Terenowo - wydolnościowo po Puszczy Bukowej
Środa, 3 października 2012 | dodano:03.10.2012
Dziś krótko (czasowo, nie dystansowo) po zmodyfikowanej trasie z sobotniego wpisu. Celem z goła odmiennym niż ostatnio nie był objazd puszczy, a jedynie pokręcenie dla treningu wydolnościowo - mięśniowego i ew. sprawdzenie (bądź też wykluczenie) tras, które np. nie są pod crossówkę i na dłuższą metę zniszczą sprzęt. Trasa zaplanowana po zajęciach, start 15, powrót miał być przed zmrokiem więc miało być relatywnie szybko (zdjęć zatem malutko).
Początek zupełnie jak ostatnio w stronę Kijewa, a tam do Bukowej. Na skrzyżowaniu gdzie rozpoczynała się zawsze kostka by "Paryż-Roubaix :)" nie pojechaliśmy czarnym szlakiem, a czerwonym bo miał być lżejszy (po ostatnim, kostkowym podjazdom mówimy NIE), ale cóż... było niemal to samo + droga zawalona błotem i innym podeszczowym syfem.

Tu nie wygląda tak źle, ale uwierzcie - kałuż i błota nie uśmiechało mi się fotosować... © Abarth

...jednak jak już się zatrzymałem stan dróg niech pokaże stan Schwalbe © Abarth
Robiło się coraz ciemniej i mimo braku błotników plecy były o dziwo czyste. Celów do obejrzenia (i sfotosowania) nie było, zahaczyliśmy więc o Kołowo, kolejnej foty masztów o dziwo nie ma (:D) i wróciliśmy do domu, w okolicach 18.

Oświetlony Szczecin wita, ale ciemnościami © Abarth

Miała być fota pobliskiego jeziora, z racji słabego oświetlenia stanęło na nieokreślonej łące :) (w tle komin ciepłowni Kijewo) © HTC
Generalnie fajny, skillujący wypad, jedynie do czego mogę się przyczepić to do tego że nic nie widziałem. Słońce ostro świeciło, chmurek niemal 0 więc postawiłem na szkła przyciemniające kat. 3 (na intensywne światło). W lesie okazało się że w zupełności wystarczyłyby kat. 1 na lekkie słońce (szkło rozjaśniające). Jednak kiedy się zorientowałem byłem z 8 km od domu, więc odpuściłem i wyjątkowo dziś to ja ciągnąłem się, nie "udostępniając koła" ;)
Początek zupełnie jak ostatnio w stronę Kijewa, a tam do Bukowej. Na skrzyżowaniu gdzie rozpoczynała się zawsze kostka by "Paryż-Roubaix :)" nie pojechaliśmy czarnym szlakiem, a czerwonym bo miał być lżejszy (po ostatnim, kostkowym podjazdom mówimy NIE), ale cóż... było niemal to samo + droga zawalona błotem i innym podeszczowym syfem.

Tu nie wygląda tak źle, ale uwierzcie - kałuż i błota nie uśmiechało mi się fotosować... © Abarth

...jednak jak już się zatrzymałem stan dróg niech pokaże stan Schwalbe © Abarth
Robiło się coraz ciemniej i mimo braku błotników plecy były o dziwo czyste. Celów do obejrzenia (i sfotosowania) nie było, zahaczyliśmy więc o Kołowo, kolejnej foty masztów o dziwo nie ma (:D) i wróciliśmy do domu, w okolicach 18.

Oświetlony Szczecin wita, ale ciemnościami © Abarth

Miała być fota pobliskiego jeziora, z racji słabego oświetlenia stanęło na nieokreślonej łące :) (w tle komin ciepłowni Kijewo) © HTC
Generalnie fajny, skillujący wypad, jedynie do czego mogę się przyczepić to do tego że nic nie widziałem. Słońce ostro świeciło, chmurek niemal 0 więc postawiłem na szkła przyciemniające kat. 3 (na intensywne światło). W lesie okazało się że w zupełności wystarczyłyby kat. 1 na lekkie słońce (szkło rozjaśniające). Jednak kiedy się zorientowałem byłem z 8 km od domu, więc odpuściłem i wyjątkowo dziś to ja ciągnąłem się, nie "udostępniając koła" ;)
Dane wycieczki:
Km: | 31.23 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 12.92 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | 18.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 120m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Objazdówka Puszczy Bukowej :)
Sobota, 29 września 2012 | dodano:30.09.2012
Z polecenia rowerzystki oraz lewego89 wybrałem się do Puszczy Bukowej w celu poznania jej (poniekąd znanych już z pieszych rajdów) walorów. Rajdy jednak skończyły się wraz z liceum i były tylko piesze. Z rowerem w bardziej objazdowy sposób jeszcze tutaj nie byłem (i gdyby nie wypadek prawdopodobnie bym tak szybko tu nie zawitał ;)) Jednak wypadu nie żałuję i dziękuję za propozycję.
Trasa
Najpierw spod domu pojechać ostatnio poznanym skrótem przez las do Kijewa by w jak najmniejszym stopniu stykać się z asfaltem. W Kijewie dalej do lasu w stronę Kołowa, nawierzchniowo po żwirze, ale później było trochę trudniej... :)

Łabędzie przy/w jelenim stawie © HTC
... bowiem zaczęła się kostka, a to nie brzmi już dobrze, dodajmy więc kostka z podjazdem. Wspaniale :D

Nie, to nie był zjazd, cyknąłem foto jak już się wdrapałem © Abarth

Owszem, zjazdy także były, należały jednak to zdecydowanej rzadkości © Abarth
I jak widać powyżej "nieco" wytrzęsło. A były jeszcze dłuższe i bardziej strome podjazdy, ale widząc je, nie uśmiechało mi się w ogóle wyciągać telefonu z kieszeni. Ja jakoś je jeszcze w miarę zniosłem (powoli się przyzwyczajam), ale ojciec z amortyzatorem ledwo 30mm dostał w kość, a dokładniej jego nadgarstki, jednak przejechał dzielnie, ale ustaliliśmy że trasy z długimi kostkami, a szczególnie z podjazdami na razie odpuszczamy. Podjeżdżając dla motywacji jakże ważnej w bikerstwie ustaliliśmy że to trasa niczym na wyścigu Paryż-Roubaix ;) Pomogło :) Po trzesąco - męczącym podjeździe dotarliśmy do Kołowa, a tam zwyczajowa fotka masztów, znak że byłem :).

To bodajże 4 czy 5-ta fota masztów, ale każda w innej perspektywie i pogodzie :) © Abarth
W Kołowie lub jego okolicach chcieliśmy zrobić sobie pit stop na przegryzkę, szukając i rozglądając się za dobrym miejscem podbiegł do nas pies, wszystko fajnie, gdyby nie to że chciał oblać nam opony... :P

... i najwyraźniej chciał też wyłudzić jedzenie © HTC
To nie koniec zwierząt w Kołowie. Kilkaset metrów dalej stał sobie Cap :)

Proszę Państwa oto Cap :D © Abarth
Za Kołowem znaleźliśmy parking by spokojnie skonsumować batoniki dzielnie obronione przed atakującym psiakiem :D Potem znów wróciliśmy na moment na asfaltówkę, byliśmy relatywnie blisko Bukowca, żal byłoby nie podjechać, choć ze wspominanych na początku rajdów byłem tam z 10 razy, ale nigdy na rowerze (czyt. z Prerią) ;)

Bukowiec - 148m n.p.m © Abarth
Ale jak wjechało się na Bukowiec, teraz trzeba z niego zjechać, rowerów Mtb XC nie mamy, a zjazd miał... ze 25%? Dodajmy po sypkim piachu.

Rozkmina nad zjazdem - sprowadzić czy zjechać? Wybrałem to drugie... © HTC
Stwierdziłem że hamulce za 4 stówy po coś tu są, dodatkowo jestem wspierany przez trzymanie Schwalbe'ków, do których mam pełne zaufanie, a sam jestem relatywnie lekki, to się pokusiłem, mając w pamięci wypadek, dlatego wszystko było powoli, delikatnie... Ojcu nie w głowie było robić foto jak zjeżdżam, tylko myślał o tym bym oby miał racje. Na szczęście miałem. Rewelacyjnie na obu hamplach zjechałem przy 3-5km/h, uślizgów niemal zero. Pierwszy raz musiałem aż tak poddać próbie hydraulikę, ale jeśli ktoś ma dylemat - hydraulika czy mechanika, zdecydowanie polecę hydraulikę. Myślę że jedyną wadą jest waga, cena nie powinna grać roli bo chyba nie oszczędzacie na bezpieczeństwie? Do hamulców hydraulicznych aby wydobyć z nich maximum trzeba mieć dobre opony i (jeżeli to nie tarcze) dobrej jakości obręcze. To taka dygresja jakby ktoś trafił przy szukaniu opinii nt. hydrauliki "do abartha" ;) Za tym zjazdem był jeszcze jeden podjazd i potem cały czas w dół w stronę Bukowego. Po drodze wyszło słońce to pokusiłem się o panorame, by nie rozciągało bloga zmniejszona, myślę że coś widać.

Mała panoramka Puszczy Bukowej w słońcu © Abarth
Zaraz dalej mieliśmy jeden z pomników przyrody - serce Puszczy.

Samo serce Puszczy © Abarth
I kawałek dalej jeszcze dwa pomniki przyrody, już całkiem blisko wyjazdu z Puszczy.

Głaz serce... © Abarth

...oraz Głaz Grońskiego, w ten dzień był rajd więc znicze są "świeże" © Abarth
Dla zainteresowanych więcej o Stanisławie Grońskim można przeczytać tutaj. Wycieczka bardzo fajna i jak ze starych przed wypadkowych czasów obfita w zdjęcia, a za tym idzie relacja. Mimo że znajome to były dla mnie tereny to jednak zza kierownicy roweru tereny Puszczy Bukowej odkrywa się jakby na nowo :) Teraz od 1 października śmigam (w końcu) na studia, nie żebym tego oczekiwał, ale ile można być darmozjadem i tak mam rok w plecy :) Wycieczki i tak na razie były co tydzień, może jak czas pozwoli będzie czasem w tygodniu, a i tak niedługo zima to nie pokręcę - czasy gdy śmigałem w styczniu przy -5C odeszły w niepamięć ;)
Trasa
Najpierw spod domu pojechać ostatnio poznanym skrótem przez las do Kijewa by w jak najmniejszym stopniu stykać się z asfaltem. W Kijewie dalej do lasu w stronę Kołowa, nawierzchniowo po żwirze, ale później było trochę trudniej... :)

Łabędzie przy/w jelenim stawie © HTC
... bowiem zaczęła się kostka, a to nie brzmi już dobrze, dodajmy więc kostka z podjazdem. Wspaniale :D

Nie, to nie był zjazd, cyknąłem foto jak już się wdrapałem © Abarth

Owszem, zjazdy także były, należały jednak to zdecydowanej rzadkości © Abarth
I jak widać powyżej "nieco" wytrzęsło. A były jeszcze dłuższe i bardziej strome podjazdy, ale widząc je, nie uśmiechało mi się w ogóle wyciągać telefonu z kieszeni. Ja jakoś je jeszcze w miarę zniosłem (powoli się przyzwyczajam), ale ojciec z amortyzatorem ledwo 30mm dostał w kość, a dokładniej jego nadgarstki, jednak przejechał dzielnie, ale ustaliliśmy że trasy z długimi kostkami, a szczególnie z podjazdami na razie odpuszczamy. Podjeżdżając dla motywacji jakże ważnej w bikerstwie ustaliliśmy że to trasa niczym na wyścigu Paryż-Roubaix ;) Pomogło :) Po trzesąco - męczącym podjeździe dotarliśmy do Kołowa, a tam zwyczajowa fotka masztów, znak że byłem :).

To bodajże 4 czy 5-ta fota masztów, ale każda w innej perspektywie i pogodzie :) © Abarth
W Kołowie lub jego okolicach chcieliśmy zrobić sobie pit stop na przegryzkę, szukając i rozglądając się za dobrym miejscem podbiegł do nas pies, wszystko fajnie, gdyby nie to że chciał oblać nam opony... :P

... i najwyraźniej chciał też wyłudzić jedzenie © HTC
To nie koniec zwierząt w Kołowie. Kilkaset metrów dalej stał sobie Cap :)

Proszę Państwa oto Cap :D © Abarth
Za Kołowem znaleźliśmy parking by spokojnie skonsumować batoniki dzielnie obronione przed atakującym psiakiem :D Potem znów wróciliśmy na moment na asfaltówkę, byliśmy relatywnie blisko Bukowca, żal byłoby nie podjechać, choć ze wspominanych na początku rajdów byłem tam z 10 razy, ale nigdy na rowerze (czyt. z Prerią) ;)

Bukowiec - 148m n.p.m © Abarth
Ale jak wjechało się na Bukowiec, teraz trzeba z niego zjechać, rowerów Mtb XC nie mamy, a zjazd miał... ze 25%? Dodajmy po sypkim piachu.

Rozkmina nad zjazdem - sprowadzić czy zjechać? Wybrałem to drugie... © HTC
Stwierdziłem że hamulce za 4 stówy po coś tu są, dodatkowo jestem wspierany przez trzymanie Schwalbe'ków, do których mam pełne zaufanie, a sam jestem relatywnie lekki, to się pokusiłem, mając w pamięci wypadek, dlatego wszystko było powoli, delikatnie... Ojcu nie w głowie było robić foto jak zjeżdżam, tylko myślał o tym bym oby miał racje. Na szczęście miałem. Rewelacyjnie na obu hamplach zjechałem przy 3-5km/h, uślizgów niemal zero. Pierwszy raz musiałem aż tak poddać próbie hydraulikę, ale jeśli ktoś ma dylemat - hydraulika czy mechanika, zdecydowanie polecę hydraulikę. Myślę że jedyną wadą jest waga, cena nie powinna grać roli bo chyba nie oszczędzacie na bezpieczeństwie? Do hamulców hydraulicznych aby wydobyć z nich maximum trzeba mieć dobre opony i (jeżeli to nie tarcze) dobrej jakości obręcze. To taka dygresja jakby ktoś trafił przy szukaniu opinii nt. hydrauliki "do abartha" ;) Za tym zjazdem był jeszcze jeden podjazd i potem cały czas w dół w stronę Bukowego. Po drodze wyszło słońce to pokusiłem się o panorame, by nie rozciągało bloga zmniejszona, myślę że coś widać.

Mała panoramka Puszczy Bukowej w słońcu © Abarth
Zaraz dalej mieliśmy jeden z pomników przyrody - serce Puszczy.

Samo serce Puszczy © Abarth
I kawałek dalej jeszcze dwa pomniki przyrody, już całkiem blisko wyjazdu z Puszczy.

Głaz serce... © Abarth

...oraz Głaz Grońskiego, w ten dzień był rajd więc znicze są "świeże" © Abarth
Dla zainteresowanych więcej o Stanisławie Grońskim można przeczytać tutaj. Wycieczka bardzo fajna i jak ze starych przed wypadkowych czasów obfita w zdjęcia, a za tym idzie relacja. Mimo że znajome to były dla mnie tereny to jednak zza kierownicy roweru tereny Puszczy Bukowej odkrywa się jakby na nowo :) Teraz od 1 października śmigam (w końcu) na studia, nie żebym tego oczekiwał, ale ile można być darmozjadem i tak mam rok w plecy :) Wycieczki i tak na razie były co tydzień, może jak czas pozwoli będzie czasem w tygodniu, a i tak niedługo zima to nie pokręcę - czasy gdy śmigałem w styczniu przy -5C odeszły w niepamięć ;)
Dane wycieczki:
Km: | 29.74 | Km teren: | 22.00 | Czas: | 02:18 | km/h: | 12.93 |
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | 17.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 170m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Docelowy kilometraż niemal osiągnięty...
Niedziela, 23 września 2012 | dodano:24.09.2012
...bowiem nie zamierzam latać, nawet w odległej przyszłości dalej niż 50-60km. Dlaczego? Stali bywalcy "u abartha" na blogu zapewne wiedzą, a) to szanowanie organizmu i b) brak tras leśnych które pozwolą mi dalej pojechać (chyba że pętle, ale patrz punkt A). Planuję zakupić ekonomiczną szosówkę by się sprawdzić na zawodach, jednak dla przyjemności, dla kolarskiego klimatu, a np. na TdP amatorów trasy są zwykle do 50km, jednak po górach, ale na poćwiczenie tego przyjdzie czas. Póki co pięćdziesiątki 15kg Prerią mają iść gładko... i prawie już idą. Ostatnio wspominałem że chcemy pojechać z ojcem coś pod 50km, prawie się udało, tylko zabrakło czasu - chcieliśmy zdążyć na F1, więc skróciliśmy.
Trasa:
Wyjazd o 10:30 najpierw w stronę Wielgowa, czyli asfaltowo, ale poszło bezpiecznie i... komfortowo w porównaniu do tego co było później. W Wielgowie przez las w stronę Sowna przez żwirową (jeszcze nie było źle) nawierzchnie, która jednak miejscami była najeżona dziurami i brukiem (to las i rozumiem, ale 63mm skoku powoduje niezłe wibracje, o czym przekonała się moja prawa ręka, ale o tym później).

Pit Stop na uzupełnienie zapasów energetycznych © Abarth
Po krótkim pit stopie, na odpoczynek i "am" kontynuowaliśmy "piachowożwirowobrukowaną" walkę z terenem. Jak się dobrze przyjrzeć ojciec ma opony semi slick i nie narzeka, ja terenowe i wynajduje jakieś "ale". Do opon poza wibracjami na asfalcie przyczepić się nie mogę, ale amor, który mimo swojej ekonomiczności i braku lockout'a dawał radę, to tutaj niestety ma problem z tłumieniem i 90% wibracji przenosi na kierownicę, z racji czego po 35km zaczęła boleć mnie ręka, tak, że musiałem większość drogi (na szczęście zostało tylko 5km) prowadzić jedną ręką. To jednak crossówka, nie MTB i w jeździe, a szczególnie w prowadzeniu to czuć. Jak się amortyzator ubije (pewnie za pare tysięcy km ;)) zmienię także na... 63mm (większy zaburzy geometrie), ale przynajmniej będzie miększy.

Taka komfortowa nawierzchnia należała do rzadkości, ale warto to odnotować :) © Abarth

Bywały bowiem i gorsze ;) © HTC
Po kilku km "walki" - to chyba złe słowo bo stukało, wytrzęsło, ale trzymaliśmy stałe 19-21km/h dojechaliśmy do Sowna, znak że połowa drogi za nami.

Połowa drogi za nami... czas na asfalt © HTC
Jak mam się przyznać to wolę takie dziury, mogą być i większe niż gładki asfalt i pełno aut - trauma zostanie mi chyba do końca życia, mimo że wjeżdżając na asfalt nie jestem od razu skazany na rozjechanie. Po prostu crossówka nadaje się jedynie od biedy w teren, ale przy moim zmienionym stylu jazdy powinno to wystarczyć i zostaje, chyba wspominałem kiedyś że preria ma dożywocie u mnie? ;) Wycieczka fajna, kondycyjnie wyrobiłem, jedynie ta ręka, ale mam nadzieję że i to się z czasem wyrobi. Także myślę że pięćdziesiątki mogę spokojnie wykręcać, oczywiście jeżeli mój współtowarzysz wyrobi - dostał trochę bardziej w kość, ale nie ma tragedii :)
Trasa:
Wyjazd o 10:30 najpierw w stronę Wielgowa, czyli asfaltowo, ale poszło bezpiecznie i... komfortowo w porównaniu do tego co było później. W Wielgowie przez las w stronę Sowna przez żwirową (jeszcze nie było źle) nawierzchnie, która jednak miejscami była najeżona dziurami i brukiem (to las i rozumiem, ale 63mm skoku powoduje niezłe wibracje, o czym przekonała się moja prawa ręka, ale o tym później).

Pit Stop na uzupełnienie zapasów energetycznych © Abarth
Po krótkim pit stopie, na odpoczynek i "am" kontynuowaliśmy "piachowożwirowobrukowaną" walkę z terenem. Jak się dobrze przyjrzeć ojciec ma opony semi slick i nie narzeka, ja terenowe i wynajduje jakieś "ale". Do opon poza wibracjami na asfalcie przyczepić się nie mogę, ale amor, który mimo swojej ekonomiczności i braku lockout'a dawał radę, to tutaj niestety ma problem z tłumieniem i 90% wibracji przenosi na kierownicę, z racji czego po 35km zaczęła boleć mnie ręka, tak, że musiałem większość drogi (na szczęście zostało tylko 5km) prowadzić jedną ręką. To jednak crossówka, nie MTB i w jeździe, a szczególnie w prowadzeniu to czuć. Jak się amortyzator ubije (pewnie za pare tysięcy km ;)) zmienię także na... 63mm (większy zaburzy geometrie), ale przynajmniej będzie miększy.

Taka komfortowa nawierzchnia należała do rzadkości, ale warto to odnotować :) © Abarth

Bywały bowiem i gorsze ;) © HTC
Po kilku km "walki" - to chyba złe słowo bo stukało, wytrzęsło, ale trzymaliśmy stałe 19-21km/h dojechaliśmy do Sowna, znak że połowa drogi za nami.

Połowa drogi za nami... czas na asfalt © HTC
Jak mam się przyznać to wolę takie dziury, mogą być i większe niż gładki asfalt i pełno aut - trauma zostanie mi chyba do końca życia, mimo że wjeżdżając na asfalt nie jestem od razu skazany na rozjechanie. Po prostu crossówka nadaje się jedynie od biedy w teren, ale przy moim zmienionym stylu jazdy powinno to wystarczyć i zostaje, chyba wspominałem kiedyś że preria ma dożywocie u mnie? ;) Wycieczka fajna, kondycyjnie wyrobiłem, jedynie ta ręka, ale mam nadzieję że i to się z czasem wyrobi. Także myślę że pięćdziesiątki mogę spokojnie wykręcać, oczywiście jeżeli mój współtowarzysz wyrobi - dostał trochę bardziej w kość, ale nie ma tragedii :)
Dane wycieczki:
Km: | 40.85 | Km teren: | 22.00 | Czas: | 02:20 | km/h: | 17.51 |
Pr. maks.: | 36.00 | Temperatura: | 19.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 30m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Puszczy Goleniowskiej ciąg dalszy...
Czwartek, 20 września 2012 | dodano:20.09.2012
Krótkie pokręcenie znowu po Puszczy Goleniowskiej (którą mam najbliżej domu) by ogarnąć skróty itp, wszak przed wypadkiem unikałem jak ognia lasu, zresztą z całych prawie 3500km z 2011 r. las to były jedynie 3%, teraz będzie z 80%, stąd muszę poznawać "nowe terytorium" ;) Dziś założyliśmy sobie ogarnąć skrót z Dąbia do Kijewa, wyruszyliśmy około 16:30, ściemnia się o 19, więc dużo czasu nie mieliśmy, a i robiło się coraz zimniej. Trochę pobłądziliśmy, ale w końcu znaleźliśmy dróżkę, która łączy się z większą drogą do Kijewa. Po drodze w ferworze szukania drogi trafiłem na opuszczoną bocznicę kolejową, zastanawiające jest dlaczego była zadaszona.

Opuszczona, zadaszona bocznica kolejowa w środku lasu © Abarth
W końcu znaleźliśmy drogę, przebiegła obok wjazdu do strzelnicy, przy której ze 2 razy byliśmy, ale drogi nie widzieliśmy :) Znowu 20 km z groszem, następną wycieczkę postaramy się walnąć coś pod 50, chyba już w Puszczy Bukowej, ale nic na siłę. Aha - i doszły okulary, test przeszły w zachodzącym, najostrzejszym z możliwych słońcu i wyszło na +, ale nie ma się co dziwić - kupiłem ten sam model, z którego byłem zadowolony ;)

Opuszczona, zadaszona bocznica kolejowa w środku lasu © Abarth
W końcu znaleźliśmy drogę, przebiegła obok wjazdu do strzelnicy, przy której ze 2 razy byliśmy, ale drogi nie widzieliśmy :) Znowu 20 km z groszem, następną wycieczkę postaramy się walnąć coś pod 50, chyba już w Puszczy Bukowej, ale nic na siłę. Aha - i doszły okulary, test przeszły w zachodzącym, najostrzejszym z możliwych słońcu i wyszło na +, ale nie ma się co dziwić - kupiłem ten sam model, z którego byłem zadowolony ;)
Dane wycieczki:
Km: | 21.58 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 13.63 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | 15.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 50m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Wreszcie konkretniejsze pokręcenie ;)
Niedziela, 16 września 2012 | dodano:17.09.2012
W końcu udało się pojechać. Jednak nie sam. Jak wspominałem jakiś czas temu na razie sam pojechać nie bardzo mogę, zresztą nawet w lesie bałbym się, różne rzeczy po takim wypadku i zwiększeniu wysiłku (odpukać) stać się mogą. Całe to oczekiwanie choć km rowerem uwieńczyłem zakupem kasku. Jak wspominałem w tym wpisie faworytem był Met Veleno. I był do samego końca gdyby nie Scott Groove II który jeszcze lepiej leżał na głowie, nie opierając się w razie ewentualnego (tfu) upadku na element wstawionej kości. Konstrukcyjnie jest bardzo podobny, podobnie wyposażony i cenowo tylko o 30 zł droższy (jak się później okazało umiejętności negocjacyjne pozwoliły kupić go za cenę owego Met'a). I w kolorze idealnie współgrającym z Prerią :)

Scott Groove II © Abarth
Po ostatniej akcji z woreczkiem żółciowym, a właściwie z kamieniami ostateczne rozprawiłem się z asfaltem (poza zawodami, nie mam póki co szosy). Wybrałem się więc do Wielgowa, a tam do Puszczy Goleniowskiej. Jeździło mi się normalnie, nawet nie zmęczyłem się stąd ujechałem niemal 30km. Jednak rehabilitacja pomogła nie zaczynać od kompletnego 0. Oczywiście 30km w lesie, a na asfalcie to zupełnie inna bajka, w terenie ciężej się jedzie, kamienie, piach, ale za to bezpieczniej i... niestety nudno. Także moje jak mi się zdaje obszerne relacje z wypraw szczególnie 200km + odchodzą do lamusa. 2-5 zdjęć i tyle, więcej nie ma co. Właśnie z kim pojechałem... ano z ojcem który rower ostatni raz prowadził dłużej niż 5 minut 20 lat temu. I proszę, na dzień dobry 30, choć w dupę nieco dostał to tak trzeba... przynajmniej ja w ten sposób w ciągu 10 miesięcy z tras 50km doszedłem do 200. Choć tylu już nie zamierzam.

Jak widać po wypadku ja oraz Preria jesteśmy w całości ;) © HTC
Teraz jeszcze do nowego kasku dokupić nowe okulary (stare i tak się zużyły) i będzie komplecik srebro-czarny z lekką nutką niebieskiego ;)

Teraz taki widok będzie powszechny... ale bezpieczeństwo nr 1 © Abarth
Oczywiście aby dojechać do lasu parę km po asfalcie zrobić trzeba, ale ryzyko wypadku zmniejsza się w dziesiątkach %, niż gdybym ciągle po szosie śmigał, tym bardziej że asfaltówki w okolicach lasu są zdecydowanie mniej uczęszczane. Schwalbe Rapid Rob spisują się nieźle, jedynie na asfalcie wibrują, ale coś za coś. Ogólnie wypad zaliczony pozytywnie, aż za bardzo, myślałem że po 10km zdechnę... a tu miła niespodzianka :)

Scott Groove II © Abarth
Po ostatniej akcji z woreczkiem żółciowym, a właściwie z kamieniami ostateczne rozprawiłem się z asfaltem (poza zawodami, nie mam póki co szosy). Wybrałem się więc do Wielgowa, a tam do Puszczy Goleniowskiej. Jeździło mi się normalnie, nawet nie zmęczyłem się stąd ujechałem niemal 30km. Jednak rehabilitacja pomogła nie zaczynać od kompletnego 0. Oczywiście 30km w lesie, a na asfalcie to zupełnie inna bajka, w terenie ciężej się jedzie, kamienie, piach, ale za to bezpieczniej i... niestety nudno. Także moje jak mi się zdaje obszerne relacje z wypraw szczególnie 200km + odchodzą do lamusa. 2-5 zdjęć i tyle, więcej nie ma co. Właśnie z kim pojechałem... ano z ojcem który rower ostatni raz prowadził dłużej niż 5 minut 20 lat temu. I proszę, na dzień dobry 30, choć w dupę nieco dostał to tak trzeba... przynajmniej ja w ten sposób w ciągu 10 miesięcy z tras 50km doszedłem do 200. Choć tylu już nie zamierzam.

Jak widać po wypadku ja oraz Preria jesteśmy w całości ;) © HTC
Teraz jeszcze do nowego kasku dokupić nowe okulary (stare i tak się zużyły) i będzie komplecik srebro-czarny z lekką nutką niebieskiego ;)

Teraz taki widok będzie powszechny... ale bezpieczeństwo nr 1 © Abarth
Oczywiście aby dojechać do lasu parę km po asfalcie zrobić trzeba, ale ryzyko wypadku zmniejsza się w dziesiątkach %, niż gdybym ciągle po szosie śmigał, tym bardziej że asfaltówki w okolicach lasu są zdecydowanie mniej uczęszczane. Schwalbe Rapid Rob spisują się nieźle, jedynie na asfalcie wibrują, ale coś za coś. Ogólnie wypad zaliczony pozytywnie, aż za bardzo, myślałem że po 10km zdechnę... a tu miła niespodzianka :)
Dane wycieczki:
Km: | 27.96 | Km teren: | 16.00 | Czas: | 01:55 | km/h: | 14.59 |
Pr. maks.: | 42.00 | Temperatura: | 21.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 50m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Preria XC Edizione i pierwsze... 2 km
Sobota, 1 września 2012 | dodano:03.09.2012
Nadszedł dzień kiedy w końcu znalazłem czas by zając się prerią. Zgodnie z ostatnim wpisem było ze mną źle, skoro jednak opisana drastyczna dieta póki co zdaje egzamin, a czułem się dobrze i czas się niebezpiecznie kurczył do rozpoczęcia studiów postanowiłem zająć się sprzętem i przerobić prerię pod sprzęt godny terenów XC. Zapadła bowiem decyzja że uciekam z asfaltu by nie ryzykować spotkania znowu durnego kierowcy, który za 1 razem zrobił mi krzywdę, z której się pozbierałem, to już za 2gim razem wyjałowiony i nadwyrężony operacjami organizm tego nie wytrzyma. Teraz tylko i wyłącznie interesują mnie tereny leśne, za wyjątkiem zawodów, w którym postaram się sprawdzić (MTB i szosowych), jednak dla zabawy, dla poczucia bikerskiego klimatu. Obecnie by było ekonomicznie, nie mam zamiaru kupować za 3k 29er'a (bo taki sprzęt mnie interesuje), a zaadoptować prerię właśnie do lightowych zawodów, a głównie do leśnych wycieczek - wszak to 28'th :) Szosa odpada, jednak spokojne zawody pokroju TdP dla amatorów, gdzie na własne oczy widziałem sporą obstawę aut + medycznych by nikomu nic się nie stało mi pasują. Takie względnie bezpieczne zawody to ja mogę zaliczyć. Szosą trenować będę na trenażerze, po zdaniu prawka ew. na jakieś podjazdy będę autem zabierał rower, ale to wszystko, bezpieczeństwo stawiam na 1 miejscu. W Prerii XC Edizione mam na celu zmianę opon na Schwalbe Rapid Rob (nowsza wersja Racing Ralphów), oraz trochę odelżyć sprzęt do wagi powiedzmy seryjnego levela a2. Przyszłościowo także wywalić wszystkie zoom'o podobne wynalazki i założyć opony zwijane. To na razie tylko plan.

Po lewej Schwalbe Rapid Rob, po prawej Silento II po 4250km - czas na zmiany © Abarth
Po skończeniu wymiany przejechałem się... niespełna 2km. Siła była na ciut więcej, ale musiałem śmigać do domu na mecz Borussi Dortmund :) Rower oczywiście "pojechał" samochodem. Jednak patrząc na dwusetki jak do Międzyzdrojów czy szczególnie do Cedyni, z której po 220 km w nogach wróciłem do domu i właściwie nic nie czułem, aż żal bierze tego co jest teraz. Myślę że max. 10 km ujadę i zdechnę. Wiem że to kwestia czasu, niemniej wtedy już ciężką pracę w ćwiczeniu mięśni miałem za sobą, a tu znowu od nowa... tym bardziej że teraz wypady w ciągu tygodnia na 60 km odpadają, nie mam czasu. Zdecydowanie zmieniam swój styl jeżdżenia i moja planowana trasa Szczecin - Gorzów - Szczecin pozostaje w sferze marzeń - wtedy siła była, teraz jakby nawet wróciła asfalt odpada. Rzadko i blisko, ale postaram się regularnie jeździć. Co prawda wyszedłem z ciężkiego wypadku, ale pełni sprawności nie osiągnę... a nawet jeśli i tak nie chciałbym ryzykować.

Po lewej Schwalbe Rapid Rob, po prawej Silento II po 4250km - czas na zmiany © Abarth
Po skończeniu wymiany przejechałem się... niespełna 2km. Siła była na ciut więcej, ale musiałem śmigać do domu na mecz Borussi Dortmund :) Rower oczywiście "pojechał" samochodem. Jednak patrząc na dwusetki jak do Międzyzdrojów czy szczególnie do Cedyni, z której po 220 km w nogach wróciłem do domu i właściwie nic nie czułem, aż żal bierze tego co jest teraz. Myślę że max. 10 km ujadę i zdechnę. Wiem że to kwestia czasu, niemniej wtedy już ciężką pracę w ćwiczeniu mięśni miałem za sobą, a tu znowu od nowa... tym bardziej że teraz wypady w ciągu tygodnia na 60 km odpadają, nie mam czasu. Zdecydowanie zmieniam swój styl jeżdżenia i moja planowana trasa Szczecin - Gorzów - Szczecin pozostaje w sferze marzeń - wtedy siła była, teraz jakby nawet wróciła asfalt odpada. Rzadko i blisko, ale postaram się regularnie jeździć. Co prawda wyszedłem z ciężkiego wypadku, ale pełni sprawności nie osiągnę... a nawet jeśli i tak nie chciałbym ryzykować.
Dane wycieczki:
Km: | 1.65 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:05 | km/h: | 19.80 |
Pr. maks.: | 25.00 | Temperatura: | 22.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 10m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
W końcu nie pojadę... koniec bikeloga?
Wtorek, 28 sierpnia 2012 | dodano:28.08.2012
Niemniej dawno nie pisałem, a u mnie ordnung muss sein, więc zaczniemy po kolei. W ostatnim wpisie wspomniałem że w sierpniu to już powinienem pojechać, bo jak nie teraz to kiedy? Zaraz studia to czas będzie zerowy. Niemniej musiałem dokończyć sprawy niedokończone, które są na 1szym miejscu - skończyć prawo jazdy. Także najpierw pojeździłem trochę by sobie poprzypominać, a potem egzamin, który spieprzyłem, trochę na własne życzenie, a trochę egzaminator czepiał się detali. Jednak powrócę do stylu jeżdżenia jak ciota, przynajmniej na czas egzaminu. Następne podejście w połowie września. Byłem także u rodziny na ślubie mojego ojca chrzestnego, wyjazd połączyłem ze zwiedzaniem Białowieży. Także właściwie tyle robiłem do czasu, kiedy ostatnio miałem taki ból brzucha że "chodziłem po ścianach". Tego nie da się opisać, ale starałem się wytrzymać. I tak 1 dzień, 2 i 3... Nie wytrzymałem i pojechałem do szpitala, a tam diagnoza że - prawdopodobnie po wypadku, od tego sztucznego karmienia itp.- mam kamienie w woreczku żółciowym. Jestem za świeżo po operacji, a i terminy wykonania operacji są rok do przodu, także teraz mi nie zrobią. W momencie płodzenia wpisu nic mnie nie boli, ale drakońska dieta, która mnie teraz czeka oraz wizja operacji, która najprawdopodobniej będzie sprawia że nie uśmiecha mi się. Do tej pory nie mogłem alkoholu, teraz nie mogę... nic. Właściwie wszystko co ma więcej tłuszczu dla mnie odpada. Nawet tak podstawowa rzecz jak lody czy świeży chleb, bo musi być...czerstwy... W związku z tym że jak się okazało teoretycznie wyszedłem z masakrycznego wypadku, tylko wizualnie z bliznami, teraz to nie ma żartów. Po prawku przesiadam się w auto i to bezpieczne auto, a rower idzie w kąt... niestety. By jednak mięśnie wyrabiały się to rower na dach i jedziemy do lasu. Nie mam zamiaru prowokować wypadku, bo następny taki skończy się... wiadomo gdzie. Organizm za bardzo dostał po dupie by teraz go przeciążać i ryzykować. A apetyt był spory, zamierzałem po ostatnim wypadzie na Tour de Pologne kupić sobie szose i wystartować w TdP amatorów, choćby dla samej satysfakcji i klimatu. Teraz jednak dostałem gorzką lekcję od organizmu i oby to tyle (i aż tyle). Mam bowiem nadzieje że nie siedzi w organizmie coś o czym jeszcze nie wiem...
Dane wycieczki:
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
69 Tour de Pologne oczami Abarth'a...
Wtorek, 10 lipca 2012 | dodano:17.07.2012
... a dokładniej dzień 0 + start i cały etap I. Jak poprzednio wspominałem miałem zamiar wybrać się do Karpacza na I etap TdP i jak sobie założyłem, tak też zrobiłem ;) Wybór stanął na Karpaczu ze względu na 4 rundy, które się tam odbywały, a przede wszystkim na to, że to w końcu etap I - czyli będzie okazja zobaczyć to wszystko co dzieje się w ciągu dnia 0 (prezentacje zespołów itd.), a także przygotowania startu. Pensjonat w którym się zatrzymałem (skądinąd bardzo ogarnięty) miałem na przeciw hotelu Gołębiewski, czyli startu Tour'u. Miałem wykupione śniadania + obiadokolacje, więc podczas posiłku mogłem obserwować postępy w przygotowaniu. W oczach było widać jak przyjeżdżają kolejne ekipy, stawiają reklamy, balony sponsorów, bramki odgradzające... Wreszcie nastąpił dzień 0, a więc m.in prezentacji zespołów na rynku w Jeleniej Górze - przyjechałem kilka dni wcześniej, wszak nie był to wyjazd podyktowany tylko wyścigowi, choć w dużej mierze - więc szybko trzeba było wrócić z gór - i na rynku już było czuć choć to dopiero początek - klimat prawdziwego kolarskiego święta. Prawdę mówiąc nie wiem jak to opisać - tam po prostu trzeba być, taka podniosła atmosfera, której - uwierzcie - telewizor wam nie przekaże ;) Jadąc tam mijałem samochody z kolumny, a także zwykłych fanów kolarstwa, którzy gdy spotkali większą grupę kolarzy - amatorów (droga uczęszczana) włączali awaryjki i jechali tuż za nimi, aby ich bezpiecznie eskortować (jak się później okazało także na rynek) Wspaniale! Na miejscu okazało się że ekipy spóźnią się godzinę więc skoczyłem pochodzić po obrzeżach Jeleniej Góry, a także zaopatrzyć się w specjalnym busie w zestaw TdP. Składały się na to koszulka, torba, portfel i pokrowiec na tel, oczywiście wszystko sygnowane logiem TdP. Oczekiwanie osłodziły nam hostessy różnych premii.

Wszystkie są śliczne, ale najbardziej w pamięć zapadła mi hostessa Fiata, ale o tym później ;) © Abarth
Wreszcie są. Najpierw wyszedł Czesław Lang, aby razem z (prezydentem? nie pamiętam) Jeleniej Góry przywitać wszystkich zgromadzonych.

Czesław Lang z (prezydentem?) Jeleniej Góry © Abarth
Po krótkim przywitaniu, Lang zaprosił pierwszą ekipę na scenę. Była to ekipa Euskaltel-Euskadi, jako że zdjęć z TdP mam 150+ przejdę od razu do wybranych (choć łatwo nie było) :P

Team Lampre ISD © Abarth

Omega Pharma - Quick-Step Pro Cycling Team © Abarth

Pro Cycling Team Liquigas Cannondale © Abarth

Team Saxo/Tinkoff Bank © Abarth

Astana Pro Team © Abarth

Rabobank Cycling Team © Abarth

Farnese Vini Selle Italia Team © Abarth

I nasza Reprezentacja Polski © Abarth
Po prezentacji Lang nie uciekł do auta, poświęcił swoje 5 minut dla kibiców...

...dzięki czemu udało się zrobić foto z Czesławem Langiem, organizatorem tego wspaniałego kolarskiego święta © Abarth
Zresztą Czesław Lang jest bardzo przyjaźnie nastawiony do kibiców, nie kreuje się na kogoś "co to nie on" - takich ludzi lubię!
Dzień 0 się skończył. Ładujemy akku w aparacie, ładujemy siły do kibicowania wszak jutro I etap. Rano przy śniadaniu widziałem że już wszystko jest niemal gotowe, tuż po śniadaniu rozpoczął się wyścig TdP amatorów, wyszedłem na taras by popatrzeć. Zdjęć za dużo nie robiłem, by oszczędzać aku na "prosów", ale jedna rzecz jest warta opublikowania ^^

Musicie mi uwierzyć na słowo - ten amator - wcale nie na szosie - wyprzedził trenującą grupkę kolarzy z Lampre :) © Abarth
Ja bym był z siebie dumny, mimo że kolarze z Lampre się nie ścigali... Ale jeden poczuł się wyraźnie dziwnie bo spojrzał co go tu wyprzedza :)
Później śmignąłem na teren Gołębiowskiego gdzie ekipy miały swoje boxy już w pełni rozwinięte, a rowery w większości przygotowane. Pooglądałem, po dotykałem, nawet roweru samego Tom'a Boonen'a byłego mistrza świata i lidera tegorocznego rankingu UCI. O dziwo on sam nie ma Speca S-Works, a Mclarena S-Works, jeszcze szybsza wersja dla lidera UCI :) Pooglądałem jak te rowery są zbudowane, podejrzałem prace mechaników, czyli pełen backstage. Idąc do obozu lampre zauważyłem że nikogo akurat wtedy nie było, to zrobiłem sobie fotę z rowerem Przemka Niemca w bardziej dosadny sposób niż mechanicy pozwalają :) Żałuje tylko że nie mam foty jak podnoszę sprzęt jednym palcem - one na prawdę tak leciutkie są, zakładam że w minimalnych widełkach wagowych UCI - 6.8kg.

~6.8 kg carbonowego cuda - sprzęt Przemysława Niemca o wartości ~25k © Abarth

Mclaren S-Works Tom'a Boonen'a © Abarth

Bianchi Super Leggera Tomasza Marczyńskiego © Abarth

Wozy techniczne drużyny Lampre ISD, a na dachach dziesiątki "carbonowych" tysięcy... © Abarth

Cytryna Liquigas'u, szkoda że już nie Fiat Croma... © Abarth

Ferrari 599 GTB Fiorano najprawdopodobniej prezesa Skandii ;) © Abarth
Zbliżała się godzina startu, zatem trzeba podejść w okolicach "podium", gdzie kolarze podpisują karty startu, a przy okazji może poprosić o zdjęcie z nim. Było sporo ludzi, w sumie tłum, ale kilku się udało. Każdy kolarz zna Angielski, nie było więc żadnego problemu.

Z Domenico Pozzovivo - Colnago Racing Team © Abarth

Heinrich Haussler - Garmin-Sharp-Barracuda Racing Team © Abarth

Ian Stannard- Team Sky © Abarth

Z Igor'em Anton'em Hernandez'em i jego śliczną Orbeą © Abarth

Polak również być musi :) - z Maciejem Bodnarem © Abarth
Kolarze wchodzili, podpisywali i zaraz schodzili, wszystko działo się błyskawicznie, także kilku kolarzy mi umknęło, ale i tak jestem w pełni zadowolony ;) Był taki tłok że balon przy którym stałem, który przed chwilą był pusty, w ciągu minuty zapełnił się rowerami - kolarze zostawiali gdzie popadnie - zresztą zobaczcie sami:

Minutę temu nic tu nie stało - a kolarze zostawili gdzie popadnie, a później musieli rozczepiać zakleszczone sprzęty :) © Abarth
Mechanizm był taki: kolarz przykładowo z euskaltelu przychodził, szedł podpisać listę, a w tym czasie koledzy z drużyny zakleszczyli mu rower swoimi i bidak wracał i się po głowie drapał co z tym zrobić :D

Kilka minut przed startem wpadłem jeszcze do Quick Step'u pogadać o taktyce ^^ © Abarth
Na początku wspisu wspominałem o ślicznej hostessie Fiata, udało mi się na nią trafić podczas powrotu spod balonu obok podium, gdzie było pełno Orbei :)

Śliczna hostessa Fiata ;) © Abarth
A resztę widzieliście już w TV :) Mam jeszcze mnóstwo zdjęć, ale to już opowieść nie na ten (i tak rekordowo) obszerny wpis. Moim zadaniem we wpisie było zobaczyć czy ta impreza była fajna i czy warto przykładowo ze Szczecina jechać taki kawał aby zobaczyć. TAK!, TAK! i jeszcze raz tak!!! Impreza jest przygotowana na prawdę profesjonalnie, a to co widać w TV to jest może 1% emocji, przeżyć, które są tu, na trasie. Gorąco więc w imieniu Czesława Langa polecam, przyjedźcie na wyścig, to na prawdę super impreza, to święto kolarstwa, a Ci co gadają że Euro było takie Ach i Och... Może było, ale my co rok mamy takie "euro", do nas co roku przyjeżdżają gwiazdy światowego kolarstwa i Tour de Pologne na prawdę już nie ma się czego wstydzić. W końcu jesteśmy w I dywizji ;)

Wszystkie są śliczne, ale najbardziej w pamięć zapadła mi hostessa Fiata, ale o tym później ;) © Abarth
Wreszcie są. Najpierw wyszedł Czesław Lang, aby razem z (prezydentem? nie pamiętam) Jeleniej Góry przywitać wszystkich zgromadzonych.

Czesław Lang z (prezydentem?) Jeleniej Góry © Abarth
Po krótkim przywitaniu, Lang zaprosił pierwszą ekipę na scenę. Była to ekipa Euskaltel-Euskadi, jako że zdjęć z TdP mam 150+ przejdę od razu do wybranych (choć łatwo nie było) :P

Team Lampre ISD © Abarth

Omega Pharma - Quick-Step Pro Cycling Team © Abarth

Pro Cycling Team Liquigas Cannondale © Abarth

Team Saxo/Tinkoff Bank © Abarth

Astana Pro Team © Abarth

Rabobank Cycling Team © Abarth

Farnese Vini Selle Italia Team © Abarth

I nasza Reprezentacja Polski © Abarth
Po prezentacji Lang nie uciekł do auta, poświęcił swoje 5 minut dla kibiców...

...dzięki czemu udało się zrobić foto z Czesławem Langiem, organizatorem tego wspaniałego kolarskiego święta © Abarth
Zresztą Czesław Lang jest bardzo przyjaźnie nastawiony do kibiców, nie kreuje się na kogoś "co to nie on" - takich ludzi lubię!
Dzień 0 się skończył. Ładujemy akku w aparacie, ładujemy siły do kibicowania wszak jutro I etap. Rano przy śniadaniu widziałem że już wszystko jest niemal gotowe, tuż po śniadaniu rozpoczął się wyścig TdP amatorów, wyszedłem na taras by popatrzeć. Zdjęć za dużo nie robiłem, by oszczędzać aku na "prosów", ale jedna rzecz jest warta opublikowania ^^

Musicie mi uwierzyć na słowo - ten amator - wcale nie na szosie - wyprzedził trenującą grupkę kolarzy z Lampre :) © Abarth
Ja bym był z siebie dumny, mimo że kolarze z Lampre się nie ścigali... Ale jeden poczuł się wyraźnie dziwnie bo spojrzał co go tu wyprzedza :)
Później śmignąłem na teren Gołębiowskiego gdzie ekipy miały swoje boxy już w pełni rozwinięte, a rowery w większości przygotowane. Pooglądałem, po dotykałem, nawet roweru samego Tom'a Boonen'a byłego mistrza świata i lidera tegorocznego rankingu UCI. O dziwo on sam nie ma Speca S-Works, a Mclarena S-Works, jeszcze szybsza wersja dla lidera UCI :) Pooglądałem jak te rowery są zbudowane, podejrzałem prace mechaników, czyli pełen backstage. Idąc do obozu lampre zauważyłem że nikogo akurat wtedy nie było, to zrobiłem sobie fotę z rowerem Przemka Niemca w bardziej dosadny sposób niż mechanicy pozwalają :) Żałuje tylko że nie mam foty jak podnoszę sprzęt jednym palcem - one na prawdę tak leciutkie są, zakładam że w minimalnych widełkach wagowych UCI - 6.8kg.

~6.8 kg carbonowego cuda - sprzęt Przemysława Niemca o wartości ~25k © Abarth

Mclaren S-Works Tom'a Boonen'a © Abarth

Bianchi Super Leggera Tomasza Marczyńskiego © Abarth

Wozy techniczne drużyny Lampre ISD, a na dachach dziesiątki "carbonowych" tysięcy... © Abarth

Cytryna Liquigas'u, szkoda że już nie Fiat Croma... © Abarth

Ferrari 599 GTB Fiorano najprawdopodobniej prezesa Skandii ;) © Abarth
Zbliżała się godzina startu, zatem trzeba podejść w okolicach "podium", gdzie kolarze podpisują karty startu, a przy okazji może poprosić o zdjęcie z nim. Było sporo ludzi, w sumie tłum, ale kilku się udało. Każdy kolarz zna Angielski, nie było więc żadnego problemu.

Z Domenico Pozzovivo - Colnago Racing Team © Abarth

Heinrich Haussler - Garmin-Sharp-Barracuda Racing Team © Abarth

Ian Stannard- Team Sky © Abarth

Z Igor'em Anton'em Hernandez'em i jego śliczną Orbeą © Abarth

Polak również być musi :) - z Maciejem Bodnarem © Abarth
Kolarze wchodzili, podpisywali i zaraz schodzili, wszystko działo się błyskawicznie, także kilku kolarzy mi umknęło, ale i tak jestem w pełni zadowolony ;) Był taki tłok że balon przy którym stałem, który przed chwilą był pusty, w ciągu minuty zapełnił się rowerami - kolarze zostawiali gdzie popadnie - zresztą zobaczcie sami:

Minutę temu nic tu nie stało - a kolarze zostawili gdzie popadnie, a później musieli rozczepiać zakleszczone sprzęty :) © Abarth
Mechanizm był taki: kolarz przykładowo z euskaltelu przychodził, szedł podpisać listę, a w tym czasie koledzy z drużyny zakleszczyli mu rower swoimi i bidak wracał i się po głowie drapał co z tym zrobić :D

Kilka minut przed startem wpadłem jeszcze do Quick Step'u pogadać o taktyce ^^ © Abarth
Na początku wspisu wspominałem o ślicznej hostessie Fiata, udało mi się na nią trafić podczas powrotu spod balonu obok podium, gdzie było pełno Orbei :)

Śliczna hostessa Fiata ;) © Abarth
A resztę widzieliście już w TV :) Mam jeszcze mnóstwo zdjęć, ale to już opowieść nie na ten (i tak rekordowo) obszerny wpis. Moim zadaniem we wpisie było zobaczyć czy ta impreza była fajna i czy warto przykładowo ze Szczecina jechać taki kawał aby zobaczyć. TAK!, TAK! i jeszcze raz tak!!! Impreza jest przygotowana na prawdę profesjonalnie, a to co widać w TV to jest może 1% emocji, przeżyć, które są tu, na trasie. Gorąco więc w imieniu Czesława Langa polecam, przyjedźcie na wyścig, to na prawdę super impreza, to święto kolarstwa, a Ci co gadają że Euro było takie Ach i Och... Może było, ale my co rok mamy takie "euro", do nas co roku przyjeżdżają gwiazdy światowego kolarstwa i Tour de Pologne na prawdę już nie ma się czego wstydzić. W końcu jesteśmy w I dywizji ;)
Dane wycieczki:
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Tornare alla strada... di nuovo :)
Wtorek, 26 czerwca 2012 | dodano:26.06.2012
...czyli ponowny powrót na drogę... ale czy na pewno? Jak to zwykle u mnie "no prawie." ;) Na początku jeszcze pośmigać po lesie i (choć czuje się pewnie) posłuchać rady rodziców, którzy pomogli mi wyjść z tego - za co im dziękuje - i początkowo jeszcze sam nie jeździć. Mam nadzieje że tylko na początku, pokaże że jest wszystko ok (bo i jest) i jeździć sam oraz przede wszystkim po drodze - wszak nie mam MTB. No właśnie co z tymi oponami, bo właściwie o to się najbardziej rozchodzi... Kupiłem na tą okazję Schwalbe Rapid Rob, a to nic innego jak Racing Ralph'y z mniejszą osnową o szerokości 35C, czyli takim samym jak poprzednie Silento II, nie chciałem ryzykować że się nie zmieści (tylne widełki są dość blisko siebie, co jest charakterystyczne dla crossów). Ostatnie smarowanie napędu Nelly miała tuż przed wypadkiem, a wtedy jeszcze miałem zielonego FL'a pod ręką, po wypadku cudownie zniknął - co prawda miałem remont - także razem z oponami kupiłem nowego FL'a, oczywiście cross country. Pozostało zatem kupić tylko kask, co jest kwestią wejścia do sklepu, jest już wybrany, Prerię porządnie wyczyścić i nasmarować owym Fl'em i kupić baterię do licznika która się wyczerpała, a z nią wszystkie dane, łącznie z przebiegiem (dlatego właśnie prowadzę BS) i... w drogę. Wreszcie po 10 miesiącach. Może jeszcze nie do zobaczenia na trasie, ale... Dziękuję wszystkim za wsparcie duchowe, bo nie ma nic piękniejszego niż wsparcie w gronie bikerskim, dziękuję za komentarze, za dobre słowo, za zainteresowanie się moim problemem, może już niedługo zobaczymy się na trasie ;) Póki co pozostaje mi las, ale to już w lipcowym archiwum :)
Dane wycieczki:
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Giro d' Italia i...
Środa, 30 maja 2012 | dodano:30.05.2012
... w sumie nic nowego. Rehabilitacja startuje od czerwca, tak samo jak trzeba zrobić prawko (zdałem teoretyczny w styczniu i od tego momentu mam 6 miesięcy na praktyczny), także mam nadzieje że na czerwcowy wpis będę w posiadaniu "driving licence". W miedzy czasie byłem w 3 mieście na tydzień w celach turystycznych i poniekąd regeneracyjnych, a tak siedziałem w domu, oglądałem giro i podwójnie nieco się zawiodłem. Po pierwsze więcej było szachów niż walki, wszyscy oglądali się na siebie (ok), ale w sumie często patrzyli na siebie i wpatrzeni dojeżdżali do mety... Po drugie stawiałem na Basso, ale w górach okazał się cienki jak papier. Fajnie jednak że Polacy pokazali się z niezłej strony. W poprzednim wpisie wspominałem o kasku narciarskim który przy najmniej na rok będzie dla głowy najlepszy. Otóż pochodziłem trochę po rowerowych i znalazłem kask który ma bardzo podobne właściwości - MET Veleno. Nie chroni głowy aż tak dobrze jak kask, ale jest też dużo lepszy niż moje Giro Skyline, które chroni głowę w zasadzie na bokach, ale tak mam tą kość wstawioną że w przypadku zderzenia kość i tak wpadnie i to przez kask. MET w tym miejscu ma akurat otwór wentylacyjny, więc sam kask mi krzywdy nie zrobi. Jednak najpierw prawko, a potem... pomyślimy. Oczywiście pismo z prokuratury o odwieszeniu śledztwa nie przyszło, zaczną pewnie za pół roku, można się tego było spodziewać. Myślę jednak że w lipcu po zdaniu wszystkiego na rower się ruszę, chociażby do lasu pośmigać.
Dane wycieczki:
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |