Do Tupolewa
Niedziela, 23 marca 2014 | dodano:25.03.2014
Przeglądając internet, potem google maps znalazłem intrygujący obrazek, który po prostu nie mógł zostać nie zauważony, a co za tym idzie - nie sprawdzony. Bo jak inaczej można określić taką sytuację - mała, Niemiecka wieś, a pośrodku niej, w szczerym polu ni stąd ni zowąd stoi ... samolot :) I to wydaje się całkiem spory. Pojechałem z Jarro obadać sprawę :D
Trasa:
Z racji tego że tajemniczy obiekt stoi całkiem niedaleko domu, a pogoda jest przyzwoita (jak na marzec), była to dobra motywacja by trzasnąć pierwszą setkę w tym roku. Dodatkową motywacją był fakt, że aby mieć dziś wolne, zrobiłem to co trzeba było, dzień wcześniej...
Intrygujący widok satelitarny... grzechem byłoby nie pojechać ;) © Jarro
Prawdę mówiąc do ostatniej chwili nie było pewne czy pojedziemy, była alternatywa, dodatkowo pogoda za oknem przed wyjazdem nie była najlepsza na zrobienie pierwszej setki w tym roku. Jak się później okazało - w perspektywie całej wycieczki ta pogoda była najgorsza, później było już tylko lepiej :) Około 10 wyruszyliśmy w trasę. Początek bez historii - przez miasto, na Stobno, by dojechać do Schwennzen i potem na Krackow. Jako że przez granicę na wysokości Stobna już kiedyś przejeżdżaliśmy polecieliśmy na czuja - dopiero po kilku kilometrach coś tu nie pasowało. Przekalkulowaliśmy drogę na Nadrensee, a tam uprzejmy Niemiec poratował mapą, sugerując przejazd... autobahnem :) Brzmi to dziwnie, ale zdjęcie poniżej powinno to wyjaśnić:
Tak, tak - u Niemców jednak można drogę wspomagającą wykorzystać jako "fahrradbahn" :) © Abarth
A w Polsce? Są drogi wspomagające, nawet jakościowo identyczne, ALE:
a) drogi nie łączą się ze sobą
b) poprowadzone są bez sensu
c) kończą się najczęściej w szczerym polu
d) jak już na nie wejdziesz to już nie wyjedziesz (chyba że tak samo jak przyjechałeś) = bez sensu :) Dlaczego? Patrz punkt c.
Jadąc "fahrradbahn'em" w oddali zauważyliśmy zabytkowy wiatrak. Oczywiście droga nie kończyła się jak w Polsce, więc ładnym zjazdem podjechaliśmy pod wiatrak, gdzie zrobiliśmy krótki pit-stop.
Zabytkowy wiatrak © Jarro
Jak widać na zdjęciach, chmury były ciemne, a temperatura nie najwyższa - nie przekraczała 10C, ale mimo wszystko jechało się nie najgorzej. Po krótkiej przerwie na foty + ciastko, dalej, równym asfaltem, który przeplatał się (jak nie w Niemczech) z dziurami i kostką do Penkun. Mimo wszystko i tak na raz przez tyle km na lockout'cie jeszcze nie jechałem (a blokuję amortyzator tylko jak jest idealnie gładko). Tutaj gdzieś tak przez 45 minut nieprzerwanej jazdy... :)
Zamek w Penkun © Jarro
Kilka km za Penkun, wjeżdżając do miejscowości Grünz, od razu z drogi wyłonił się intrygujący widok - ogon samolotu między domkami :) Po podjechaniu bliżej okazało się że ktoś na podwórku zrobił sobie taką "altankę" :) Ale to nie wszystko. Miejsce, w które mogliśmy "legalnie" dojechać, tj. nie orając komuś ogródka to jakieś pole dla wiejskich imprez - była scena, kilka latarni, a nawet plac zabaw dla dzieci :)
Schwinn, huśtawki, a w tle... samolot :) © Abarth
Od razu na myśl przyszedł mi diabelski młyn i elektrownia w Czarnobylu - jedno i drugie, tak tu pasuje... © Jarro
Sprawdzając później w internecie - jest to TU-134 dawnej Niemieckiej linii lotniczej Interflug © Abarth
Ciekawi mnie kilka rzeczy - jak został tu ściągnięty (w okolicy są domy, samolot stoi u kogoś na ogródku) i właściwie po co i skąd? Niepodważalne jednak jest to że jako atrakcja turystyczna doskonale się sprawdza :)
Powrót w tempie by zdąrzyć na wyścig Milan - San Remo, bez zdjeć i zbędnych odpoczynków. Fajna wycieczka, unikatowa atrakcja zaliczona, droga w przekroju podjazd/zjazd (kiedyś na to narzekałem, teraz przy najmniej coś się dzieje), wiatr boczno/czołowy, co na pierwszej setce w tym sezonie spowodował że mimo wszystko jakoś tak szło ciężej niż zwykle... :) Liczę że ten sezon będzie obfity w takie tripy i na setkach się nie skończy... :D
Trasa:
Z racji tego że tajemniczy obiekt stoi całkiem niedaleko domu, a pogoda jest przyzwoita (jak na marzec), była to dobra motywacja by trzasnąć pierwszą setkę w tym roku. Dodatkową motywacją był fakt, że aby mieć dziś wolne, zrobiłem to co trzeba było, dzień wcześniej...
Intrygujący widok satelitarny... grzechem byłoby nie pojechać ;) © Jarro
Prawdę mówiąc do ostatniej chwili nie było pewne czy pojedziemy, była alternatywa, dodatkowo pogoda za oknem przed wyjazdem nie była najlepsza na zrobienie pierwszej setki w tym roku. Jak się później okazało - w perspektywie całej wycieczki ta pogoda była najgorsza, później było już tylko lepiej :) Około 10 wyruszyliśmy w trasę. Początek bez historii - przez miasto, na Stobno, by dojechać do Schwennzen i potem na Krackow. Jako że przez granicę na wysokości Stobna już kiedyś przejeżdżaliśmy polecieliśmy na czuja - dopiero po kilku kilometrach coś tu nie pasowało. Przekalkulowaliśmy drogę na Nadrensee, a tam uprzejmy Niemiec poratował mapą, sugerując przejazd... autobahnem :) Brzmi to dziwnie, ale zdjęcie poniżej powinno to wyjaśnić:
Tak, tak - u Niemców jednak można drogę wspomagającą wykorzystać jako "fahrradbahn" :) © Abarth
A w Polsce? Są drogi wspomagające, nawet jakościowo identyczne, ALE:
a) drogi nie łączą się ze sobą
b) poprowadzone są bez sensu
c) kończą się najczęściej w szczerym polu
d) jak już na nie wejdziesz to już nie wyjedziesz (chyba że tak samo jak przyjechałeś) = bez sensu :) Dlaczego? Patrz punkt c.
Jadąc "fahrradbahn'em" w oddali zauważyliśmy zabytkowy wiatrak. Oczywiście droga nie kończyła się jak w Polsce, więc ładnym zjazdem podjechaliśmy pod wiatrak, gdzie zrobiliśmy krótki pit-stop.
Zabytkowy wiatrak © Jarro
Jak widać na zdjęciach, chmury były ciemne, a temperatura nie najwyższa - nie przekraczała 10C, ale mimo wszystko jechało się nie najgorzej. Po krótkiej przerwie na foty + ciastko, dalej, równym asfaltem, który przeplatał się (jak nie w Niemczech) z dziurami i kostką do Penkun. Mimo wszystko i tak na raz przez tyle km na lockout'cie jeszcze nie jechałem (a blokuję amortyzator tylko jak jest idealnie gładko). Tutaj gdzieś tak przez 45 minut nieprzerwanej jazdy... :)
Zamek w Penkun © Jarro
Kilka km za Penkun, wjeżdżając do miejscowości Grünz, od razu z drogi wyłonił się intrygujący widok - ogon samolotu między domkami :) Po podjechaniu bliżej okazało się że ktoś na podwórku zrobił sobie taką "altankę" :) Ale to nie wszystko. Miejsce, w które mogliśmy "legalnie" dojechać, tj. nie orając komuś ogródka to jakieś pole dla wiejskich imprez - była scena, kilka latarni, a nawet plac zabaw dla dzieci :)
Schwinn, huśtawki, a w tle... samolot :) © Abarth
Od razu na myśl przyszedł mi diabelski młyn i elektrownia w Czarnobylu - jedno i drugie, tak tu pasuje... © Jarro
Sprawdzając później w internecie - jest to TU-134 dawnej Niemieckiej linii lotniczej Interflug © Abarth
Ciekawi mnie kilka rzeczy - jak został tu ściągnięty (w okolicy są domy, samolot stoi u kogoś na ogródku) i właściwie po co i skąd? Niepodważalne jednak jest to że jako atrakcja turystyczna doskonale się sprawdza :)
Powrót w tempie by zdąrzyć na wyścig Milan - San Remo, bez zdjeć i zbędnych odpoczynków. Fajna wycieczka, unikatowa atrakcja zaliczona, droga w przekroju podjazd/zjazd (kiedyś na to narzekałem, teraz przy najmniej coś się dzieje), wiatr boczno/czołowy, co na pierwszej setce w tym sezonie spowodował że mimo wszystko jakoś tak szło ciężej niż zwykle... :) Liczę że ten sezon będzie obfity w takie tripy i na setkach się nie skończy... :D
Dane wycieczki:
Km: | 104.36 | Km teren: | 2.50 | Czas: | 04:38 | km/h: | 22.52 |
Pr. maks.: | 52.50 | Temperatura: | 8.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | 2201kcal | Podjazdy: | 353m | Rower: | Schwinn Searcher Comp Disc |
Komentarze
Jeżeli już ktoś był to znaczy że inni już nie mogą? Bo jakoś nie rozumiem sensu komentarza - sorry Dawid.
Jarro - 09:08 czwartek, 27 marca 2014 | linkuj
Ktoś już tu z bloga był też pod tym Tupolewem. Misiacz z ekipą jeśli się nie mylę..
davidbaluch - 07:17 środa, 26 marca 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!