Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2013
Dystans całkowity: | 341.97 km (w terenie 51.00 km; 14.91%) |
Czas w ruchu: | 16:25 |
Średnia prędkość: | 20.83 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.50 km/h |
Suma podjazdów: | 1576 m |
Suma kalorii: | 6576 kcal |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 68.39 km i 3h 17m |
Więcej statystyk |
Treningowy objazd VIII maratonu dookoła jeziora Miedwie
Niedziela, 30 czerwca 2013 | dodano:01.07.2013Kategoria Event'y
Z okazji ostatniego objazdu trasy przed VIII maratonem wokół jeziora Miedwie na którym mam plan wystartować oczywiście zgodnie ze stroną "o mnie" - dla fun'u, postanowiłem objechać połowicznie nieznaną mi trasę. Wyjazd spod domu około 9, by zdążyć do Morzyczyna na 10:30, chociaż sam wyjazd opóźnił się o jakieś 20 minut ;)
Trasa:
Pierwsza setka po wypadku, której efekt jest taki że nie poczułem żebym specjalnie, podkreślam specjalnie pojeździł ;)
Zbiórka i krótkie przemówienie z "dyskotekowego" busa ;) © Abarth
Około 10:50 wyruszamy na trasę. Najpierw trasa maratonu zaczyna się na polbruku, gdzie robi się ciasno, ale zaraz jest skręt w prawo i zaczyna się najłatwiejszy fragment maratonu - płaski asfalt na którym można grzać pod 35km/h.
Zdjęć z trasy nie ma, skupiłem się na zapamiętaniu trasy i o ile połowa maratonu jest łatwa do zapamiętania, to później jest już z tym gorzej. Organizatorzy zaplanowali 2 pit-stopy przed bardziej niebezpiecznymi miejscami maratonu.
Pierwszy pit-stop - Koszewo © HTC
Początkowo tempo było mocniejsze, po kilku minutach chyba z powodu mniej doświadczonych bikerów tempo spadło do jakiś 15km/h.
Po przejechaniu dosyć spokojnym tempem 2/3 trasy maratonu, obiecano nam że ostatnie paręnaście najtrudniejszych km, będziemy mogli się pościgać - zresztą już podczas spokojnego objazdu niektórych ponosiło, co skutkowało dość licznymi, choć niegroźnymi crash'ami, mi zresztą też się oberwało - koleś z tyłu nie wyhamował i bieżnik jego opon odcisnął mi się w okolicy łydki ;)
Drugi pit - stop przed wjazdem na główną drogę prowadzącą do Pyrzyc © HTC
Wtedy też można było się najeść/napić. Około 26km maratonu jest bufet, a zaraz za nim kończy się mniej czy bardziej dziurawy asfalt, a zaczynają się płyty jumbo. Tutaj zdecydowanie widać kto przyjechał amatorsko, a komu zależy na dobrym miejscu w maratonie. Od płyt organizatorzy "ściągnęli kaganiec" z co bardziej wyrywnych. Rozpoczęło się ściganie bez limitu. Ja z racji objazdu krajoznawczego nie wyrywałem się i jechałem razem z Jarro, ale także chciałem sprawdzić stan płyt i opon w crossówce oraz tego na ile mogę sobie pozwolić, pojechałem więc dynamiczniej, ale bez "pójścia w trupa". Jechaliśmy razem zmieniając się na prowadzeniu, a także szukając dobrej grupy, z którą można pojechać. W końcu znaleźliśmy i tak jechaliśmy razem przez około 10km, aż do pierwszego większego podjazdu po płytach... wtedy spuchli. Szczególnie jeden. I tak raczej we 2 dojechaliśmy do mety, gdzie czekał poczęstunek. Po trudach maratonu można było najeść się bez limitu ciasta, napić soku czy kawy.
Na mecie © Abarth
Klimat jak i organizacja bardzo miła © Abarth
Schwinn i Kellys dostały nieźle "w kość", więc na osłodę niech mają ciasto :P © Abarth
A ciasto było bardzo dobre. Uzupełniliśmy utraconą energię, chwile odpoczęliśmy i pojechaliśmy do domu.
Byłem, zobaczyłem i się doświadczyłem... © Abarth
...bowiem trasy i tak całej nie zapamiętałem, ale wiem na co zwrócić uwagę, jakim torem jazdy jechać, a także na to że wypadków jest cała masa i teraz wiem w jakim stylu jechać. Poznałem przede wszystkim granice ile mogę, choć nie pojechałem nawet na 70%. Wiem jednak że ostatni nie będę ;)
Organizatorem maratonu jest STC Stargard. I tutaj ukłony dla stowarzyszenia, maraton jest bardzo przyjemny, dobrze zabezpieczony (na objeździe obstawiała także Niemiecka policja!), jeżeli organizacja na maratonie będzie taka, jak na objeździe, jestem przekonany do zapisu.
Trasa:
Pierwsza setka po wypadku, której efekt jest taki że nie poczułem żebym specjalnie, podkreślam specjalnie pojeździł ;)
Zbiórka i krótkie przemówienie z "dyskotekowego" busa ;) © Abarth
Około 10:50 wyruszamy na trasę. Najpierw trasa maratonu zaczyna się na polbruku, gdzie robi się ciasno, ale zaraz jest skręt w prawo i zaczyna się najłatwiejszy fragment maratonu - płaski asfalt na którym można grzać pod 35km/h.
Zdjęć z trasy nie ma, skupiłem się na zapamiętaniu trasy i o ile połowa maratonu jest łatwa do zapamiętania, to później jest już z tym gorzej. Organizatorzy zaplanowali 2 pit-stopy przed bardziej niebezpiecznymi miejscami maratonu.
Pierwszy pit-stop - Koszewo © HTC
Początkowo tempo było mocniejsze, po kilku minutach chyba z powodu mniej doświadczonych bikerów tempo spadło do jakiś 15km/h.
Po przejechaniu dosyć spokojnym tempem 2/3 trasy maratonu, obiecano nam że ostatnie paręnaście najtrudniejszych km, będziemy mogli się pościgać - zresztą już podczas spokojnego objazdu niektórych ponosiło, co skutkowało dość licznymi, choć niegroźnymi crash'ami, mi zresztą też się oberwało - koleś z tyłu nie wyhamował i bieżnik jego opon odcisnął mi się w okolicy łydki ;)
Drugi pit - stop przed wjazdem na główną drogę prowadzącą do Pyrzyc © HTC
Wtedy też można było się najeść/napić. Około 26km maratonu jest bufet, a zaraz za nim kończy się mniej czy bardziej dziurawy asfalt, a zaczynają się płyty jumbo. Tutaj zdecydowanie widać kto przyjechał amatorsko, a komu zależy na dobrym miejscu w maratonie. Od płyt organizatorzy "ściągnęli kaganiec" z co bardziej wyrywnych. Rozpoczęło się ściganie bez limitu. Ja z racji objazdu krajoznawczego nie wyrywałem się i jechałem razem z Jarro, ale także chciałem sprawdzić stan płyt i opon w crossówce oraz tego na ile mogę sobie pozwolić, pojechałem więc dynamiczniej, ale bez "pójścia w trupa". Jechaliśmy razem zmieniając się na prowadzeniu, a także szukając dobrej grupy, z którą można pojechać. W końcu znaleźliśmy i tak jechaliśmy razem przez około 10km, aż do pierwszego większego podjazdu po płytach... wtedy spuchli. Szczególnie jeden. I tak raczej we 2 dojechaliśmy do mety, gdzie czekał poczęstunek. Po trudach maratonu można było najeść się bez limitu ciasta, napić soku czy kawy.
Na mecie © Abarth
Klimat jak i organizacja bardzo miła © Abarth
Schwinn i Kellys dostały nieźle "w kość", więc na osłodę niech mają ciasto :P © Abarth
A ciasto było bardzo dobre. Uzupełniliśmy utraconą energię, chwile odpoczęliśmy i pojechaliśmy do domu.
Byłem, zobaczyłem i się doświadczyłem... © Abarth
...bowiem trasy i tak całej nie zapamiętałem, ale wiem na co zwrócić uwagę, jakim torem jazdy jechać, a także na to że wypadków jest cała masa i teraz wiem w jakim stylu jechać. Poznałem przede wszystkim granice ile mogę, choć nie pojechałem nawet na 70%. Wiem jednak że ostatni nie będę ;)
Organizatorem maratonu jest STC Stargard. I tutaj ukłony dla stowarzyszenia, maraton jest bardzo przyjemny, dobrze zabezpieczony (na objeździe obstawiała także Niemiecka policja!), jeżeli organizacja na maratonie będzie taka, jak na objeździe, jestem przekonany do zapisu.
Dane wycieczki:
Km: | 106.77 | Km teren: | 35.00 | Czas: | 05:32 | km/h: | 19.30 |
Pr. maks.: | 50.50 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 2232kcal | Podjazdy: | 363m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Szczecińska masa krytyczna - czerwiec
Piątek, 28 czerwca 2013 | dodano:28.06.2013Kategoria Event'y
Czerwcowa masa krytyczna pod hasłem "masa czarnego na białym na Krzywoustego". Jej celem było zwrócenie uwagi na nieefektywne zagospodarowanie drogi na ul. Krzywoustego w Szczecinie po remoncie, gdzie jest miejsce na wyznaczenie pasa dla rowerzystów. Miejsce jest, pasa nie ma, to sobie go namalowaliśmy ;)
Licznikowe 37.4 km, endomondo nie włączyłem.
Parę fotek z masy:
Zbiórka na Placu Lotników © HTC
Przyczajony tygrys, ukryty smok :D © HTC
Wyznaczamy sobie pas © Abarth
Dzieci mogły artystycznie się rozwinąć © Abarth
Zebrało się nas między 200, a 300 © Abarth
Gdybyśmy malowali farbą, nie kredą, pełnoprawny pas w 10 minut zrobiony ;) © Abarth
Prace wykończeniowe - szkoda że weekendu pas nie przetrzyma © Abarth
Za miesiąc masy nie ma, a jest jedynie godzina dla roweru... znowu. Jak jeździłem w 2011 na masę, była ona co miesiąc, miesiąc temu jej nie było, za miesiąc także => masa co 2 miesiące... Czyżby masa krytyczna w Szczecinie traciła na znaczeniu?
Licznikowe 37.4 km, endomondo nie włączyłem.
Parę fotek z masy:
Zbiórka na Placu Lotników © HTC
Przyczajony tygrys, ukryty smok :D © HTC
Wyznaczamy sobie pas © Abarth
Dzieci mogły artystycznie się rozwinąć © Abarth
Zebrało się nas między 200, a 300 © Abarth
Gdybyśmy malowali farbą, nie kredą, pełnoprawny pas w 10 minut zrobiony ;) © Abarth
Prace wykończeniowe - szkoda że weekendu pas nie przetrzyma © Abarth
Za miesiąc masy nie ma, a jest jedynie godzina dla roweru... znowu. Jak jeździłem w 2011 na masę, była ona co miesiąc, miesiąc temu jej nie było, za miesiąc także => masa co 2 miesiące... Czyżby masa krytyczna w Szczecinie traciła na znaczeniu?
Dane wycieczki:
Km: | 37.40 | Km teren: | 0.50 | Czas: | 01:57 | km/h: | 19.18 |
Pr. maks.: | 46.00 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 50m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Po dłuższej przerwie...
Czwartek, 27 czerwca 2013 | dodano:28.06.2013
W końcu po przeszło 3 tygodniach znalazłem czas na rower.
Trasa:
Trasa dość standardowa, kilkanaście razy objechana, tyle że dziś w dłuższym wariancie. Źle mi się jechało, stąd tempo cienkie na tak krótkiej wycieczce - regularność to podstawa. Bez zdjęć.
Jako ciekawostka mogę dodać że będąc w trójmieście na ćwiczeniach terenowych widziałem flash'a. Niestety tylko widziałem, nie zagadałem, bo nie byłem pewien że to on - obok mnie przejechał koleś w koszulce z napisem flash (ale nie flash.bikestats.pl jak na miniaturce), tak to byłbym pewien. Po powrocie do domu sprawdziłem że flash jest z... Gdańska. Także przypadkowe "spotkanie" ;)
Trasa:
Trasa dość standardowa, kilkanaście razy objechana, tyle że dziś w dłuższym wariancie. Źle mi się jechało, stąd tempo cienkie na tak krótkiej wycieczce - regularność to podstawa. Bez zdjęć.
Jako ciekawostka mogę dodać że będąc w trójmieście na ćwiczeniach terenowych widziałem flash'a. Niestety tylko widziałem, nie zagadałem, bo nie byłem pewien że to on - obok mnie przejechał koleś w koszulce z napisem flash (ale nie flash.bikestats.pl jak na miniaturce), tak to byłbym pewien. Po powrocie do domu sprawdziłem że flash jest z... Gdańska. Także przypadkowe "spotkanie" ;)
Dane wycieczki:
Km: | 62.46 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:46 | km/h: | 22.58 |
Pr. maks.: | 43.80 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1388kcal | Podjazdy: | 522m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Wieczorny trening wytrzymałościowy
Wtorek, 4 czerwca 2013 | dodano:04.06.2013
Wieczorne pokręcenie z Jarro lekko zmodyfikowaną pętlą z zahaczeniem z grubsza Goleniowa.
Trasa:
Jechałem w strudze powietrza za Jarro, który jechał szosą i rozcinał powietrze. Sam chwile pojechałem szosą i powiem tak - dobry sprzęt na zawody, ale do codziennej jazdy jak dla mnie się nie nadaje. Schwinn pokazał swoje (i moje) możliwości - mogę trzymać przez kilkadziesiąt km prędkość podróżną w przedziale 28-32 km/h, więcej chwilowo, bo inaczej się zajadę. Średnia teoretycznie wyszła słaba, ale endomondo złapało "żółwia" na 10 minut - w ostatniej godzinie rekord AVG - 27 km/h. Jak na rower do turystyki, tyle wystarczy. Bez zdjęć.
Trasa:
Jechałem w strudze powietrza za Jarro, który jechał szosą i rozcinał powietrze. Sam chwile pojechałem szosą i powiem tak - dobry sprzęt na zawody, ale do codziennej jazdy jak dla mnie się nie nadaje. Schwinn pokazał swoje (i moje) możliwości - mogę trzymać przez kilkadziesiąt km prędkość podróżną w przedziale 28-32 km/h, więcej chwilowo, bo inaczej się zajadę. Średnia teoretycznie wyszła słaba, ale endomondo złapało "żółwia" na 10 minut - w ostatniej godzinie rekord AVG - 27 km/h. Jak na rower do turystyki, tyle wystarczy. Bez zdjęć.
Dane wycieczki:
Km: | 55.56 | Km teren: | 0.50 | Czas: | 02:10 | km/h: | 25.64 |
Pr. maks.: | 43.30 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1258kcal | Podjazdy: | 219m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Spontanicznie, ale udanie
Sobota, 1 czerwca 2013 | dodano:02.06.2013
Dzisiaj miało być inaczej, a dokładniej jakoś tak. Prognoza pogody wskazywała spokojny, choć pochmurny dzień i faktycznie taki był, ale nie u nas. Jak zwykle ;)
Trasa:
Dzisiaj mieliśmy szarpnąć się na setkę do Niemiec i wszystko byłoby zgodnie z planem, gdyby w Lasku Arkońskim, gdzie chyba wcześniej padało, droga nie zamieniła się w jedno wielkie błoto. Zaczęliśmy z Jarro kalkulować co dalej. Stanęło na tym że jak już jesteśmy uświnieni, to szkoda kończyć trasę na 30km, choć wycieczkę skracamy bo jak po 30km już mamy niespodzianki to co będzie dalej? Może gradobicie? ;) Pojechaliśmy inaczej, po Polskiej stronie.
Jezioro Goplana w Lasku Arkońskim © HTC
Ze względu na uświnione plecy po przejeździe przez Las Arkoński, po którym nie uśmiechało mi się sięgać w błoto po telefon zdjęć dzisiaj umiarkowana ilość :)
Najpierw skierowaliśmy się na Dobrą, stamtąd na Lubieszyn, gdzie przebiega granica Polsko - Niemiecka. Zawsze jeżdżąc tamtędy, skręcałem w prawo w stronę przejścia granicznego, dzisiaj urozmaicenie - w lewo na Dołuje. Jedziemy podróżną 25km/h i zero deszczu, a drogi zaczęły przesychać. No trudno. Na rozjeździe na Przecław przedłużamy sobie drogę, jadąc na Bobolin. Za Bobolinem epizod w Niemczech, zatem w Niemczech byliśmy... 5km ;) Droga równa, 0 samochodów i ani jednej żywej duszy mimo przejechania przed dwie wsie. Zacząłem zastanawiać się czy ta droga nie jest aby zamknięta :D
Taki widok w trasie był powszechny © HTC
Pit-stop w błocie © HTC
Z Niemiec na Barnisław, stamtąd na Autostradę Poznańską i do domu. A oto efekt dzisiejszych wojaży (jak ktoś mi powie że w Szczecinie było sucho i nie padało...)
Lekko ubłocony Schwinn... © Abarth
...tutaj już bardziej... © Abarth
... a to plecy ;) © HTC
Wycieczka mimo niezrealizowania początkowych założeń mimo wszystko udana. Na Prawobrzeżu faktycznie było sucho jakby nic nie padało, mieliśmy zatem pecha. Dla mnie trasa ciekawa, bo tam rowerem także jeszcze nie byłem ;)
Trasa:
Dzisiaj mieliśmy szarpnąć się na setkę do Niemiec i wszystko byłoby zgodnie z planem, gdyby w Lasku Arkońskim, gdzie chyba wcześniej padało, droga nie zamieniła się w jedno wielkie błoto. Zaczęliśmy z Jarro kalkulować co dalej. Stanęło na tym że jak już jesteśmy uświnieni, to szkoda kończyć trasę na 30km, choć wycieczkę skracamy bo jak po 30km już mamy niespodzianki to co będzie dalej? Może gradobicie? ;) Pojechaliśmy inaczej, po Polskiej stronie.
Jezioro Goplana w Lasku Arkońskim © HTC
Ze względu na uświnione plecy po przejeździe przez Las Arkoński, po którym nie uśmiechało mi się sięgać w błoto po telefon zdjęć dzisiaj umiarkowana ilość :)
Najpierw skierowaliśmy się na Dobrą, stamtąd na Lubieszyn, gdzie przebiega granica Polsko - Niemiecka. Zawsze jeżdżąc tamtędy, skręcałem w prawo w stronę przejścia granicznego, dzisiaj urozmaicenie - w lewo na Dołuje. Jedziemy podróżną 25km/h i zero deszczu, a drogi zaczęły przesychać. No trudno. Na rozjeździe na Przecław przedłużamy sobie drogę, jadąc na Bobolin. Za Bobolinem epizod w Niemczech, zatem w Niemczech byliśmy... 5km ;) Droga równa, 0 samochodów i ani jednej żywej duszy mimo przejechania przed dwie wsie. Zacząłem zastanawiać się czy ta droga nie jest aby zamknięta :D
Taki widok w trasie był powszechny © HTC
Pit-stop w błocie © HTC
Z Niemiec na Barnisław, stamtąd na Autostradę Poznańską i do domu. A oto efekt dzisiejszych wojaży (jak ktoś mi powie że w Szczecinie było sucho i nie padało...)
Lekko ubłocony Schwinn... © Abarth
...tutaj już bardziej... © Abarth
... a to plecy ;) © HTC
Wycieczka mimo niezrealizowania początkowych założeń mimo wszystko udana. Na Prawobrzeżu faktycznie było sucho jakby nic nie padało, mieliśmy zatem pecha. Dla mnie trasa ciekawa, bo tam rowerem także jeszcze nie byłem ;)
Dane wycieczki:
Km: | 79.78 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 04:00 | km/h: | 19.95 |
Pr. maks.: | 40.50 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1698kcal | Podjazdy: | 422m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |