Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2014
Dystans całkowity: | 246.85 km (w terenie 7.20 km; 2.92%) |
Czas w ruchu: | 10:52 |
Średnia prędkość: | 22.72 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.80 km/h |
Suma podjazdów: | 1304 m |
Suma kalorii: | 5788 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 61.71 km i 2h 43m |
Więcej statystyk |
Pokręcić na zapas, wykorzystując wolny czas
Czwartek, 27 marca 2014 | dodano:27.03.2014
Dzisiaj krótka, oklepana trasa wykorzystując wolny czas - weekend zapowiada się bez rowerowy, więc skoro dzisiaj czas i pogoda była (choć skończyłem zajęcia dopiero o 15, ale już po godzinie byłem w siodle) to trzeba było pojechać na zapas. "Balon" jak to "balon" - dziesiątki razy przejechany, dzisiaj nic, poza wiatrem w twarz przez pierwszą połowę drogi się nie działo.
Trasa:
Prawdę mówiąc nie do końca mi się dzisiaj chciało. Pomyślałem jednak że będę tego żałować w weekendzie, szczególnie jak będzie pogoda - pojechałem zatem trochę na siłę. W drodze tylko jedna fota:
Schwinn nad kanałem Iwno w drodze do Lubczyny © Abarth
W sumie kiedyś wspominałem że na balonie mimo rutyny - zawsze coś się dzieje. Dzisiaj już wybitnie nie było ku temu okazji, to żeby było coś nowego, przejechałem go na raz, bez pit-stopu na plaży i tylko raz zatrzymując się na powyższe zdjęcie. Poza tym, jak wsiadłem pod domem, to zsiadłem po 38km, także pod domem. W sumie gdyby nie przerwa na zdjęcie, byłby "rekord balonu" i czas poniżej 1:30 - jest zatem kolejny cel, który przeplata się z rutyną ;)
Trasa:
Prawdę mówiąc nie do końca mi się dzisiaj chciało. Pomyślałem jednak że będę tego żałować w weekendzie, szczególnie jak będzie pogoda - pojechałem zatem trochę na siłę. W drodze tylko jedna fota:
Schwinn nad kanałem Iwno w drodze do Lubczyny © Abarth
W sumie kiedyś wspominałem że na balonie mimo rutyny - zawsze coś się dzieje. Dzisiaj już wybitnie nie było ku temu okazji, to żeby było coś nowego, przejechałem go na raz, bez pit-stopu na plaży i tylko raz zatrzymując się na powyższe zdjęcie. Poza tym, jak wsiadłem pod domem, to zsiadłem po 38km, także pod domem. W sumie gdyby nie przerwa na zdjęcie, byłby "rekord balonu" i czas poniżej 1:30 - jest zatem kolejny cel, który przeplata się z rutyną ;)
Dane wycieczki:
Km: | 38.17 | Km teren: | 0.20 | Czas: | 01:30 | km/h: | 25.45 |
Pr. maks.: | 53.80 | Temperatura: | 10.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 890kcal | Podjazdy: | 113m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Do Tupolewa
Niedziela, 23 marca 2014 | dodano:25.03.2014
Przeglądając internet, potem google maps znalazłem intrygujący obrazek, który po prostu nie mógł zostać nie zauważony, a co za tym idzie - nie sprawdzony. Bo jak inaczej można określić taką sytuację - mała, Niemiecka wieś, a pośrodku niej, w szczerym polu ni stąd ni zowąd stoi ... samolot :) I to wydaje się całkiem spory. Pojechałem z Jarro obadać sprawę :D
Trasa:
Z racji tego że tajemniczy obiekt stoi całkiem niedaleko domu, a pogoda jest przyzwoita (jak na marzec), była to dobra motywacja by trzasnąć pierwszą setkę w tym roku. Dodatkową motywacją był fakt, że aby mieć dziś wolne, zrobiłem to co trzeba było, dzień wcześniej...
Intrygujący widok satelitarny... grzechem byłoby nie pojechać ;) © Jarro
Prawdę mówiąc do ostatniej chwili nie było pewne czy pojedziemy, była alternatywa, dodatkowo pogoda za oknem przed wyjazdem nie była najlepsza na zrobienie pierwszej setki w tym roku. Jak się później okazało - w perspektywie całej wycieczki ta pogoda była najgorsza, później było już tylko lepiej :) Około 10 wyruszyliśmy w trasę. Początek bez historii - przez miasto, na Stobno, by dojechać do Schwennzen i potem na Krackow. Jako że przez granicę na wysokości Stobna już kiedyś przejeżdżaliśmy polecieliśmy na czuja - dopiero po kilku kilometrach coś tu nie pasowało. Przekalkulowaliśmy drogę na Nadrensee, a tam uprzejmy Niemiec poratował mapą, sugerując przejazd... autobahnem :) Brzmi to dziwnie, ale zdjęcie poniżej powinno to wyjaśnić:
Tak, tak - u Niemców jednak można drogę wspomagającą wykorzystać jako "fahrradbahn" :) © Abarth
A w Polsce? Są drogi wspomagające, nawet jakościowo identyczne, ALE:
a) drogi nie łączą się ze sobą
b) poprowadzone są bez sensu
c) kończą się najczęściej w szczerym polu
d) jak już na nie wejdziesz to już nie wyjedziesz (chyba że tak samo jak przyjechałeś) = bez sensu :) Dlaczego? Patrz punkt c.
Jadąc "fahrradbahn'em" w oddali zauważyliśmy zabytkowy wiatrak. Oczywiście droga nie kończyła się jak w Polsce, więc ładnym zjazdem podjechaliśmy pod wiatrak, gdzie zrobiliśmy krótki pit-stop.
Zabytkowy wiatrak © Jarro
Jak widać na zdjęciach, chmury były ciemne, a temperatura nie najwyższa - nie przekraczała 10C, ale mimo wszystko jechało się nie najgorzej. Po krótkiej przerwie na foty + ciastko, dalej, równym asfaltem, który przeplatał się (jak nie w Niemczech) z dziurami i kostką do Penkun. Mimo wszystko i tak na raz przez tyle km na lockout'cie jeszcze nie jechałem (a blokuję amortyzator tylko jak jest idealnie gładko). Tutaj gdzieś tak przez 45 minut nieprzerwanej jazdy... :)
Zamek w Penkun © Jarro
Kilka km za Penkun, wjeżdżając do miejscowości Grünz, od razu z drogi wyłonił się intrygujący widok - ogon samolotu między domkami :) Po podjechaniu bliżej okazało się że ktoś na podwórku zrobił sobie taką "altankę" :) Ale to nie wszystko. Miejsce, w które mogliśmy "legalnie" dojechać, tj. nie orając komuś ogródka to jakieś pole dla wiejskich imprez - była scena, kilka latarni, a nawet plac zabaw dla dzieci :)
Schwinn, huśtawki, a w tle... samolot :) © Abarth
Od razu na myśl przyszedł mi diabelski młyn i elektrownia w Czarnobylu - jedno i drugie, tak tu pasuje... © Jarro
Sprawdzając później w internecie - jest to TU-134 dawnej Niemieckiej linii lotniczej Interflug © Abarth
Ciekawi mnie kilka rzeczy - jak został tu ściągnięty (w okolicy są domy, samolot stoi u kogoś na ogródku) i właściwie po co i skąd? Niepodważalne jednak jest to że jako atrakcja turystyczna doskonale się sprawdza :)
Powrót w tempie by zdąrzyć na wyścig Milan - San Remo, bez zdjeć i zbędnych odpoczynków. Fajna wycieczka, unikatowa atrakcja zaliczona, droga w przekroju podjazd/zjazd (kiedyś na to narzekałem, teraz przy najmniej coś się dzieje), wiatr boczno/czołowy, co na pierwszej setce w tym sezonie spowodował że mimo wszystko jakoś tak szło ciężej niż zwykle... :) Liczę że ten sezon będzie obfity w takie tripy i na setkach się nie skończy... :D
Trasa:
Z racji tego że tajemniczy obiekt stoi całkiem niedaleko domu, a pogoda jest przyzwoita (jak na marzec), była to dobra motywacja by trzasnąć pierwszą setkę w tym roku. Dodatkową motywacją był fakt, że aby mieć dziś wolne, zrobiłem to co trzeba było, dzień wcześniej...
Intrygujący widok satelitarny... grzechem byłoby nie pojechać ;) © Jarro
Prawdę mówiąc do ostatniej chwili nie było pewne czy pojedziemy, była alternatywa, dodatkowo pogoda za oknem przed wyjazdem nie była najlepsza na zrobienie pierwszej setki w tym roku. Jak się później okazało - w perspektywie całej wycieczki ta pogoda była najgorsza, później było już tylko lepiej :) Około 10 wyruszyliśmy w trasę. Początek bez historii - przez miasto, na Stobno, by dojechać do Schwennzen i potem na Krackow. Jako że przez granicę na wysokości Stobna już kiedyś przejeżdżaliśmy polecieliśmy na czuja - dopiero po kilku kilometrach coś tu nie pasowało. Przekalkulowaliśmy drogę na Nadrensee, a tam uprzejmy Niemiec poratował mapą, sugerując przejazd... autobahnem :) Brzmi to dziwnie, ale zdjęcie poniżej powinno to wyjaśnić:
Tak, tak - u Niemców jednak można drogę wspomagającą wykorzystać jako "fahrradbahn" :) © Abarth
A w Polsce? Są drogi wspomagające, nawet jakościowo identyczne, ALE:
a) drogi nie łączą się ze sobą
b) poprowadzone są bez sensu
c) kończą się najczęściej w szczerym polu
d) jak już na nie wejdziesz to już nie wyjedziesz (chyba że tak samo jak przyjechałeś) = bez sensu :) Dlaczego? Patrz punkt c.
Jadąc "fahrradbahn'em" w oddali zauważyliśmy zabytkowy wiatrak. Oczywiście droga nie kończyła się jak w Polsce, więc ładnym zjazdem podjechaliśmy pod wiatrak, gdzie zrobiliśmy krótki pit-stop.
Zabytkowy wiatrak © Jarro
Jak widać na zdjęciach, chmury były ciemne, a temperatura nie najwyższa - nie przekraczała 10C, ale mimo wszystko jechało się nie najgorzej. Po krótkiej przerwie na foty + ciastko, dalej, równym asfaltem, który przeplatał się (jak nie w Niemczech) z dziurami i kostką do Penkun. Mimo wszystko i tak na raz przez tyle km na lockout'cie jeszcze nie jechałem (a blokuję amortyzator tylko jak jest idealnie gładko). Tutaj gdzieś tak przez 45 minut nieprzerwanej jazdy... :)
Zamek w Penkun © Jarro
Kilka km za Penkun, wjeżdżając do miejscowości Grünz, od razu z drogi wyłonił się intrygujący widok - ogon samolotu między domkami :) Po podjechaniu bliżej okazało się że ktoś na podwórku zrobił sobie taką "altankę" :) Ale to nie wszystko. Miejsce, w które mogliśmy "legalnie" dojechać, tj. nie orając komuś ogródka to jakieś pole dla wiejskich imprez - była scena, kilka latarni, a nawet plac zabaw dla dzieci :)
Schwinn, huśtawki, a w tle... samolot :) © Abarth
Od razu na myśl przyszedł mi diabelski młyn i elektrownia w Czarnobylu - jedno i drugie, tak tu pasuje... © Jarro
Sprawdzając później w internecie - jest to TU-134 dawnej Niemieckiej linii lotniczej Interflug © Abarth
Ciekawi mnie kilka rzeczy - jak został tu ściągnięty (w okolicy są domy, samolot stoi u kogoś na ogródku) i właściwie po co i skąd? Niepodważalne jednak jest to że jako atrakcja turystyczna doskonale się sprawdza :)
Powrót w tempie by zdąrzyć na wyścig Milan - San Remo, bez zdjeć i zbędnych odpoczynków. Fajna wycieczka, unikatowa atrakcja zaliczona, droga w przekroju podjazd/zjazd (kiedyś na to narzekałem, teraz przy najmniej coś się dzieje), wiatr boczno/czołowy, co na pierwszej setce w tym sezonie spowodował że mimo wszystko jakoś tak szło ciężej niż zwykle... :) Liczę że ten sezon będzie obfity w takie tripy i na setkach się nie skończy... :D
Dane wycieczki:
Km: | 104.36 | Km teren: | 2.50 | Czas: | 04:38 | km/h: | 22.52 |
Pr. maks.: | 52.50 | Temperatura: | 8.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 2201kcal | Podjazdy: | 353m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Gasząc pragnienie po wielkiej suszy ;)
Czwartek, 20 marca 2014 | dodano:21.03.2014
Na rowerze ostatnio byłem niemal 3 tygodnie temu i - mimo wiosenno/letniej pogody - natłok obowiązków (których i na dzień dodawania wpisu nie brakuje), sprawił że roweru nie ruszyłem ani na centymetr. W końcu, choć na chwilę, sprawdzając prognozę pogody każdego dnia; pozytywnie kreował się od dłuższego czasu czwartek, więc kończąc o 15(!), wliczając jednak nadal krótkie dni, mimo wszystko zdecydowałem się by trochę przewietrzyć "świnkę" ;)
Trasa:
Początkowo planowałem oklepany "balon" - Jarro rzucił temat pętelki w stronę Puszczy Bukowej - nie mając ciekawszej alternatywy, wliczając ograniczenia czasowe, odpowiedziałem twierdząco. W sumie nic nowego - z Dąbia do Płoni, w stronę "narciarskiego" podjazdu.
Po drodze kaczka Francuska :) © Abarth
"Podjazd narciarski" od strony szczytu, tutaj niezbyt narciarski ;) © Abarth
Ze szczytu w stronę Kołowa, a jak "tradycja" nakazuje fotka masztów musi być ;)
Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze w Kołowie - 20 marca 2014 © Abarth
Zdjęć masztów już tyle mam, że pod każdym wprowadziłem daty - choć rok temu i za rok będzie to wyglądać pewnie tak samo :)
Schwinn, a w tle maszty - wyższy ma 267 m, niższy 140 m © Abarth
I teraz pewnie znowu kilka(naście?) dni bez rowerowych - codziennie do 18/19, wyjątkowo w czwartki do 15, na szczęście do końca 1 połowy II semestru. Póki dni są za krótkie, a obowiązki eliminujące wyjście nawet w pełnym słońcu (weekend 2 tyg. temu) nie dają perspektyw na jakiś dłuższy wypad, tym bardziej trzycyfrowy, czego efekty są niepodważalne - 3 tydzień => dopiero 2 wypad... ;) Sucho! :D
Trasa:
Początkowo planowałem oklepany "balon" - Jarro rzucił temat pętelki w stronę Puszczy Bukowej - nie mając ciekawszej alternatywy, wliczając ograniczenia czasowe, odpowiedziałem twierdząco. W sumie nic nowego - z Dąbia do Płoni, w stronę "narciarskiego" podjazdu.
Po drodze kaczka Francuska :) © Abarth
"Podjazd narciarski" od strony szczytu, tutaj niezbyt narciarski ;) © Abarth
Ze szczytu w stronę Kołowa, a jak "tradycja" nakazuje fotka masztów musi być ;)
Radiowo-Telewizyjne Centrum Nadawcze w Kołowie - 20 marca 2014 © Abarth
Zdjęć masztów już tyle mam, że pod każdym wprowadziłem daty - choć rok temu i za rok będzie to wyglądać pewnie tak samo :)
Schwinn, a w tle maszty - wyższy ma 267 m, niższy 140 m © Abarth
I teraz pewnie znowu kilka(naście?) dni bez rowerowych - codziennie do 18/19, wyjątkowo w czwartki do 15, na szczęście do końca 1 połowy II semestru. Póki dni są za krótkie, a obowiązki eliminujące wyjście nawet w pełnym słońcu (weekend 2 tyg. temu) nie dają perspektyw na jakiś dłuższy wypad, tym bardziej trzycyfrowy, czego efekty są niepodważalne - 3 tydzień => dopiero 2 wypad... ;) Sucho! :D
Dane wycieczki:
Km: | 44.30 | Km teren: | 1.50 | Czas: | 02:01 | km/h: | 21.97 |
Pr. maks.: | 52.50 | Temperatura: | 16.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 937kcal | Podjazdy: | 323m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Police po raz trzeci...
Sobota, 1 marca 2014 | dodano:02.03.2014
...rowerowo i właściwie po raz drugi w ciągu 2 dni :) Pierwszy raz rowerowo byłem tam przeszło 2 lata temu, w drodze do Nowego Warpna. Drugi raz byłem natomiast, również niemal 3 lata temu, niespełna miesiąc przed maturą, by się trochę "deszczowo dotlenić" (przemoknąć i ubrudzić :D). Dziś rano pomysłu na trasę nie było, a miało być nie za daleko, by zdążyć na mecz, jednocześnie poranne przymrozki, szybko zweryfikowały plan na trzycyfrowy dystans. Jarro rzucił temat Polic - no to jedziemy :)
Trasa:
W Policach byłem rowerowo, a także pieszo wczoraj podczas charytatywnego koncertu Libera & Natalii Szroeder, stąd pomysł Polic wydawał mi się trochę "przejedzony" - trasa jednak poprowadzona została ciekawie (czyt. tak jak jeszcze tam nie byłem :P)
Najpierw przez miasto na Jasne Błonia, zobaczyć obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych. I tutaj było jak się podziewałem - typowo "po Szczecińsku" - po prostu skromnie. Zorganizowany został bieg z tej okazji, a także wystawa broni z epoki.
Wystawa broni v.1 © Jarro
Wystawa broni v.2 - kilka na krzyż - skromnie © Jarro
Przygotowywania do biegu i uchwyceni "bojownicy o wolność i demokrację" © Jarro
Na Jasnych Błoniach wiosna w pełni - krokusy © Jarro
Po "ogarnięciu eventu", kontynuowaliśmy wycieczkę do Polic. Jak byłem tam ostatnio ścieżka nie prowadziła w zasadzie bez przerwy od Głębokiego, aż do samych Polic. Szkoda jedynie że:
a) budowanie ścieżki rowerowej z kostki to z zasady poroniony pomysł,
b) miejscami była bardzo nierówna - dlaczego? Patrz punkt a.
Mimo wszystko infrastruktura sprawia że jest po prostu bezpiecznie, a to najważniejsze (choć w niektórych miejscach ilość dziur pozytywnie na bezpieczeństwo z pewnością nie wpływa).
Po drodze podniszczony pomnik ofiar obozów hitlerowskich na ziemi polickiej © Jarro
W Policach niemal bez niespodzianek. Moją uwagę zwrócił jeden ze znaków, a właściwie kilka temu podobnych:
Ciekawe ostrzeżenia w 43 tysięcznym mieście ;) © Abarth
Żeby nie było nudno, powrót tam, gdzie jeszcze rowerowo nie byłem - przez matecznik kibiców Pogoni, czyli Stołczyn, Skolwin, Gocław. Nie rozpisując się - dzielnice z klimatem ;) Wszędzie napisy związane z Pogonią i oczywiście malowania granatowo - bordowe. Nawiązując do Pogoni - wczoraj podczas koncertu była całkiem szeroka kadra piłkarzy, wraz z "moim idolem" - nowym nabytkiem Rafałem Murawskim ;) Udało się przede wszystkim cyknąć fotkę z Marcinem Robakiem, który "rozpykał" Lecha Poznań, ładując im 5 bramek :) Ciekawy powrót, a po powrocie do domu wyszło że... wyszedł znowu "balon" - tym razem po lewej stronie Odry :)
Trasa:
W Policach byłem rowerowo, a także pieszo wczoraj podczas charytatywnego koncertu Libera & Natalii Szroeder, stąd pomysł Polic wydawał mi się trochę "przejedzony" - trasa jednak poprowadzona została ciekawie (czyt. tak jak jeszcze tam nie byłem :P)
Najpierw przez miasto na Jasne Błonia, zobaczyć obchody Dnia Żołnierzy Wyklętych. I tutaj było jak się podziewałem - typowo "po Szczecińsku" - po prostu skromnie. Zorganizowany został bieg z tej okazji, a także wystawa broni z epoki.
Wystawa broni v.1 © Jarro
Wystawa broni v.2 - kilka na krzyż - skromnie © Jarro
Przygotowywania do biegu i uchwyceni "bojownicy o wolność i demokrację" © Jarro
Na Jasnych Błoniach wiosna w pełni - krokusy © Jarro
Po "ogarnięciu eventu", kontynuowaliśmy wycieczkę do Polic. Jak byłem tam ostatnio ścieżka nie prowadziła w zasadzie bez przerwy od Głębokiego, aż do samych Polic. Szkoda jedynie że:
a) budowanie ścieżki rowerowej z kostki to z zasady poroniony pomysł,
b) miejscami była bardzo nierówna - dlaczego? Patrz punkt a.
Mimo wszystko infrastruktura sprawia że jest po prostu bezpiecznie, a to najważniejsze (choć w niektórych miejscach ilość dziur pozytywnie na bezpieczeństwo z pewnością nie wpływa).
Po drodze podniszczony pomnik ofiar obozów hitlerowskich na ziemi polickiej © Jarro
W Policach niemal bez niespodzianek. Moją uwagę zwrócił jeden ze znaków, a właściwie kilka temu podobnych:
Ciekawe ostrzeżenia w 43 tysięcznym mieście ;) © Abarth
Żeby nie było nudno, powrót tam, gdzie jeszcze rowerowo nie byłem - przez matecznik kibiców Pogoni, czyli Stołczyn, Skolwin, Gocław. Nie rozpisując się - dzielnice z klimatem ;) Wszędzie napisy związane z Pogonią i oczywiście malowania granatowo - bordowe. Nawiązując do Pogoni - wczoraj podczas koncertu była całkiem szeroka kadra piłkarzy, wraz z "moim idolem" - nowym nabytkiem Rafałem Murawskim ;) Udało się przede wszystkim cyknąć fotkę z Marcinem Robakiem, który "rozpykał" Lecha Poznań, ładując im 5 bramek :) Ciekawy powrót, a po powrocie do domu wyszło że... wyszedł znowu "balon" - tym razem po lewej stronie Odry :)
Dane wycieczki:
Km: | 60.02 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 02:43 | km/h: | 22.09 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | 7.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 1760kcal | Podjazdy: | 515m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |