Do Betonowca ścieżką porzuconych traktorów
Czwartek, 30 maja 2013 | dodano:31.05.2013
Dzisiaj w ogóle nie planowaliśmy z Jarro iść na rower. Plany były na ten dzień zupełnie inne, ale jak zwykle nie wypaliły i teraz pytanie - za oknem słonecznie i ciepło - co robimy? Jarro zaproponował rower. Tylko gdzie? Przez to że jeśli mielibyśmy iść na rower to rano, a tutaj już prawie 11 trzeba było na szybko kalkulować trasę. Zaproponowałem do Betonowca - mimo że w 2011 objechałem całkiem sporo to tam jeszcze nie byłem. To pojechaliśmy ;)
Trasa:
Licznikowo wyszło 86 i AVG o km wyższe, ale dobra...
Z racji nie planowania użycia endomondo, bateria w telefonie była tego ranka na poziomie 30%. Podczas szykowania się do nieplanowanego wypadu, podładowałem do 90%, zbliżała się 11:30, odłączam, dosyć, trzeba jechać. Najpierw do Lubczyny, czyli połowę "testowego balona" ;) Po drodze nie sposób zapomnieć że dziś święto bowiem...
... zgodnie z oczekiwaniami drogę zablokowała procesja :D © HTC
Przeszliśmy obok jak poradził policjant i masters na carbonowym Look'u. Spojrzenie uczestników procesji - bezcenne. Jakby wzrok mógłby zabijać, tego wpisu już by nie było ;)
W Lubczynie na plaży pierwszy pitstop na uzupełnienie energii/wody w organizmie. Z Lubczyny na Komarowo jeszcze po asfalcie... od wspomnianego Komarowa skończyło się płasko i równo. Aby dojechać do Betonowca trzeba jechać wałem, czyli piach i jak dobrze poszło dziurawe płyty.
Tutaj było jeszcze równo i "komfortowo" © HTC...
... bowiem droga była i taka... łącznie przez 25km? © HTC
Rower crossowy i teren jak z maratonu wokół jeziora Miedwie? Ponoć mój Schwinn jest jeszcze na dotarciu... taaaaaa... Skalę trudności trasy niech przedstawi pozostawiony sprzęt rolniczy, który trudom trasy po wale po prostu nie podołał... dobrze że dziś było sucho :D
Pierwszy pechowiec nie dał rady... © Abarth
... 500 m dalej stał i drugi - do łatwych ta trasa zdecydowanie nie należy © Abarth
Walka z terenem trwała i trwała, choć muszę przyznać że mimo wybitnie szosowego bieżnika rower dawał radę. Po trudach z przejazdem, upałem i owadami cel wycieczki został osiągnięty.
Betonowiec widziany z małej plaży do której dotarliśmy © Abarth
Żeby nie było że nie byłem ;) © HTC
Ta plaża to właściwie "plaża", fragment terenu na zadupiu, gdzie można w praktyce dotrzeć kajakiem, pieszo i... rowerem. Samochód co patrząc po traktorach raczej ulegnie. Bliżej do Betonowca już się nie dojedzie, aparatu lepszego nie miałem, jeszcze Jarro padł telefon i mój nie w pełni naładowany musiał robić za nawigację, aparat i jeszcze w tle zapisywać trasę, dlatego zdjęcia są jakie są, zainteresowanych odsyłam do google.
Betonowiec na maksymalnym "zoomie" © Abarth
Na "plaży" chwila na odpoczynek i zawijamy do domu, tym bardziej że zbierały się coraz ciemniejsze chmury. Dzisiaj miało nie padać. To się zdziwiliśmy.
Po drodze most na Inie, który trzyma się głównie na takim lichym mocowaniu © HTC
Pitstop w Modrzewiach © HTC
Jak widać pogoda jeszcze jest nie najgorsza. Przejechaliśmy kilka km i w Goleniowie się rozpadało. A miało dzisiaj nie padać...
Pada? To pod drzewko :) © HTC
Z Goleniowa do Szczecina paręnaście km jeszcze zostało, szosa mokra, a dojechać trzeba. W okolicach Rurzycy zaczęło się robić sucho i narzuciliśmy tempo pod 30km/h, czyli wraca stara, dobra zasada - im więcej przejedziesz, tym szybciej jedziesz. Średnia w ostatniej godzinie wg. endomondo wyniosła 25km/h. Ile wyniosła na ostatnich km? 28?
Trasa chwile po deszczu © Abarth
Trasa ciekawa, choć nie planowana tego konkretnego dnia. Jarro wyraźnie skill wzrósł, ja natomiast po miesiącu niejeżdżenia mimo zrobienia życiówki w "drugim życiu" czuje się dobrze, nic mnie nie boli, nogi lekko twarde, ale to normalne, następnego dnia już jest ok, także trzy cyfrówki mi nie straszne ;) Gdzie następnie, zobaczymy.
Trasa:
Licznikowo wyszło 86 i AVG o km wyższe, ale dobra...
Z racji nie planowania użycia endomondo, bateria w telefonie była tego ranka na poziomie 30%. Podczas szykowania się do nieplanowanego wypadu, podładowałem do 90%, zbliżała się 11:30, odłączam, dosyć, trzeba jechać. Najpierw do Lubczyny, czyli połowę "testowego balona" ;) Po drodze nie sposób zapomnieć że dziś święto bowiem...
... zgodnie z oczekiwaniami drogę zablokowała procesja :D © HTC
Przeszliśmy obok jak poradził policjant i masters na carbonowym Look'u. Spojrzenie uczestników procesji - bezcenne. Jakby wzrok mógłby zabijać, tego wpisu już by nie było ;)
W Lubczynie na plaży pierwszy pitstop na uzupełnienie energii/wody w organizmie. Z Lubczyny na Komarowo jeszcze po asfalcie... od wspomnianego Komarowa skończyło się płasko i równo. Aby dojechać do Betonowca trzeba jechać wałem, czyli piach i jak dobrze poszło dziurawe płyty.
Tutaj było jeszcze równo i "komfortowo" © HTC...
... bowiem droga była i taka... łącznie przez 25km? © HTC
Rower crossowy i teren jak z maratonu wokół jeziora Miedwie? Ponoć mój Schwinn jest jeszcze na dotarciu... taaaaaa... Skalę trudności trasy niech przedstawi pozostawiony sprzęt rolniczy, który trudom trasy po wale po prostu nie podołał... dobrze że dziś było sucho :D
Pierwszy pechowiec nie dał rady... © Abarth
... 500 m dalej stał i drugi - do łatwych ta trasa zdecydowanie nie należy © Abarth
Walka z terenem trwała i trwała, choć muszę przyznać że mimo wybitnie szosowego bieżnika rower dawał radę. Po trudach z przejazdem, upałem i owadami cel wycieczki został osiągnięty.
Betonowiec widziany z małej plaży do której dotarliśmy © Abarth
Żeby nie było że nie byłem ;) © HTC
Ta plaża to właściwie "plaża", fragment terenu na zadupiu, gdzie można w praktyce dotrzeć kajakiem, pieszo i... rowerem. Samochód co patrząc po traktorach raczej ulegnie. Bliżej do Betonowca już się nie dojedzie, aparatu lepszego nie miałem, jeszcze Jarro padł telefon i mój nie w pełni naładowany musiał robić za nawigację, aparat i jeszcze w tle zapisywać trasę, dlatego zdjęcia są jakie są, zainteresowanych odsyłam do google.
Betonowiec na maksymalnym "zoomie" © Abarth
Na "plaży" chwila na odpoczynek i zawijamy do domu, tym bardziej że zbierały się coraz ciemniejsze chmury. Dzisiaj miało nie padać. To się zdziwiliśmy.
Po drodze most na Inie, który trzyma się głównie na takim lichym mocowaniu © HTC
Pitstop w Modrzewiach © HTC
Jak widać pogoda jeszcze jest nie najgorsza. Przejechaliśmy kilka km i w Goleniowie się rozpadało. A miało dzisiaj nie padać...
Pada? To pod drzewko :) © HTC
Z Goleniowa do Szczecina paręnaście km jeszcze zostało, szosa mokra, a dojechać trzeba. W okolicach Rurzycy zaczęło się robić sucho i narzuciliśmy tempo pod 30km/h, czyli wraca stara, dobra zasada - im więcej przejedziesz, tym szybciej jedziesz. Średnia w ostatniej godzinie wg. endomondo wyniosła 25km/h. Ile wyniosła na ostatnich km? 28?
Trasa chwile po deszczu © Abarth
Trasa ciekawa, choć nie planowana tego konkretnego dnia. Jarro wyraźnie skill wzrósł, ja natomiast po miesiącu niejeżdżenia mimo zrobienia życiówki w "drugim życiu" czuje się dobrze, nic mnie nie boli, nogi lekko twarde, ale to normalne, następnego dnia już jest ok, także trzy cyfrówki mi nie straszne ;) Gdzie następnie, zobaczymy.
Dane wycieczki:
Km: | 84.00 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 04:09 | km/h: | 20.24 |
Pr. maks.: | 35.40 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1781kcal | Podjazdy: | 186m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!