Statystyki

  • Kilometry z bikestats: 9004.51 km
  • W tym off-road: 809.40 km (8.99%)
  • Czas na siodełku: 17d 13h 24m
  • Kręcę ze średnią: 21.37 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Ostatni sezon z BS

button stats bikestats.pl

Poprzednie sezony

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Zaliczone gminy

Mój sprzęt

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy abarth.bikestats.pl

Archiwum

Powered by

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:325.45 km (w terenie 41.50 km; 12.75%)
Czas w ruchu:14:23
Średnia prędkość:22.63 km/h
Maksymalna prędkość:49.00 km/h
Suma podjazdów:882 m
Suma kalorii:7239 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:81.36 km i 3h 35m
Więcej statystyk

Wokół Miedwia trzymając byka za rogi

Sobota, 31 maja 2014 | dodano:01.06.2014
Prace nad rowerem w lekki teren o kryptonimie "Niemiecki zwierzak", o którym wspominałem przy ostatniej walce z wiatrem, nareszcie są ukończone. Co prawda, do doszlifowania pozostało kilka, mniej istotnych rzeczy, ale byczek jeździ, w założeniu ma eksplorować lekki, lokalny teren. No to na pierwszą jazdę leciutko  - tylko eksploracja trasy maratonu wokół Jeziora Miedwie ;)

Trasa:



A poważnie - jazda trasą maratonu na oponach, które mam w Schwinnie powodują, że zamiast cieszyć się jazdą, trzeba mocno trzymać ster i nie pozwolić by do gleby zanadto zbliżyć się ;) Opony, na które postawiłem to Schwalbe Land Cruiser, o szerokości 1.75. Miało być jak najszerzej i jak najbardziej agresywnie przy przyzwoitej cenie. Waga schodzi na dalszy plan.


Bulls Cross Bike 1 w wodach Miedwia ;) © Abarth

Opony, jak i rower w sumie spełniają pokładane w nich nadzieje. Na trasie było sucho, pełno piachu i (co prawda nie jak przez mało), ale bez większego problemu przejechał przez wszystkie kostkowo - piaszczyste odcinki, pozostając jednocześnie dość szybkim i cichym na asfaltach. Tylko ta geometria... Ustawienie było iście wyścigowe - rogi na płasko, by móc się jeszcze bardziej wyciągnąć, minimalizując opory powietrza. Pomijając to, w porównaniu do Schwinna na stocku jestem dużo bardziej pochylony, co poskutkowało szybkim bólem w okolicach kręgosłupa lędźwiowego. Czułem się trochę jak na starym MTB, które użytkowałem kilka lat temu. Po przejechaniu 100km, czuję że pozycja była niewyrobiona, ale po kilkunastu km jazdy ból przeszedł, a na drugi dzień jedynie czuję... no właśnie, coś co nie ma miejsca po 100km Schwinnem, ale w sumie... co to jest? Nie ból, nie zakwas, coś... :)


Bulls z rodziną :) © Abarth

W sumie objazd jak objazd, z takich niestandardowych rzeczy to jedynie pierwszy flak w życiu na trasie... Koleś ewidentnie "rzucił" na mnie klątwę. Na pomoście nad Miedwiem, nie chcąc prowadzić roweru bo był długi i pusty, wracając koleś powiedział z hejtem w głosie "panowie, ale tutaj się chodzi". No dobra, nie ujechałem 100m, a na pewno nie minęła minuta od tego zdarzenia i syk, flaczek z przodu. I to duży. Co to było, nie wiem do dzisiaj. Aha - dętka miała przejechane 35km...

Poza tym bez historii. Rower spisał się na trasie dobrze, więc należy musie angaż do "lekkich prac terenowych" ;)

PS. Schwinn na pierwszą trasę dostał wpieprz po płytach do betonowca. Bulls z kolei po kilku miesiącach przestoju, 90% trasy maratonu wokół Miedwia :)
PS 2. Pękł pierwszy tysiąc, mamy końcówkę maja - ale ten sezon jest słaby :D Dane wycieczki:
Km:101.04Km teren:30.00 Czas:04:36km/h:21.97
Pr. maks.:37.20Temperatura:20.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 2220kcalPodjazdy:229mRower:Bulls Cross Bike 1 XC

Na 20 Tour de Natur, jadąc w ciemno...

Niedziela, 25 maja 2014 | dodano:26.05.2014Kategoria Event'y
... dosłownie i w przenośni. Nigdy wcześniej nie miałem okazji uczestniczyć w Tour de Natur, a pogoda jaką rano zastałem za oknem spowodowała, że tylko nieodpowiedzialny samobójca mógł siąść wtedy na rower. Tak, pojechałem. Z jarro

Trasa:



Po celebrowaniu wydarzeń dnia poprzedniego i 3h snu, o 5 pobudka i szykowanie się do wyjazdu. Zerknięcie za okno - nie pada, a w sumie, to może pada, tylko nic nie widać? Mgła była bowiem jak pod Smoleńskiem 10 kwietnia. Z poślizgiem 15 minutowym, około 6:30 wyjazd z domu w stronę Gartz, gdzie o 8:00 mieliśmy spotkanie z uczestnikami wyjazdu.


Na ścieżce między Gryfinem a Mescherin, przecierając okulary - w takiej wilgotności, rzadko zdarzało mi się jeździć... © Jarro

...
i tak - klamki hamulcowe były ciągle wilgotne, z kasku kapała woda, a okulary co kilka km nie nadawały się do patrzenia. Dodatkowo ubierając się rano, strój, a właściwie zamek w "Saxo Banku" po raz kolejny się zaciął, czego konsekwencją była odblaskowa kurtka, co patrząc z perspektywy opinii jarro, który widział że świateł we mgle właśnie nie widział [:D] spowodowało że w sumie nie do końca świadomie zrobiłem co tylko się dało, by być na drodze widoczny. 5 minut przed czasem dojeżdżamy na miejsce. Od Gartz jazda w grupie, z zakładanym planem podróżnym 20km/h spaliła na panewce, nie chcąc wkopywać organizatorów, napiszę tylko że było ciut szybciej :)

Podczas jazdy mgła ustępowała promieniom słonecznym, zrobiło się cieplej i można było zdjąć kurtkę. O 9:30 dojechaliśmy pod parking Oder Center w Schwedt, gdzie była zbiórka wszystkich grup i podział na trasy. Około 10 wyruszyliśmy do miejsca destynacji - Criewen, gdzie odbył się piknik.


Na trasie - pit stop © newsbike

Na miejscu jak na typowym pikniku - ławy i stoły. Do jedzenia kiełbasa, do picia piwo :) Dodatkowo była możliwość zwidzenia muzeum przyrodniczego, przechadzka po parku, w urokach przyrody, czyli jak przystało na Tour de Natur, gdzie hasłem przewodnim jest właśnie natura - fauna i flora.


Park z żabami w okresie godowym  © Jarro


Rechoczące, ale w sumie sympatyczne bestie :)

Więcej zdjęć z wyjazdu jest tutaj, tutaj i tutaj. Po zobaczeniu większości skierowaliśmy się do domu w towarzystwie ekipy, z którymi kilkanaście km jechaliśmy razem. Potem niezauważenie urwaliśmy ich, nie wiem jak to się stało, sorry! Od Gryfina standardowo, w 40 minut do Szczecina, odcinek 10km między 110, a 120km trasy, pokonaliśmy w 19:53 min. Na koniec podjechaliśmy umyć rowery z porannego błota. Podsumowując - w sumie nie zawiodłem się że pojechałem, ale żeby był to jakiś "must have" w przyszłości? Nie specjalnie... :)
Dane wycieczki:
Km:131.68Km teren:10.00 Czas:06:00km/h:21.95
Pr. maks.:37.20Temperatura:24.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 2889kcalPodjazdy:282mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Na "w mordę wind" znajdę broń

Piątek, 16 maja 2014 | dodano:16.05.2014
Dzisiaj nie planowałem iść na rower. Zajęcia miały być do 16, ale przychodząc na angielski dowiedziałem się że na tym się dzisiaj skończy ;) Szybka weryfikacja planów skłoniły mnie do (wreszcie) zajęcia się nowym - starym rowerem, który po miłych wrażeniach na 29erze w Izerach chciałbym używać do "lekkich prac terenowych", jakim jest eksploracja Puszczy Bukowej itp, gdzie Schwinn na obecnych gumach nie nadaje się do tego kompletnie (a gumy są bardzo dobre... poza ich terenowym aspektem). Zmieniać ciągle opon nie mam zamiaru, zatem przydałby się drugi - tym bardziej że "trzyma fason". Doszedłem do wniosku że ogarnąć rower można w garażu, nawet w brzydką pogodę, a taka pogoda jak dzisiaj, w weekendzie nie jest prognozowana. Także "terenówka" jeszcze poczeka - jest to rower, którego na BS nie mam i "tworzy się" pod kryptonimem "Niemiecki zwierzak" ;) Ktoś obeznany w rowerach może wpaść, jakiej marki rower się szykuje ;) Celem zatem był rutynowy balon - dzisiejszy mocny wiatr, szybko zweryfikował także i ten plan...

Trasa:



Wyjazd około 16:15, początkowo w stronę Pucic, czyli jak zwykle na "balon". A tutaj niespodzianka i przypomnienie że dzisiaj jest piątek po południu...


Takie są korki przy wyjeździe z Dąbia, spowodowane nowym rondem © Abarth

Tu nigdy nie było korków. Nowe rondo blokuje płynność przejazdu, a korki sięgają kilkuset metrów (albo i więcej, stałem raczej na początku). Przejazd odbywa się wahadłowo, a ja mogąc skorzystać z "okna" (akurat kiedy podjechałem jeszcze nic nie jechało z przeciwka, a już mój pas stał) stwierdziłem że nie cwaniakuje, postoję ;) Po 3-5 minutach kawalkada ruszyła. Dalej jadąc poczułem że dzisiaj będzie ciężko. Spodziewałem się tego, ale wiatr był centralnie w twarz, dodatkowo przejeżdżając obok flag spojrzałem jak wygląda sytuacja i szybko przekalkulowałem pomysł na alternatywną trasę, która pozwoli mi jechać umiarkowanie pod wiatr i sporo z wiatrem. Etap pod wiatr skomponowałem tak by był... w lesie ;) Z Klinisk w stronę Stawna, dalej przez Goleniów i do domu, czyli coś podobnego jak tutaj, tylko w drugą stronę :) W sumie większy ruch niż zwykle dało się odczuć tylko do Pucic, potem jadąc było normalnie, jak w zwykły dzień.


Miał być las?  Jest i las :) © Abarth

Strategia poza nielicznymi fragmentami otwartego terenu, zdawała się sprawdzać. Wszystko fajnie, tylko ta droga, jest dziurawa, chropowata, w sumie jak tarka, ale zalesienie "pozwoliło" o ile pamiętam po 48 minutach wykręcić 19,5 km. I to teoretycznie na etapie pod wiatr. Przy okazji podjechałem zobaczyć jak wygląda Dolina Iny (a właściwie jej kolorystyka) po 3 miesiącach od ostatniej wizyty.


Tak jest 16 maja, a tak było 22 lutego © Abarth

Dokładnie 3 lata i tydzień temu byłem na podobnej trasie, w przerwie między egzaminami maturalnymi, zahaczając o punkt widokowy, stwierdziłem że czas odświeżyć rowerową wizytę - tym bardziej że od tego czasu wiele się zmieniło.


Na przykład zmienił się rower... ;) © Abarth

... i aparat, a właściwie telefon. W sumie nie wiem czemu to zdjęcie wyszło tak słabo, musiałem chyba przycisnąć klawisz od zooma, po którym zoom jest taki, jakby go nie było, a zdjęcia się rozmazują. I wyostrzanie nie pomaga... 


Dolina Iny - widziana z punktu widokowego © Abarth


Dolina Iny v.2 © Abarth


Dolina Iny v.3 © Abarth

Więcej zdjęć nie cykałem i sądząc po jakości, chyba dobrze. Trasa cały czas przebiegała pod umiarkowany wiatr, a od odbicia w Stawnie na Goleniów, prędkość jazdy wzrosła od razu o 3km/h, przy tym samym wysiłku. Ale wiatr nie był bezpośrednio w plecy, był boczny, z kierunkiem w plecy. Przez Goleniów szybciutko, a w mieście tak jakby nie było wiatru. Skierowałem się na Lubczynę, a tuż przed nią na Rurzycę, by wrócić szybkimi asfaltami do domu z 90% wiatrem w plecy.

Na krótką notkę "zasługuje" sytuacja, dziejąca się na ścieżce rowerowej na ul. Szybowcowej (i nie tylko). Otóż od dzisiaj dla mnie największym złem jeżdżącym po ścieżkach rowerowych nie są idący nią piesi (zwłaszcza że po drugiej stronie ulicy jest pełnoprawny chodnik), czy mamusie z wózkami, ale rolkarze. Rozumiem że właściwie tylko rowerzyści dostali ochłap, w postaci dziurawych, za wąskich, bez sensu poprowadzonych czy wykonanych z polbruku (tego nie będę już nawet komentować) ścieżek rowerowych, które są jakie są, ale są, a rolkarze nie mają gdzie jeździć, więc wykorzystują infrastrukturę rowerową. Ale jedzie taki ze słuchawkami w/na uszach, zajmując całą szerokość zbyt wąskiej ścieżki rowerowej (taki styl jazdy, więc ok), ale... dojeżdżam i przepraszam (wypadałoby się zastanowić za co, skoro jestem u siebie?) i... nic. Może głośniej. Też nic. No tak, nie słyszy. W takiej sytuacji humanitarne metody to albo wlec się za nim 10km/h do jakiegoś zjazdu, albo atakować po trawie (co w przypadku moich Conti fakt zakończenia manewru wyprzedzania pomyślnie może nie być taki oczywisty). Zjazdu tak szybko nie było, poszedł ogień po trawie, z tych 10km/h nawet nie było ryzyka "przytulenia" gleby. A wystarczyłoby gdyby ścieżka była odpowiednio szeroka, jak choćby Połczyn Zdrój - Złocieniec, gdzie wszyscy się elegancko mieszczą. Ale trzeba byłoby chyba wykorzystać całą ulicę na to, także będzie tak jak jest i już.

Poza tym, wypad udany i szybki, patrząc na warunki, a potem na to co udało się w nich osiągnąć, co ważne - zataczając pętlę, jadąc umiarkowanie i względnie miękko, mogę śmiało powiedzieć że na "w mordę wind" znalazłem "broń" :)  
Dane wycieczki:
Km:60.90Km teren:1.00 Czas:02:22km/h:25.73
Pr. maks.:48.50Temperatura:18.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 1425kcalPodjazdy:278mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

"Przepalić" Schwinna

Niedziela, 11 maja 2014 | dodano:11.05.2014
Na rowerze nie byłem 11 dni, a dziś czasowe (i pogodowe) okno na krótką trasę się znalazło.  Spontanicznie, bez historii, planu i zdjęć.

Trasa:



Z korzyści wyjazdu mogę tylko dodać to co już wiedziałem czyli:

a) jazda po mieście jest bez sensu i funu
b) nie lubie jeździć po mieście zarówno samochodem, jak i rowerem (chyba że przejechać, ale nie krążyć)
c) infrastruktura jest beznadziejna, a jeśli już jest, woła o pomstę do nieba (np. ulica Wojska Polskiego)
d) tripy spontaniczne nie dają satysfakcji (ale jeszcze gorzej jest siedzieć w domu, kiedy jest pogoda)

A także to, czego się dowiedziałem:

a) bateria w moim smartfonie na endomondo z włączonym internetem trzyma krócej, ale nie aż 3(!) razy krócej (z 3/4 baterii została 1/4 po 1.5h jazdy...)
b) doceniłem Prawobrzeżną infrastrukturę - jest słaba i poprowadzona czasami bez sensu, ale jeśli już jest - przy najmniej nie urwie koła :)

I to właściwie tyle, 777km bez ściągania spinki i porządnego smarowania łańcucha - ten proces biorąc to audiowizualnie zbliża się nieuchronnie ;)
Dane wycieczki:
Km:31.83Km teren:0.50 Czas:01:25km/h:22.47
Pr. maks.:49.00Temperatura:15.0 HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie: 705kcalPodjazdy: 93mRower:Schwinn Searcher Comp Disc

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl