Statystyki

  • Kilometry z bikestats: 9004.51 km
  • W tym off-road: 809.40 km (8.99%)
  • Czas na siodełku: 17d 13h 24m
  • Kręcę ze średnią: 21.37 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Ostatni sezon z BS

button stats bikestats.pl

Poprzednie sezony

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy

Mój sprzęt

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy abarth.bikestats.pl

Archiwum

Powered by

Wpisy archiwalne w kategorii

Najdłuższe

Dystans całkowity:2072.05 km (w terenie 56.50 km; 2.73%)
Czas w ruchu:92:42
Średnia prędkość:22.35 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Suma podjazdów:11797 m
Suma kalorii:6898 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:172.67 km i 7h 43m
Więcej statystyk

Powrót do przeszłości spełniając swój sen o przyszłości...

Sobota, 7 września 2013 | dodano:09.09.2013Kategoria Najdłuższe
Intrygujący tytuł, ale właściwie w pełni uzasadniony. Pojechałem z Jarro do Choszczna, gdzie tam niemal 2 lata temu pomogli mi w powrocie do normalności po wypadku, że nie tylko żyje, ale i jeżdżę na rowerze... prawie 200 km... :D Łatwo nie mieli - początki były od nauki chodzenia i równowagi...

Trasy:




Wyjazd około 9. Pogoda miała być i w pierwszym momencie faktycznie była rewelacyjna - zero chmur, nie za ciepło - idealnie by trzasnąć coś pod 200. Niestety cała droga do Choszczna to był jeden wielki, mocny "w mordę wind".


Droga do Wielgowa wczesnym rankiem © Abarth

Z Wielgowa przez las do Niedźwiedzia po szutrowo - piachowej ścieżce - mając w głowie spory dystans przejechałem ten fragment na spokojnie. W okolicach Stargardu zaczęło wiać aż (nie) miło - na zjazdach trzeba było cisnąć(!) by utrzymać przelotową 22km/h.


Ścieżka rowerowa... © Abarth


... obok fabryki opon Bridgestone nieopodal Stargardu © Abarth

Prawdę mówiąc po 40 km miałem już dosyć, bardziej dało to w kość niż po 180'tce. Ale że nie można być watą, weekend z tak ładną pogodą w przekroju oświetlenie/temperatura może być ostatni w tym roku trzeba było to wykorzystać - po prostu było trudniej.


Powitanie w Skalinie lub Kunowie - szkoda że nie było tego na maratonie ;) © Abarth


Zapowiada się gruba impreza... © Abarth


Wejście do zabytkowej cukierni w Kluczewie © Abarth

Jedziemy dalej, wiatr nie ustaje. Po 50 km wyszedłem na prowadzenie, by nie zejść z niego aż do Choszczna. Pod koniec zacząłem przyzwyczajać się do tego i poznałem konfiguracje biegów na takie "miłe" warunki - cały czas młynek, 22km/h i biegi w konfiguracji 2/3, z górki zawrotne 25km/h i zestawienie 2/4 - więcej nie dało rady wycisnąć. Już wolałbym jechać całą drogę z lekkim 2-3% podjazdem - na podjazdach zdarzało mi się jechać 30, czy nawet 40km/h, a tutaj? Jakbym się nie zagiął maxem było 25. Strasznie się jechało.


Postój na odwiedzenie krzaków ;) © Jarro


Po drodze monstrualny traktor © Abarth

Po niemal 4 i pół godziny wreszcie dojeżdżamy - średnia z "w mordę windem" wyniosła zawrotne 21km/h.


Po trudach z wiatrem cel wreszcie osiągnięty © Jarro

W Choszcznie podjechaliśmy najpierw pod aleje gwiazd kolarstwa w Choszcznie - a jakżeby inaczej ;)


Ryszard Szurkowski © Abarth


Każdy może sobie przyłożyć i porównać łapę ;) © Abarth

Dalej pojechaliśmy objechać jezioro Klukom, które kiedyś w ramach rehabilitacji zresztą obszedłem.


Jezioro Klukom © Abarth


Deptak nad jeziorem © Abarth


Kulturalna ścieżka wokół jeziora © Abarth


Jezioro widziane ze ścieżki © Abarth

Ścieżka zadbana i ubita - jednak można. Po objeździe jeziora, chcieliśmy zjeść pizze, by trzymało na drogę powrotną. Niestety, pizzerii takich gdzie można było zostawić rower "na oku" nie było, stanęło na kebabie, mimo pełnego "doposażenia" nie trzymało za długo.


Fontanna w Choszcznie © Abarth

Powrót, by nie kombinować również przez Dolice i następnie przez Pyrzyce. Tym razem wiatr był tylno - boczny, oczywiście dość mocny. Im jednak dalej tym słabł. Ale oczywiście w twarz był równie silny przez cały czas...


W drodze powrotnej przeprawa przez rzekę Jordan :D © Abarth

Po drodze jeszcze pit stop przed Lidlem w Pyrzycach by naładować energię. Tam także Schwinn ubił 2k km. I od 2000km zaczęła fiksować Sigma - jadąc 35km/h były skoki co wskazanie 35 i 15 i po chwili znowu 35 - a przecież licznik nowy, nie zajechany, porządny, niemiecki. Zwalniając do 25 znowu się naprawiło, w drodze jeszcze zauważyłem skoki km - może trzeba przeczyścić styki.


Podsumowanie wycieczki - km © Abarth


Podsumowanie wycieczki - czas © Abarth


Podsumowanie wycieczki - AVG © Abarth

AVG w drodze powrotnej wyniosło 25,5km/h, co na całej trasie dało 23,35km/h, biorąc pod uwagę początkową masakrę, na takiej trasie średnia jest niezła. Jakby ktoś mi powiedział jak byłem shitowany, że za niecałe 2 lata odwiedzę Choszczno na rowerze pomyślałbym że zgłupiał, a jednak. Rehabilitacyjnie Choszczno oceniam na 5, ale przy tym miałem kupę szczęścia. Do końca roku nie przewiduję tras dłuższych niż 100km - brak czasu + pogoda. Aha i żeby nie było że jestem psycholem - tak, ten wiatr dał mi trochę w kość, nie mówię że nie... :D Dane wycieczki:
Km:170.98Km teren:3.00 Czas:07:19km/h:23.37
Pr. maks.:52.00Temperatura:22.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 3698kcalPodjazdy:557mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Oder-Neiße-Radweg - Kostrzyn => Szczecin

Sobota, 24 sierpnia 2013 | dodano:26.08.2013Kategoria Najdłuższe
Przyszedł czas na prawdziwą, całodniową wycieczkę, czyli na normalny dystans na rowerze, przywodzący na myśl piękne dwusetki, lub ich okolice z 2011 roku. Jeszcze pół roku temu, jakby mi ktoś powiedział że będę miał ku temu okazję, po tym wszystkim co mnie spotkało pomyślałbym że zgłupiał, ale jakby ktoś powiedział mi że Jarro zrobi taki dystans, jak jeszcze rok temu ostatni raz jechał na rowerze 25 lat temu, to bym go wyśmiał. Jednak można.

Trasy:



Druga trasa, dzięki uprzejmości Jarro, podzieliliśmy trasy na 2 telefony, mój padł w okolicach Schwedt.

Pobudka około 6:30. Pakowanie, porządne śniadanie, i dojazd 8km na dworzec Szczecin Podjuchy, skąd mieliśmy pociąg do Kostrzyna. Chcieliśmy jechać pociągiem o 2h wcześniejszym, by na spokojnie trasę przejechać, wg. strony PKP wcześniejszy pociąg nie miał przewozu rowerów, ten późniejszy tak - u konduktorki dowiedzieliśmy się że to ten sam typ pociągu, więc to była bzdura - cenna wskazówka na przyszłość. Ciekawe jest także że ze Szczecina do Kostrzyna pociąg jedzie 2:20, wracając pół godziny szybciej...


Wysiadka w Kostrzynie © Abarth

Ostatnio zdjęć nie dodawałem, na tą wycieczkę wziąłem zregenerowaną Nokię jako aparat i HTC jako endomondo, jarro także normalny aparat, także dzisiaj zdjęć będzie dużo. Bardzo dużo.

Od razu po wyjściu z pociągu odpalam endomondo i kierujemy się w stronę granicy. Godzina 10:45.


Granica Polsko - Niemiecka © Abarth


Żegnamy Kostrzyn - kolejna gmina zaliczona ;) © Abarth


Po przekroczeniu granicy postój na ogarnięcie się przy pomniku porucznika Wilhelma © Abarth

Po chwili odnaleźliśmy szlak. Szlak jest fajny i w 100% asfaltowany, z tym że jest wąski, zbyt wąski. Mały minus dla Niemców.


Mijanie się z sakwiarzami (których nie brakowało), nie było takie łatwe © Abarth


Postój przy obelisku pamięci Armii Czerwonej, forsującej w tym miejscu Odrę © Abarth

Ławeczka, mapa, stojaki na rowery za ramę, nie wyrwikółki - to są Niemcy.


Po drodze, wzdłuż wału, mnóstwo żyjącego tam ptactwa © Jarro


Łabędzie © Jarro


Gęsi © Jarro


Mała przystań © Abarth


Biuro projektowe Ferrari :D © Abarth


Typowy widok - rzeka i w oddali sakwiarz, czyli problem z wyprzedzaniem © Abarth

Nie żebym coś do nich miał, po prostu wina Niemców, zbyt wąska ścieżka, w stosunku do ruchu, który tam się odbywał, a był on spory. Wystarczyło przeprosić, danke i jechało się dalej. Równolegle do ścieżki prowadzi ścieżka dojazdowa dla służb odpowiedzialnych za wał, więc można tamtędy jechać, tyle że nie ma się widoków dla których się tu przyjechało.


Widać że dużo Polaków tamtędy jeździ ;) © Abarth


Jeden z dwóch starych mostów kolejowych Siekierki - Wriezen © Jarro


List intencyjny © Abarth


Most zarasta, a można by było poprowadzić tędy ścieżkę rowerową i połączyć ją z Niemiecką © Abarth


Filary mostu drogowego © Jarro


Żeby nie było, że nie byłem ;) © Abarth


Tutaj nie wjedziesz... © Abarth

Nieopodal mostu jest miejsce postojowe i tam zrobiliśmy sobie chwilę odpoczynku na jedzenie/picie. Jarro zbliżając się do dotychczasowej życiówki, nie czuł szczególnego zmęczenia. To jedziemy dalej. Jedziemy około 80 km w neutralnym wietrze, na wysokości Osinowa Dolnego, zaczyna się w mordę wind i średnia spada, specjalnie sprawdziłem - do tej pory wynosiła licznikowe dokładnie 23,05km/h.


Śluza na kanale Odra-Hawela © Jarro

Wtedy przypomniałem sobie że byłem tam 2 lata temu jadąc do Cedyni. Wtedy byłem tępy - tak to bym zjadł coś w Osinowie i jasne że wrócił ścieżka rowerową po zachodniej stronie Odry. No cóż...


Śluza v2 © Jarro


Pit stop, blisko stówa, ale jarro trzyma fason © Abarth

Po pit stopie czas na walkę z "w mordę windem" Przez 90% całej trasy byłem na przodzie, bo mimo wypadku, jakoś ten dystans mnie od początku nie przerażał, więc jechałem pierwszy i... cała trasę także bez lockout'a - po pierwsze by mieć większy komfort (i tak ścieżki były równe), a po drugie... by poczuć że coś jechałem. I tak wracaliśmy w tempie, ale o tym później.


Barka na następnej śluzie, nieopodal © Abarth

Przy okazji urodził się na pomysł na trasę wzdłuż kanału, także po ścieżce rowerowej. Zahacza o Niederfinow, gdzie znajduje się najstarsza podnośnia statków w Niemczech. Miałem o tym na uczelni, warto by się tam wybrać, tym bardziej że jak się okazuje są predyspozycje. Jedziemy i jedziemy, wiatr coraz bardziej daje się we znaki, a tu...


...ścieżka na krótkim fragmencie jest zamknięta © Abarth

Kalkulujemy trasę i jedziemy objazdem przez Schwedt.


Najpierw jednak podjazd 10% - foto jak już wjechaliśmy © Abarth


Chińskie blachosmrody zalewają także Niemcy © Abarth

W Schwedt zacząłem głodnieć, podjechaliśmy do Krajnika Dolnego na długi i pożywny bratwurst :D Wtedy też zamieniliśmy telefony do endomondo, mój zdychał, zrzuciłem swoją trasę, a jarro włączył swój. Po jedzeniu, pełni mocy i wyposażeni w energie i wodę do mety pojechaliśmy dalej wzdłuż Odry.


Kolejna śluza na Odrze © Abarth


Wąsko, ale daje radę © Jarro


Kolejne zwierzęta przy trasie - krowy... © Jarro


... i owce © Jarro


Meeee © Abarth


Nie ma to jak miękkie lądowanie ;) © Jarro

Słońce chyliło się ku zachodowi. Zbliżaliśmy się do elektrowni Dolna Odra, znak że już nie daleko.


Z tej perspektywy jeszcze jej nie widziałem © Abarth


Ja i goniący mnie żółw :D © Abarth


Nieopodal Gartz - szerszy highroad © Abarth


Po 10h znów Polska... © Abarth

... i zaczęło się ciekawie. Od razu dziury, ciężarówki, większy ruch. Inny świat.

Od Gryfina do Szczecina włączyłem lockouta i to jedyny fragment, gdzie go użyłem. Na ostatnich 15 - 20 km do domu, Jarro przyjął moją taktykę - prędkość podróżna 30km/h, czyli im więcej przejedziesz, tym szybciej jedziesz. Ogólnie jego tempo było takie samo jakby w nogach miał 50, a nie przeszło 150km.


Po 20 - Szczecin welcome © Abarth

Ostatnie km trzeba było już jechać na światłach - w domu byliśmy około 20:40.


Podsumowanie wycieczki - km © Abarth


Podsumowanie wycieczki - czas © Abarth


Podsumowanie wycieczki - AVG © Abarth

Ogólnie wycieczka super, jak wyjechaliśmy z Kostrzyna to przez 130 km ani samochodu - rewelacja, nudno, ale bezpiecznie. Jarro dał bez problemu radę, mi też ta trasa, zgodnie z przewidywaniami w kość nie dała. Gdybyśmy pojechali pociągiem 2h wcześniejszym na pewno siła była na dokręcenie do 200, a ja może pokusiłbym się na 250km, no, ale nie tym razem. Teraz czas na smarowanie napędu, no i czekam na... 200 ;) Dane wycieczki:
Km:178.28Km teren:2.00 Czas:07:50km/h:22.76
Pr. maks.:43.00Temperatura:23.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 3200kcalPodjazdy:200mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Cedynia - szlakiem historii Pomorza Zachodniego

Środa, 17 sierpnia 2011 | dodano:18.08.2011Kategoria Najdłuższe
Prawie 2 tygodnie nie jeździłem - krótkie trasy już mnie nie kręcą, do tego stopnia że na dystanse 50 km nie chce mi się w ogóle ruszać roweru, stąd cały czas spędziłem na regeneracji sił przed kolejną dwusetką :)

Trasa:



Żeby wycieczka nie była bez sensu, a wpis skromny co zdarza mi się ostatnio ciągle porwałem się na trasę gdzie po prostu jest pełno miejsc do zwiedzenia - do historycznej już Cedyni i okolic.

Wyjazd o 10 w kierunku Gryfina. Pogoda dziś nie najgorsza, słonecznie z umiarkowanym wiatrem. Od Gryfina zaczyna się znienawidzona przeze mnie droga do Chojny w przekroju góra/dół - wolę cały czas płasko.


Pit-Stop w drodze do Chojny © Abarth

W Chojnie byłem około 12:30. Do Cedyni zostało mi jedynie 20 km, ale droga dłużyła się - co chwile na trasie odbywał się ruch wahadłowy.



Ruch wahadłowy na drodze do Cedyni - każdy cykl to 5 minut czekania - takich widoków miałem 4... © Abarth

A i tak wieśniaki, czerwone to cisną pod prąd, albo przejeżdżając ładują się na remontowany pas - byle nie czekać. Chciałbym by z przeciwka wtedy jechał radiowóz... :D


Znak rozpoznawczy gminy Cedynia... © Abarth


...jest i sama Cedynia ;) © Abarth

W samej Cedyni nie chciało mi się robić zdjęć - pojechałem od razu w stronę celów wycieczki, jednak...


..."najpierw trzeba przedrzeć się przez taki syf" - 7 km dziur większych niż w drodze do Żelisławca - mało koła nie urwało. © Abarth


W Siekierkach pierwszy z dzisiejszych zabytków - czołg IS-2.


IS-2 © Abarth


Szlak bojowy © Abarth


IS-2 v.2 © Abarth


IS-2 v.3 © Abarth

Obok czołgu znajdowało się muzeum, a przed nim tablica.


Tablica nieopodal czołgu © Abarth


Kawałek dalej kolejny pomnik upamiętniający wydarzenia z bitew rozgrywanych na tych terenach © Abarth


Tablica pod pomnikiem © Abarth


I kolejny pomnik upamiętniający II wojenne bitwy © Abarth


Podniszczona tablica pod pomnikiem © Abarth

Około 17 po zobaczeniu niemal wszystkiego co chciałem zacząłem kierować się na Niemcy - chciałem wrócić po zachodniej stronie Odry. Ujechałem kawałek, ale zaczął mi doskwierać głód, euro nie miałem, wróciłem zatem do Osinowa Dolnego gdzie zjadłem porządny obiad. Po 18 zacząłem zawijać do domu po dokładnie tej samej trasie którą przejechałem.


Osinów Dolny - góra Czcibora © Abarth

Wyjeżdżając po 18 i mając przed sobą 80 km wiadome było że przed zmierzchem do domu nie wrócę tym bardziej że przede mną znów 4x ruch wahadłowy i ta pagórkowata droga od Chojny do Gryfina. Sił było jednak sporo, mimo niemal 150km w nogach.


Godzina 20, tuż przed Widuchową, zachód słońca, 60 km do domu i highroad... © Abarth

Od Widuchowej jak już wspominałem robi się ciut bardziej płasko, a może inaczej - podjazdy są łagodniejsze ;) Około 21 zobaczyłem w oddali elektrownię "Dolna Odra", znak że do domu niedaleko.


Elektrownia "Dolna Odra" wieczorem © Abarth

W domu byłem kilka minut przed 22 - zdarzyłem na drugą połowę meczu Wisły, choć plan był wrócić przed 20 - może jakbym wyjechał o 8. Wycieczka udana i wreszcie obfitująca w atrakcje, choć wyprawy 200km spod domu - do domu już mi się kończą - nie mam gdzie. Został mi jeszcze Gorzów Wlk. z tych dalszych, a gdzieś dalej to wspomagając się autem - maniakiem nie jestem by robić 300 km + w obie strony ;) Dane wycieczki:
Km:221.40Km teren:7.00 Czas:09:45km/h:22.71
Pr. maks.:48.50Temperatura:24.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:790mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

Myśliborskie dwie setki ;)

Wtorek, 2 sierpnia 2011 | dodano:02.08.2011Kategoria Najdłuższe
Dzisiaj miała być w końcu porządna wycieczka dobrze udokumentowana, niestety znowu nie wyszło do końca jak planowałem.

Trasa



Po pierwsze czas - chciałem wyjechać o 10, niestety tuż przed wyjściem zadzwonił do mnie dziadek by mu podrzucić szlifierkę - godzina w plecy.
Po drugie poprzedniego dnia trochę się nachodziłem i nie byłem w pełni sprawny fizycznie - prawa noga lekko mnie pobolewała, nie robiłem sobie wiele z tego, bo zwykle przechodziło - nie tym razem - pojechać jednak pojechałem.

Najpierw do Radziszewa i stamtąd do Gardna, na tamtejszym rondzie na Wełtyń by zaraz potem odbić na cholernie dziurawą drogę na Wirów.


Kiedyś tu był las... © Abarth


Droga do Wirowa - nie żałuje że nie kupiłem szosy :D © Abarth

Za Wirowem droga się poprawiła. Przy okazji szukałem sklepu gdzie mógłbym kupić kultowe jabole, oczywiście na spróbowanie dla jaj. Niestety pod niemal każdym monopolem menelstwo, tylko pod jednym udało mi się zapytać o winiacze - wino Komuna i wino Maryś. Niestety - komuny nie obalę, nie produkują jej od 2006 roku, z kolei Maryśki akurat nie było... jednak w większym gronie muszę się wybrać by ktoś mógł popilnować Prerię - kilka monopolów sobie upatrzyłem :D


W trasie atrakcje... © Abarth


Cel coraz bliżej © Abarth

Około 14:30 dotarłem do Myśliborza - godzinę za późno niż planowałem dlatego po raz kolejny fot stamtąd dużo nie wywiozłem...


Godzina 14:30 - cel zdobyty © Abarth


Brama Nowogrodzka z pierwszej połowy XIV w. © Abarth

I...to właściwie tyle :/ Czas naglił, chciałem jeszcze podjechać nad jezioro Myśliborskie, nawigacja poprowadziła mnie w 99% dobrze... 500m przed brzegiem jeziora zobaczyłem że sugerowana trasa jest po prostu zamknięta. Nie było czasu i tak miałem godzinę w plecy to zawinąłem się do domu.


Off Road, faktycznie stał się Off... © Abarth


Przede mną kręcenia jeszcze trochę zostało... :D

Wracając miałem okazję doświadczyć jak to jest ciągnąć się w studzę powietrza za pojazdem - wyjechał mi w oddali traktor, a że trzymał około 33km/h dojechałem do niego i niemal 10 km miałem okazję niemal bez pedałowania śmigać lightem 34km/h - fajnie, tylko cały czas musiałem obserwować światła stopu :D Na końcu nie mogłem się powstrzymać i w swoim stylu wyprzedziłem gościa, chciałbym zobaczyć jego minę... musiałem się rozpędzić do przepisowej prędkości, ale dla auta - prawie 50 km/h.

Dalej droga z wojewódzkiej zmieniła się w krajową w stronę Chojny co nie było fajne - ruch zwiększył się 10 krotnie, tirów dzisiaj sporo, na szczęście grzecznie wyprzedzali, nie pchali się jak to zwykle bywa.


Fragmenty XIV wiecznych murów miejskich w Trzcińsku Zdrój © Abarth


Chojna wita... © Abarth


Kościół na uboczu Chojny © Abarth

Od Chojny jest znienawidzona droga w stylu podjazd - zjazd czyli tego czego nie lubię, tym bardziej że ból nogi nie ustępował. Przynajmniej głównie w lesie więc wiatru 0, no i zawsze te kilka C mniej ;)


Podczas jednego z pit-stopów żuk ewidentnie chciał skorzystać z moich energetycznych zapasów :D © Abarth

Najgorszy moment do Widuchowej, później już jest w miarę płasko.


Od Widuchowej pagórkowata droga robi się w miarę płaska - dobra wiadomość po 150km w nogach © Abarth

O 19 z groszem byłem w Gryfinie, o 20 w domu, zatem godzinę przed planowaną godziną powrotu. Reasumując mimo spóźnienia nadrobiłem 2h, niestety kosztem dokumentacji zdjęciowej i gdybym wiedział że tak gładko będę pożerał km więcej bym się zatrzymywał na robienie zdjęć. Wycieczka mimo to w miarę udana, a bidony spisały się znakomicie - komfort picia podczas jazdy, bez potrzeby zatrzymywania to jest to :) Średnia ogarnięta chyba dzięki możliwości ciągłego doładowywania się paliwem z owych bidonów, bez wybijania się z rytmu jazdy :D Dane wycieczki:
Km:202.60Km teren:3.00 Czas:07:45km/h:26.14
Pr. maks.:47.60Temperatura:25.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:500mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

3xP - Pasewalk, Prenzlau, Penkun

Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano:20.07.2011Kategoria Najdłuższe
Dawno nie jeździłem - pogoda jest dobra, ale poszedłem sobie na prawko i nie mam po prostu czasu - dzień w dzień 4h teorii, w momencie dodawania wpisu zostały już tylko jazdy ;) Po wypadzie do Löcknitz wymyśliłem sobie oto taką trasę:





Pogoda była jednak po cholerze - niby nie grzało, ale było parno i wietrznie. Musiałem jednak gdzieś pojechać bo jak nie dziś to... za 2 tygodnie? Do Pasewalku poszło dość szybko, choć pod wiatr.


Polscy kierowcy "pozytywnie" zapisali się w świadomości Niemców © Abarth

Do Pasewalku prowadzi niemal cały czas ścieżka rowerowa, oczywiście asfaltowana więc w komfortowy sposób dojechałem mimo w mordę wind'u.


Pasewalk, ciężkie chmury... © Abarth


...z racji których nie zatrzymywałem się i cyknąłem tylko to co było przy drodze. © Abarth

Do Prenzlau już gorzej, wiatr tak samo w mordę, ale brak DDR'ów. Po drodze widok urozmaicała farma wiatrowa, na której było ponad 100 wiatraków.


Wiatrak, wiatrak, wiatrak - jak okiem sięgnąć © Abarth


Prenzlau... © Abarth


...i jedna z tamtejszych baszt. © Abarth

Chmury robiły się coraz ciemniejsze, nie jeździłem zatem po mieście, a od razu zawinąłem na Penkun, wreszcie z wiatrem. Pod Lubieszynem zaczęło kropić, nie robiłem zdjęć, starałem się jak najszybciej dojechać do domu, jak się później okazało tylko postraszyło i przez to tak skromny dziś wpis :) Dane wycieczki:
Km:188.40Km teren:2.00 Czas:07:55km/h:23.80
Pr. maks.:43.00Temperatura:28.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:370mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

Pyrzyce na odpiernicz

Poniedziałek, 4 lipca 2011 | dodano:04.07.2011Kategoria Najdłuższe
Mój bikelog schodzi na psy z wpisu na wpis, dzisiejsza wycieczka tego faktu nie zmienia.

Trasa


Licznikowe 151 km

Dzisiaj miałem nie jechać. Prognozowali deszcz, co potwierdziło się z rana, jednak około 10 zaczęło się przejaśniać - sprawdziłem pogodę na meteo.pl + na interii - stwierdzam - jadę. O 11 już byłem w trasie.

Pyrzyce "chodziły" mi po głowie już od dawna, jakoś dziś nie miałem ochoty na kolejny dzień przesiedziany w domu, ostatnio ciągle deszczowo od Szczecina aż po Mielec, jednak pogoda mnie zaskoczyła tym razem in plus, ale brak nastawienia na jazdę odbił się w trasie wszechobecnym wyje^@*I3m na fotosowanie, jak i na w miarę ogarnięte tempo.


Kościół w okolicach Parsowa © Abarth

Jadę, jadę i ogarnia mnie senność, szaro, na ulicy tu i tam kałuże, omijanie ich trochę mnie ożywiło ;)


Żabów - kościół z 1569 roku © Abarth

Kawałek dalej już widzę z oddali Pyrzyce dochodziła 14, wiatr boczny, o dziwo szybciej niż zwykle się zmęczyłem (to dopiero 65km!) ale wjeżdżam, na szybko robię zdjęcia najciekawszych zabytków w centrum i zawijam na Szczecin.


Brama Bańska... © Abarth


...baszta Sowia... © Abarth


... i XIII wieczne mury obronne w Pyrzycach © Abarth

Nie miałem nawet ekwipunku podczas jazdy, dopiero w Pyrzycach zaopatrzyłem się w dwa Snicersy i Żywca - wodę, nie browar :D


Fontanna w centrum Pyrzyc © Abarth

Z powrotem niestety "w mordę wind", jechało mi się jeszcze gorzej. Około 17 dotarłem do domu i z pewną dozą wyłożenia lachy na wszystko walnąłem się przed TV - ot taki dzień chyba ;) Wycieczka na pewno do powtórzenia w ramach dokładnego zwiedzania, ale jednak sens jazdy był - Prerii stuknęło 3k km, a ja nie siedziałem kolejnego dnia w domu wypalając oczy przed laptopem ;) Dane wycieczki:
Km:151.30Km teren:2.00 Czas:06:15km/h:24.21
Pr. maks.:39.00Temperatura:22.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:150mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

Nach Schwedt

Poniedziałek, 27 czerwca 2011 | dodano:29.06.2011Kategoria Najdłuższe
Wycieczka była nieplanowana - około 11 Piotrek zadzwonił do mnie czy nie walniemy jakiejś setki. Ot tak, zupełnie nieprzygotowany i nie nastawiony odpowiedziałem twierdząco :D

Trasa:




O 13 spotkaliśmy się na pętli w Podjuchach. Z racji wspomnianego nieprzygotowania nie miałem naładowanego aparatu, żadnego jedzenia ani picia - zaopatrzyłem się dopiero na miejscu spotkania, jednak akumulatora do aparatu nie dostane, stąd zdjęcia są głównie z Xperii Piotrka - w rozmiarze jak widać...

Pierwszy Pit-Stop w Gartz, gdzie ostatnio nie udało nam się dojechać. Tam krótki pit stop, z kluczeniem po ulicach na zwiedzanie z "grubsza".


Mała fontanna w centrum Gartz © Abarth

Większość miasta jest wyłożona kostką, ale tak idealnie wyprofilowana, że nie było strachu śmigać 30 km/h + - tutaj doceniłem różnice między Polską, a Niemiecką jakością bruku (a może raczej jakością samego kładzenia :)

Następnie w stronę Schwedt - dochodziła godzina 15, gorąc dawał się we znaki, droga na szczęście głównie między drzewami gdzie było sporo cienia. W okolicach 15:30 dojechaliśmy - pierwsze wrażenie - niesamowicie rozwinięta infrastruktura rowerowa. Przed tamtejszym największym centrum handlowym Oder Center jest więcej stojaków rowerowych za ramę - żadnej "wyrwikółki!" - niż w całym Szczecinie, a może i Zachodniopomorskim. Oczywiście pełno ścieżek rowerowych, tych asfaltowanych i tych z mieszanki asfalt + guma (coś ala teraz na rondzie na Bukowym). Przejazdy rowerowe, z oddzielnymi światłami dla rowerów były niemal wszędzie i na każdym przejeździe. To także pokazało jak Szczecin siedzi w czarnej d... w stosunku do zachodu - choć jest coraz lepiej.


Oder Center © Abarth


Misiacz...


i królik :D


Uckermärkische Bühnen Schwedt - teatr © Abarth

Zdjęcia robiłem z telefonu, choć dzisiaj Piotrek miał główną fuchę do fotosowania - niestety coś mu się zrypało i zdjęcia są w formacie... jego wyświetlacza :/ Kierując się na Krajnik Dolny, zahaczyliśmy o Odrę (wszak Schwedt/Oder), gdzie Niemiaszki zrobiły sobie miejsce wypoczynku.



Syrena... © Piotrek


...Princess... © Piotrek


...i most nad Odrą, na który się zresztą potem władowaliśmy - prowadzi do Polski © Piotrek

Dalej przez Kostrzyn n. Odrą, gdzie droga była po cholerze - ciągle podjazd, zjazd, wolałbym ciągle płasko - do Chojny gdzie Piotrek wszamał kebaba, ja po tym męczącym terenie musiałem się napić :P Podjazdy są ok, ale nie przy prawie 30C w cieniu ;)


Chojna © Piotrek


Kościół Mariacki... © Abarth


...Brama Świecka w Chojnie © Abarth


Brama z bliska © Abarth

Około 17 zawijamy prosto do domu, droga nadal pagórkowata. Jednak temperatura coraz niższa, jechało mi się coraz lepiej. Właściwie przez te 40 km do Gryfina bez zatrzymania, po drodze uchwyciłem elektrownię "Dolna Odra" od drugiej, bardziej technicznej strony.


Tylko od tej strony widać ile jest słupów transformacyjnych, dzięki którym np. dodaję ten wpis :D © Abarth

Z powrotem w Gryfinie - baszta Bańska na szybko © Abarth

Około 20 wjechaliśmy do Gryfina i tam chwilkę odpoczynku, w sumie bardziej dla Piotrka ;) Wróciłem do domu około 21. Wyprawa udana, ale jednak wolę mieć je zaplanowane. Kondycyjnie niezaplanowane (setki? :D) - sto pięćdziesiątki - wyrabiam, jednak niedoróby w postaci braku ogarniętego aparatu, trochę popsuły, ale raczej wpis. Fajnie jednak było sobie wrócić do Schwedt po 9 miesiącach, a może i jeszcze w te wakacje tam zawitam - udokumentować tamtejszą infrastrukturę rowerową ;) Dane wycieczki:
Km:149.10Km teren:3.00 Czas:06:05km/h:24.51
Pr. maks.:47.00Temperatura:26.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:380mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

A może nad morze?

Sobota, 11 czerwca 2011 | dodano:13.06.2011Kategoria Najdłuższe
Na tą wycieczkę miałem ochotę niemal od roku, czyli od czasu kiedy kupiłem Prerię. Najpierw nie było kondycji, potem jeżdżąc samemu brakowało motywacji, w końcu doczekałem się że było i to i to - i skill i towarzystwo ;) Pojechaliśmy nad morze.

Trasa:



Licznikowe 222km 450m

Pobudka 4:50 by przygotować się do trasy. Dzień wcześniej wszystko było spakowane i przygotowane, sprawdziłem tylko czy niczego nie zapomniałem, zjadłem porządne śniadanie i o 6 umówiłem się w Dąbiu z Piotrkiem. W poprzednim wpisie wspomniałem o bólu kolana spowodowanym jazdą treningową "Most Wantedem", toteż miałem lekkie obawy, bo kolano z rana bolało - niewiele, ale jednak. Nie przeszkodziło mi to jednak w zrobieniu życiówki :)

Godzina 6:00 - wyruszamy. Tempo 25-27km/h, rześkie powietrze, temperatura 9C, więc trzeba się rozgrzać. Droga pusta, bezchmurne niebo - rewelacja. Po godzinie dojechaliśmy do Goleniowa.


Godzina 7 - Goleniów wita. © Abarth

W Goleniowie krótki pit-stop na uzupełnienie energii. Tam też zaczęło się robić cieplej, można było ściągnąć polar i w pełni paradować w bikerowej koszulce :D Następnie udaliśmy się w kierunku Stepnicy. Przy wyjeździe znaki wprowadziły nas w błąd, wjechaliśmy do jakiejś wiochy i wszystko byłoby w porządku, bo droga prowadziła dobrze, gdyby była to droga asfaltowana, a nie gruntowa. Przepraszam, ale MTB'ka nie mam :) Zawróciliśmy, w Stepnicy byliśmy o 9. Czyszczenie Prerii, szprycha po szprysze, trafił szlag, uwaliła się trochę piachem :P


Stepnica, czasowo zgodnie z planem © Abarth

W Stepnicy kolejny, 15 minutowy odpoczynek. Plan zakładał dojechanie do Wolina na 10:30 - 11:00, zatem tempo trzymaliśmy około 25km/h. Po drodze nudno nie było, prawie do samego Wolina farmy wiatrowe, postanowiliśmy że nakręcimy krótki filmik z trasy. Na ponad 20 wiatraków, żaden się nie kręcił, wiatr był znikomy. Gmina godząc się na budowę farmy wiatrowej dostaje olbrzymie dotacje, co odczuły nasze 4 litery - droga była gładka i płaska jak stół! :D


Farma wiatrowa przed Wolinem - żaden wiatrak się nie kręcił :) © Abarth

Właśnie w drodze do Wolina, kolano zaczęło mocniej o sobie dawać znać. Przy mocniejszym przyciśnięciu odczuwałem przeszywający ból, niewielki, ale wyjątkowo niekomfortowy. Mimo tego plan zrealizowany, i to w dolnych widełkach czasowych :)


Wolin, miasto historii ;) © Abarth

W trasie ominęliśmy ekspresówkę S3, jedyny kontakt z nią był z daleka...


Most dla S Trójki nad kanałem łączącym Zalew Szczeciński z Zalewem Kamieńskim. © Abarth


Osada Wikingów z IX-XI wieku - niestety czas naglił, "zwiedziliśmy" z daleka. © Piotrek


Muzeum regionalne w Wolinie © Abarth


Dla zainteresowanych... ;) © Abarth


Ratusz w Wolinie z niespodzianką... © Abarth


..."niepełnosprawnych interesantów nie obsługujemy" © Abarth


Też chciałabyś nauczyć się łowić ryby? ;) © Abarth

Wspomniane przez nas wiatraki ciągnęły się i ciągnęły. Nawet z Wolina było je widać, nowocześnie to wygląda szkoda że wszystkie stoją :)


"Niemiecki" krajobraz także w Wolinie :D © Abarth


XII wieczny kościół św. Mikołaja © Piotrek

W okolicach 11:30 skierowaliśmy się na Międzyzdroje. To chyba najgorszy etap wyprawy. Nie dość że nuda, same wiochy z "wieś party", dziurawe drogi, to na dodatek Piotrka złapał kryzys, ciągle były podjazdy i zjazdy, które nie najlepiej wpłynęły na moje kolano. Wolałbym cały czas płasko. Jedyną atrakcją to jazda wzdłuż Wolińskiego Parku Narodowego, ale podjeżdżając, niespecjalnie uśmiechało się nam zwiedzać :D Wreszcie dojechaliśmy - 20km odcinek zajął nam prawie 2h! Całe zmęczenie zeszło widząc cel wycieczki ;)


Międzyzdroje - "zajebiście" - wyraziło więcej niż tysiąc słów :D © Piotrek

W Międzyzdrojach zrobiliśmy sobie 2h odpoczynek. Najpierw zjeść porządny obiad - jak to nad morzem - rybkę, potem pokazać Prerii jak wygląda morze :D Chwilkę posiedzieliśmy na plaży, zwiedziliśmy co było w planie, zaopatrzyliśmy się w "paliwo" na powrót i o 16 zawijamy tą samą drogą.


Preria na tle Bałtyku... © Abarth


...prom na tle Prerii :D © Abarth


Molo... © Piotrek


...i aleja gwiazd w Międzyzdrojach :) © Piotrek


Jack Sparrow zostawił tutaj swoją czarną perłę - w 5 części piratów akcja będzie toczyć się w Międzyzdrojach :D © Abarth

Kilka rzeczy było jeszcze do zobaczenia, ale świadomość że powrót będzie tą cholerną drogą z podjazdem/zjazdem spowodowały że zawinęliśmy się szybciej. Średnia nad morze wyniosła 23km/h, z powrotem około 20km/h. Kolano z przerwami bolało, ale prędkość podróżna trzymała się w przedziale 23-25km/h. Po drodze ograniczyliśmy pit-stopy tylko na odwiedzanie krzaków ;)

Wpis z 2 dniowym poślizgiem, bo wolałem dodać wszystko, razem ze wspomnianym na początku filmem, który zamieszczam poniżej.

<object height="350" width="425"></object>

Jest to nasz pierwszy film z trasy, także proszę o wyrozumiałość.

W Szczecinie byliśmy o 20:30. Poza kolanem, którego bólu mogłem uniknąć jadąc Prerią dzień wcześniej, nic innego mnie nie boli. Życiówka wykręcona, spokojnie trasy 150km mogę robić bez wysiłku, średnia na całej trasie wyniosła około 21km/h i niemal pół dnia w siodle :) Preria spisała się wyśmienicie, ten komfort, ta dynamika... ahhh :D Teraz kilka dni odpoczynku dla obojga, napęd jest głośny, czarny i zapiaszczony, będzie serwisówka ;) Satysfakcja z wycieczki i dystansu ogromna! :D Dane wycieczki:
Km:222.45Km teren:6.00 Czas:10:40km/h:20.85
Pr. maks.:39.00Temperatura:23.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:450mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

Wypad ekipy BS - Nad Zalew Szczeciński

Sobota, 21 maja 2011 | dodano:22.05.2011Kategoria Najdłuższe
Jak wspomniałem w poprzednim wpisie dzisiaj miał być wypadzik skillujący moich kolegów od kółka (i nie tylko). Miała to być ich pierwsza setka, ale... abarth rzucił ich trochę na głęboką wodę i wyszło ciut więcej ;) Skład ekipy: Abarth, Piotrek i Kuba.

Trasa:



Licznikowe 136km 130m

Pobudka 6 rano, umówiliśmy się na basenie górniczym o 7. Szybkie, acz konkretne śniadanie, sprawdzenie czy wszystko zapakowane i w drogę.


Zbiórka na górniczym - 2/3 ekipy ;) © Abarth

Po szybkim sprawdzeniu czy wszystko dokręcone, szczególnie wymieniona opona dzień wcześniej u Kuby i w drogę. Początkowo przebijając się przez miasto, o tej godzinie poszło szybko, do Polic, gdzie zrobiliśmy sobie pierwszy większy pit-stop na uzupełnienie płynów.


Police witają © Piotrek


Pierwszy większy pit-stop na essen był w parku przed... © Abarth


...pomnikiem Jana Pawła II w Policach © Abarth

Następnie skierowaliśmy się na Trzebież, wiedząc że do Nowego Warpna nie będzie większego sklepu, wyjeżdżając zaopatrzyliśmy się w spożywczaku na peryferiach Polic. Jakież było zdziwienie kiedy okazało się że to właśnie obrzeża Polic - myśleliśmy że to jakaś wiocha, widząc drechy w zdezelowanych astrach palących gumę i puszczających discopolo z kaseciaka :D


Mimo rowerów MTB żwawo cisną... © Abarth


...dzięki czemu po drodze znalazł się czas na sesję zdjęciową - przy MIG'u 21 © Abarth


MIG 21 © Abarth


A obok stał helikopter MI 2 © Abarth

W trasie coś mnie podkusiło by sprawdzić trasę w nawigacji i mimo Piotrka pewności pojechaliśmy wg nawigacji. Wyszło 5 km więcej, ale przy okazji minęliśmy pomnik upamiętniający 750 lecie założenia Polic.


Pomnik upamiętniający 750 lat Polic © Abarth

Tempo mimo pierwszego tak dużego dystansu moich współbikerów było niezłe. Cały czas oscylowało w okolicach 20-23 km/h więc jak na pierwszy raz na prawdę niezłe, zwłaszcza że na MTB'kach.


"Helikopter w ogniu" ;) © Piotrek

Po drodze, w okolicach miejscowości Uniemyśl zrobiliśmy sobie przerwę na potrzeby fizjologiczne :) Wyjeżdżając z bocznej z lasu jak to wyjeżdżając z drogi prostopadłej - wyjechałem szerzej, nie od razu metr od pobocza, kawałek dalej podjechał nieoznakowany radiowóz, a w nim gliniarz z mordą "i co pacanie jeździsz wężykiem". Nie docierało do niego że wyjechałem z bocznej, już chciałem mu powiedzieć że jak jest taki kozak i wmawia mi że jeżdżę wężykiem niech zbada mnie alkomatem, ale nie miałem zamiaru prowokować mandatu, którego i tak bym nie przyjął (bo jak mi to udowodni, ma wideo że tak było?). Swój wywód zakończył stwierdzeniem że mamy jechać gęsiego, ja mu odpowiedziałem że zgodnie z nowymi przepisami mamy prawo także obok siebie, bo jestem na bieżąco i odjechałem. Następny pit był w Trebieży i tam artystyczne zdjęcie :D


Jak to Piotrek określił - "sweet focia" © Abarth

W Nowym Warpnie byliśmy kilka minut po 12. Objechaliśmy zabytki, kupiliśmy zapas jedzenia na powrót, chwile posiedzieliśmy nad zalewem i zawijamy do domu. Tamtejszych nawet zaciekawił przyjazd 3 bikerów, fajnie że ludzie są pozytywnie nastawieni do kolarzy. Kilka fotek z Nowego Warpna:


Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny © Abarth


Tablica pod Krzyżem, widocznym na zdjęciu powyżej © Piotrek


Szachulcowy urząd miasta Nowe Warpno... © Abarth


...szachulcowe budynki vol.2 © Abarth


I oczywiście widok na Zalew Szczeciński :) © Piotrek

Wracając tą samą drogą już nie robiliśmy zdjęć. W Szczecinie jeszcze wpadliśmy na kebaba i o 17:30 tam gdzie się spotkaliśmy, rozjechaliśmy się do domów. Wyprawa ciekawa, bo w dobrym towarzystwie :) Bikerzy dali radę, mimo MTB i choć bolą ich plecy i dupa, są zadowoleni i czują satysfakcję z km w nogach czyli tego, czego w samochodzie nie poczujesz :) Mam nadzieję że to nie był ostatni wypad ekipy bikestats ;) Dane wycieczki:
Km:136.13Km teren:5.50 Czas:07:30km/h:18.15
Pr. maks.:41.00Temperatura:26.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:1000mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

Z przygodami, ale udanie :D

Sobota, 2 kwietnia 2011 | dodano:02.04.2011Kategoria Najdłuższe
Tą trasę planowałem od tygodnia. Od wypucowania roweru, poprzez zakupy ekwipunku, aż do nastawienia psychicznego, by stuknąć 200km. I się nie udało, ale zaraz, zaraz, wszystko od początku...

Pobudka godzina 5, by się wyszykować. Standardowo obfite śniadanie, przegląd listy czy wszystko jest zapakowane i w drogę...

Trasa:



Licznikowe 146km 450m.

Godzina 6 - lecim. Po 10 km słyszę takie jakby szeleszczenie dochodzące z tyłu, nawet za bardzo nie ściągało roweru na bok, ale coś zaczęło mielić. Sprawdzam - flak. Pomyślałem, "jedwabiście"... Zapasowej dętki, akurat nie miałem, więc wracam się do domu, ale mam same od 26''. Jechać, nie jechać? Sprawdzam trasę, opcjonalnie skróciłem sobie do 80km, a sklep rowerowy otwarty od 10... Od 7 do 10 czekam.

Godzina 10 - wpadam do sklepu (wpadam to chyba dobre określenie bo nie wszedłem normalnie ^^) po dętkę, chciałem Schwalbe extra light, ale nie było z zaworem presta, więc stanęło na Continentalu Tour all. Wróciłem do domu i szybko wymieniam.


Preria czekała 3h na wymianę... © Abarth


...najdziwniejszego przebicia jakie widziałem - sam z siebie wystrzelił wentyl. © Abarth

Z pójściem do sklepu i wymianą zeszło się do 11. Najpierw przez Kliniska, Rurzycę do Goleniowa.


Kliniska Wielkie... © Abarth


...i kościół w Rurzycy © Abarth

Dalej skierowałem się na Goleniów. Pogoda znów nie dopisała, choć zgodnie z przewidywaniami wiatr był neutralny, i 15C. Ale te chmury...


Brama Wolińska w Goleniowie... © Abarth


...spichlerz szachulcowy nad Iną... © Abarth


...oraz średniowieczne mury obronne © Abarth

Dalej zgodnie z tym co zapowiadałem skierowałem się do Żółwiej Błoci zobaczyć sławny pomnik żółwia - całkiem spory, wykonany z kamienia, stoi w samym centrum wsi.


Wielki kamienny żółw :P © Abarth


Żółw czuwa nad spokojem mieszkańców :) © Abarth


Doszukałem się pewnych podobieństw między żółwiem, a Prerią ;) © Abarth

Z Żółwiej Błoci w stronę Mostów i Maciejewa, po drodze miałem okazję pojechać na lotnisko pod Goleniowem, czemu więc nie wpaść :)


Parking przed terminalem © Abarth


Parking jest spory więc by się nie zgubić... :D © Abarth

W Maciejewie znajduje się pałac eklektyczny von Flammingów. Wygląda ciekawie :)


Pałac widziany z drogi © Abarth


Herby na elewacji © Abarth


Pałac od strony parku © Abarth


Preria tutaj jak zwykle pasuje, taka mała nadworna dama :D © Abarth


Pałacowy park nad jeziorem Lechickim © Abarth

Pogoda na cykanie zdjęć zabytkom nieciekawa. Dochodziła godzina 16, liczyłem że jak ostatnio właśnie w tych okolicach zacznie się przejaśniać. Po drodze mijałem jakże trafnie nazwaną miejscowość:


Niestety nie udało się uniknąć upolitycznienia wycieczki :D © Abarth

Nie chcę być złośliwy, ale od Jarosławek droga z równego asfaltu zmieniła się w ser szwajcarski, dodatkowo z kostką brukową ;)

Dalej było Maszewo, tam sporo zabytków, ale nie miałem ochoty na oglądanie przez tą pogodę. Obejrzałem je z daleka, nie wyciągałem aparatu.


Po drodze mijałem Parlino, a tam kościół © Abarth

W tym miejscu miałem zawijać na Szczecin, bo umówiłem się z Piotrkiem na kręcenie na Głębokie, ale spóźniony o 4h wyjazd zniweczył ten plan. Zatem póki godzina młoda, pojechałem w kierunku Stargardu Szczecińskiego.


Godzina 17, dalej chmury. © Abarth

Stargard jest piękny. Jest tam tyle zabytków do zwiedzania że potrzeba chyba całego dnia by to wszystko zobaczyć. Z racji pogody cyknąłem tylko te, które miałem po drodze.


Wjeżdżając do centrum już mamy atrakcje :) © Abarth


Port nad Iną © Abarth


Port został wyremontowany - jak widać miasto biedne nie jest... :) © Abarth


Fragmenty murów obronnych Stargardu. © Abarth

Zabytków jest 20x więcej. Patrząc na porządek panujący na ulicach, architekturę, a choćby na stan dróg nie dziwię się że Stargard Szczeciński nie chce być "Szczeciński" - zupełnie nie przypomina Szczecina i wszelkie koligacje z nim w nazwie są niewskazane. Referendum w sprawie zmiany nazwy ma być, zobaczymy :)


Wylotówka w stronę Szczecina - super gładka i szerokaaaaa ;) © Abarth

Bardzo wygodnie się jeździ po Stargardzie, prawie tak jak w Niemieckich miastach. Polubiłem go. Wyjeżdżając chciałem zahaczyć o Morzyczyn i tamtejszą promenadę nad Miedwiem, ale to następnym razem. Powód? Spójrzcie niżej.


Według mapy 5km takiego gówna. Zawróciłem po 500m, a i tak... © Abarth


...Preria była uwalona jak świnia (nie ujmując świni) © Abarth

Wróciłem na "10". Prosto do Kobylanki, a stamtąd do Reptowa gdzie zrobiłem sobie duży i ostatni Pit-Stop. Zaczęło wychodzić słońce, szkoda że tak późno :/ Zatrzymałem się przy skwerze, gdzie było kilka tablic opisujących historię pobliskich miejscowości.


Skwer w Reptowie. © Abarth


I trochę jego historii © Abarth

Kilka tablic przeczytałem, kilka obfotografowałem, by poczytać je w domu. Dochodziła 19, zaczęło zachodzić słońce, a do domu jeszcze 25km.


Asfaltówka między "Reptowem", a "Niedźwiedziem" - trzeba cisnąć © Abarth

Ostatni fragment trasy to droga do Zdunowa przez las - pełno piachu, Preria cudem się nie zakopywała.


Droga wybitnie nie dla crossówki © Abarth


Po 5km męczarni, wreszcie szuter... © Abarth


...i wymęczona para - 130km w nogach, ale mimo to zadowoleni :) © Abarth

Ze Zdunowa do Wielgowa, a stamtąd prosto do Dąbia. W domu byłem o 20, tuż przez zmrokiem. Dlaczego mimo nie zrobienia "dwusetki" tytułowe "udanie"? Otóż po takich przygodach, jednak dystans jest satysfakcjonujący i mimo późnej godziny wyjazdu zdołałem obejrzeć 70% tego co chciałem. Co by było, jakbym wyjechał planowo o 6... trasa do powtórzenia, ale już po maturze, bowiem to ostatnia setka do czerwca. Prawdziwe jeżdżenie zacznie się w wakacje, a póki co krótkie dystanse i regenerowanie sił przed letnimi wyprawami :) Dane wycieczki:
Km:146.45Km teren:12.00 Czas:06:50km/h:21.43
Pr. maks.:42.00Temperatura:14.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:900mRower:Kross Crow Preria - sprzedana

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl