Wokół Miedwia trzymając byka za rogi
Sobota, 31 maja 2014 | dodano:01.06.2014
Prace nad rowerem w lekki teren o kryptonimie "Niemiecki zwierzak", o którym wspominałem przy ostatniej walce z wiatrem, nareszcie są ukończone. Co prawda, do doszlifowania pozostało kilka, mniej istotnych rzeczy, ale byczek jeździ, w założeniu ma eksplorować lekki, lokalny teren. No to na pierwszą jazdę leciutko - tylko eksploracja trasy maratonu wokół Jeziora Miedwie ;)
Trasa:
A poważnie - jazda trasą maratonu na oponach, które mam w Schwinnie powodują, że zamiast cieszyć się jazdą, trzeba mocno trzymać ster i nie pozwolić by do gleby zanadto zbliżyć się ;) Opony, na które postawiłem to Schwalbe Land Cruiser, o szerokości 1.75. Miało być jak najszerzej i jak najbardziej agresywnie przy przyzwoitej cenie. Waga schodzi na dalszy plan.
Bulls Cross Bike 1 w wodach Miedwia ;) © Abarth
Opony, jak i rower w sumie spełniają pokładane w nich nadzieje. Na trasie było sucho, pełno piachu i (co prawda nie jak przez mało), ale bez większego problemu przejechał przez wszystkie kostkowo - piaszczyste odcinki, pozostając jednocześnie dość szybkim i cichym na asfaltach. Tylko ta geometria... Ustawienie było iście wyścigowe - rogi na płasko, by móc się jeszcze bardziej wyciągnąć, minimalizując opory powietrza. Pomijając to, w porównaniu do Schwinna na stocku jestem dużo bardziej pochylony, co poskutkowało szybkim bólem w okolicach kręgosłupa lędźwiowego. Czułem się trochę jak na starym MTB, które użytkowałem kilka lat temu. Po przejechaniu 100km, czuję że pozycja była niewyrobiona, ale po kilkunastu km jazdy ból przeszedł, a na drugi dzień jedynie czuję... no właśnie, coś co nie ma miejsca po 100km Schwinnem, ale w sumie... co to jest? Nie ból, nie zakwas, coś... :)
Bulls z rodziną :) © Abarth
W sumie objazd jak objazd, z takich niestandardowych rzeczy to jedynie pierwszy flak w życiu na trasie... Koleś ewidentnie "rzucił" na mnie klątwę. Na pomoście nad Miedwiem, nie chcąc prowadzić roweru bo był długi i pusty, wracając koleś powiedział z hejtem w głosie "panowie, ale tutaj się chodzi". No dobra, nie ujechałem 100m, a na pewno nie minęła minuta od tego zdarzenia i syk, flaczek z przodu. I to duży. Co to było, nie wiem do dzisiaj. Aha - dętka miała przejechane 35km...
Poza tym bez historii. Rower spisał się na trasie dobrze, więc należy musie angaż do "lekkich prac terenowych" ;)
PS. Schwinn na pierwszą trasę dostał wpieprz po płytach do betonowca. Bulls z kolei po kilku miesiącach przestoju, 90% trasy maratonu wokół Miedwia :)
PS 2. Pękł pierwszy tysiąc, mamy końcówkę maja - ale ten sezon jest słaby :D
Trasa:
A poważnie - jazda trasą maratonu na oponach, które mam w Schwinnie powodują, że zamiast cieszyć się jazdą, trzeba mocno trzymać ster i nie pozwolić by do gleby zanadto zbliżyć się ;) Opony, na które postawiłem to Schwalbe Land Cruiser, o szerokości 1.75. Miało być jak najszerzej i jak najbardziej agresywnie przy przyzwoitej cenie. Waga schodzi na dalszy plan.
Bulls Cross Bike 1 w wodach Miedwia ;) © Abarth
Opony, jak i rower w sumie spełniają pokładane w nich nadzieje. Na trasie było sucho, pełno piachu i (co prawda nie jak przez mało), ale bez większego problemu przejechał przez wszystkie kostkowo - piaszczyste odcinki, pozostając jednocześnie dość szybkim i cichym na asfaltach. Tylko ta geometria... Ustawienie było iście wyścigowe - rogi na płasko, by móc się jeszcze bardziej wyciągnąć, minimalizując opory powietrza. Pomijając to, w porównaniu do Schwinna na stocku jestem dużo bardziej pochylony, co poskutkowało szybkim bólem w okolicach kręgosłupa lędźwiowego. Czułem się trochę jak na starym MTB, które użytkowałem kilka lat temu. Po przejechaniu 100km, czuję że pozycja była niewyrobiona, ale po kilkunastu km jazdy ból przeszedł, a na drugi dzień jedynie czuję... no właśnie, coś co nie ma miejsca po 100km Schwinnem, ale w sumie... co to jest? Nie ból, nie zakwas, coś... :)
Bulls z rodziną :) © Abarth
W sumie objazd jak objazd, z takich niestandardowych rzeczy to jedynie pierwszy flak w życiu na trasie... Koleś ewidentnie "rzucił" na mnie klątwę. Na pomoście nad Miedwiem, nie chcąc prowadzić roweru bo był długi i pusty, wracając koleś powiedział z hejtem w głosie "panowie, ale tutaj się chodzi". No dobra, nie ujechałem 100m, a na pewno nie minęła minuta od tego zdarzenia i syk, flaczek z przodu. I to duży. Co to było, nie wiem do dzisiaj. Aha - dętka miała przejechane 35km...
Poza tym bez historii. Rower spisał się na trasie dobrze, więc należy musie angaż do "lekkich prac terenowych" ;)
PS. Schwinn na pierwszą trasę dostał wpieprz po płytach do betonowca. Bulls z kolei po kilku miesiącach przestoju, 90% trasy maratonu wokół Miedwia :)
PS 2. Pękł pierwszy tysiąc, mamy końcówkę maja - ale ten sezon jest słaby :D
Dane wycieczki:
Km: | 101.04 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 04:36 | km/h: | 21.97 |
Pr. maks.: | 37.20 | Temperatura: | 20.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 2220kcal | Podjazdy: | 229m | Rower: | Bulls Cross Bike 1 XC |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!