia i lekkiego 29er'a poniższe wyniki uznaję za satysfakcjonujące.
Wynik:
M2 - 81/193
OPEN - 407/1199
Czas: 2:04:58
AVG: 27.8km/h
Tempo: 2:09/km
Rower mimo że jest tylko "sport hybrid bike" bezproblemowo dał radę, choć to jedyny maraton, w którym jest sens nim wystartować. Osobiście czuję że gdyby nie start w końcu peletonu, ból rąk i pleców czas byłby kilka minut lepszy - nogi nie dały z siebie wszystkiego.
Szkoda że akurat takie foto mam - rower był CAŁY w błocie... i o to chodzi ;) © Abarth
Atmosfera bardzo przyjemna, fajni ludzie, dobrze zabezpieczona i oznakowana trasa. Na + zasługują także miejscowi, którzy dopingowali, nie ograniczając się tylko do klaskania. Duży +. Za rok na pewno startuje i polecam start wszystkim - nie jestem stałym bywalcem, ale przy obiadku słyszałem od maratończyka że to jeden z lepiej zorganizowanych maratonów MTB w Polsce. Za rok wracam ze zmienioną taktyką - czas 2:04:58s jest dobrym czasem wyjściowym do poprawy - wiem że jest szansa, nogi w ogóle nie zmęczone, popracować trzeba nad rękoma i mięśniami pleców. A co do taktyki na przyszły rok to zachowam to dla siebie ;)
Trasa:
Celem było dojechanie do mety, bez kontuzji. Po objeździe doszedłem do wniosku że jest tyle kolizji, upadków i czasem głupich zachowań, że dojechanie w całości było nie jako sukcesem. Zresztą na samym maratonie 7 lub 9 osób nie dojechało, trafiło do szpitala.
Sprzęt gotowy do drogi © Abarth
Wyjazd około 8, by na miejscu być po pół godzinie. Dzień wcześniej odebrałem pakiet startowy, by nie stać w kolejce. Niestety nie wszyscy o tym pomyśleli, bowiem kolejka do biura tuż przed startem była niczym jak za PRL'u, opóźniła start mojej kategorii o całą godzinę.
8:30 - wypakowanie rowerów z samochodu, przyklejenie numeru startowego (chip założyłem już w domu). Niestety wtedy też zorientowałem się że nie wziąłem normalnego aparatu - zatem zdjęć malutko...
9:00 - czas na rozgrzewkę ścieżką rowerową do Stargardu. Niestety nic to nie dało, rozgrzany dowiedziałem się że start się opóźni około godziny. I tutaj mały minus dla organizatorów - zapowiedziano start o 11, faktyczny odbył się o 10:40. A jeżeli ktoś pojechał się rozgrzewać?
W oczekiwaniu na start © Abarth
10:40 - start. Niestety jako debiutant nie miałem wprawy i doświadczenia i startowałem w 3/4 peletonu, co w konsekwencji spowodowało że "przegrałem" czas poniżej 2h. Początkowe 30km jest po asfalcie i tutaj Schwinn miał niejako przewagę, mimo że jest ciężki, nie mam SPD (i nie będę miał), to starałem się dogonić docelowy peleton składający się z około 20 bikerów. I po raz kolejny niestety - większość grupek było dla mnie albo za wolnych, albo za szybkich, peleton mi nie uciekał, ale traciłem do niego ze 100 metrów i za cholerę nie dociągnąłem - nie miałem z kim. Przez pewien okres jechałem z kolesiem na 29erze, szło nam całkiem nieźle, ale tylko przez około 5-7km, potem stwierdziłem że jadę za wolno, chciałem dać mocniejszą zmianę, jak się obejrzałem był już 50 metrów z tyłu...
Około 11:40 dojechałem do bufetu, zatem średnia na asfalcie wyniosła około 31km/h. Całkiem nieźle biorąc pod uwagę że niemal cały czas jechałem sam. Tutaj zaczynają się płyty, a ja po walce z dość sporym wiatrem byłem trochę ujechany. Na płytach średnia wyniosła około 26km/h. Zyskiwałem na podjazdach, trzymałem się na zjazdach. Na punkcie pomiaru czas 1:31. Stwierdziłem że już nie dam rady poniżej 2h. Znowu nie miałem za bardzo z kim pojechać - na płytach byli dla mnie już tylko za wolni, ci szybsi uciekli mi na asfalcie. Znowu jechałem na własną rękę. Prędkość na płytach około 25 - 27 km/h. Wiedziałem że tracę, na treningu mimo że jadąc wtedy z domu na miejsce, jechałem tamtędy szybciej. Ostatnie 5 km to już rzeźnia, ale paradoksalnie nogi chciały kręcić, wysiadły ręce i zaczął boleć kręgosłup. Dziwne uczucie. Noga kręci, ale te wibracje powodowały że moc nie przekładała się na prędkość - ostatni fragment to średnia około 20km/h. Na samej promenadzie, gdzie się na ostatnie 500m wypłaszczyło, pocisnąłem ostatkiem sił, także 1 gościa wyprzedziłem na pewno, a drugiemu "wystawiłem koło" - różnica do 0,1s. Na mecie medal i oczywiście picie. Po wyścigu dobry obiad regeneracyjny.
Byłem, zobaczyłem, się doświadczyłem i medal zdobyłem :P © Abarth
Około 16 w amfiteatrze udekorowano zwycięzców oraz odbyła się loteria nagród - oczywiście nic nie wygrałem. Od skuterów, telewizorów, trenażerów do bonów i voucher'ów.
Dekoracja zwycięzców kategorii m2 © Abarth
Osobiście cel osiągnięty z nawiązką. Chciałem dojechać bez problemu, po cichu liczyłem na top 100 M2 - cel osiągnięty. Patrząc z punktu widzenia moich ostatnich 2 lat problemów zdrowotnych, brak SPD, doświadczenia i lekkiego 29er'a poniższe wyniki uznaję za satysfakcjonujące.
Wynik:
M2 - 81/193
OPEN - 407/1199
Czas: 2:04:58
AVG: 27.8km/h
Tempo: 2:09/km
Rower mimo że jest tylko "sport hybrid bike" bezproblemowo dał radę, choć to jedyny maraton, w którym jest sens nim wystartować. Osobiście czuję że gdyby nie start w końcu peletonu, ból rąk i pleców czas byłby kilka minut lepszy - nogi nie dały z siebie wszystkiego.
Szkoda że akurat takie foto mam - rower był CAŁY w błocie... i o to chodzi ;) © Abarth
Atmosfera bardzo przyjemna, fajni ludzie, dobrze zabezpieczona i oznakowana trasa. Na + zasługują także miejscowi, którzy dopingowali, nie ograniczając się tylko do klaskania. Duży +. Za rok na pewno startuje i polecam start wszystkim - nie jestem stałym bywalcem, ale przy obiadku słyszałem od maratończyka że to jeden z lepiej zorganizowanych maratonów MTB w Polsce. Za rok wracam ze zmienioną taktyką - czas 2:04:58s jest dobrym czasem wyjściowym do poprawy - wiem że jest szansa, nogi w ogóle nie zmęczone, popracować trzeba nad rękoma i mięśniami pleców. A co do taktyki na przyszły rok to zachowam to dla siebie ;)
Dane wycieczki:
Km: | 57.85 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 02:04 | km/h: | 27.99 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 988kcal | Podjazdy: | 130m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |