Pierwsza setka w tym roku, trochę z przypadku :)
Niedziela, 6 marca 2011 | dodano:06.03.2011
Po wczorajszym incydencie w ogóle nie miałem ochoty, ani czasu na jazdę. Ale nie mogłem spać i moja bezsenność spowodowała że wstałem o 7 rano i przywitało mnie słońce oraz bezchmurne niebo (ostatnio standard w Szczecinie :D). Stwierdziłem że przetestuje czy aby na pewno nic się nie stało poza tym co stwierdziłem wczoraj. Miało być około 40km, ale się rozpędziłem :)
Trasa:
Google nie kłamie:
Licznikowe 101km 330m, różnica 2 km to wynik pewnie kilku drobnych skrótów, gdzie samochodem (dla którego liczy google) nie wjedziesz.
Postanowiłem urozmaicić test, więc najpierw w teren do Puszczy Bukowej ocenić prace amortyzatora. Jest jak wcześniej czyli ok.
Było trochę pod górę i szybko by wysilić amor więc należyty odpoczynek dla obojga :) © Abarth
Jak już wyjechałem z Puszczy skierowałem się znów na Kołowo, tym razem podjechać bliżej masztów. Z bliska robią imponujące wrażenie!
Perspektywa zdjęcia wskazuje na to że się położyłem na asfalcie i tak właśnie było :) © Abarth
Potem dalej za Kołowo na szybkie asfalty bo sprawdzić szybkość i płynność zmian biegów. Poza biegiem numer 1 jest jak wcześniej - czyli idealnie.
Deja Vu? :) © Abarth
W piątkowym wpisie napisałem o skrzyżowaniu i dwóch opcjach - na Szczecin i Stare Czarnowo. By znów nie wylądować w Śmierdnicy dziś 2 opcja :) Bardzo gładkie asfalty, mogłem się wsłuchać na spokojnie w pracę napędu. Powoli zaczynał hałasować.
Gładko, cicho, przyjemnie :) © Abarth
Tak mi się przyjemnie jechało że przeoczyłem rozjazd na Gryfino, i wpakowałem się do Starego Czarnowa. Jak widać na mapie szybko zawróciłem.
Błędem było tu wjechać, ale dzięki temu zdobyłem ten 1 km ponad 100 :) © Abarth
Zaczynałem głodnieć - więc w Kartnie postój na pierwszego (i jak się później okazało niestety jedynego) Snicersa.
Kartno - pitstop © Abarth
Nie było się gdzie zatrzymać to stanąłem obok przystanku. Mimo dodatniej temperatury zmarzły mi ręce, czego nie czuć podczas jazdy, ale objawiło się to podczas otwierania, a właściwie...próby otwarcia Snicersa - musiałem się posiłkować zębami, mina ludzi czekających na PKS'a - bezcenna :D
Dalej mijam Żelisławiec i właściwie tutaj miałem zjechać na Binowo i stamtąd już prosto do domu, ale jechało mi się z wiatrem. Postanowiłem przedłużyć i urozmaicić wyprawę (na co później bluzgałem na czym świat stoi...)
Kiedyś jeden ze Szczecińskich cyborgów powiedział - "bez zdjęcia kościoła to nie wyprawa" - kościół w Żelisławcu © Abarth
Dalej Gardno i moje legendarne rondo, z którego zawsze cieszę się że już blisko do domu...ale nie z tej strony :)
Słynne rondo :D © Abarth
I tym razem rondo mnie zawiodło, bowiem od skrętu na Gryfino wiatr zaczął się głównie boczny i w twarz. Dobra średnia spadła, a ja zacząłem żałować że się pokusiłem jechać dalej. Od tego jechania pod wiatr znowu zacząłem przymierać głodem :D W Gryfinie pokusiłem się poszukać miejsca do kupienia czegoś, ale godzina 13 i niedziela - everywhere closed. Od tego szukania wyjechałem całkiem z Gryfina po drugiej stronie, niż zamierzałem wiec postanowiłem odwiedzić elektrownie Dolna Odra.
A oto i ona... © Abarth
...i rury które do niej prowadzą. © Abarth
Bliżej nie podjechałem bo zaraz dalej był szlaban i znak "tylko dla pracowników" :) Następnie wróciłem z powrotem do centrum Gryfina, trochę już wyjechany walką z wiatrem, ale żeby nie wracać standardowo jak zawsze pojechałem przez Niemcy. To był najgorszy z możliwych pomysłów...
Kościół w centrum Gryfina - ucięty bo foto w trakcie jazdy... © Abarth
...a ciut dalej most zwodzony na Odrze - zaraz za nim mamy "Willkommen in Deutschland" :) © Abarth
No może nie całkiem bo jeszcze do Mescherin około 3 km. Droga którą zastałem była lekko mówiąc irytująca - byłem tam kiedyś, ale wtedy nie wyglądało to tak źle...
Droga do Mescherin - widać że jeszcze jesteśmy w Polsce... © Abarth
To jakaś kpina? Dobrze że obok był chodnik. © Abarth
Dalej przez las, do skrzyżowania na którym na "życiówce" spotkałem się z Cyborgami we wrześniu (uff, tylko raz) :)
Na Kołbaskowo - krótka - łącznie 15km wizyta w Niemczech © Abarth
Te 8 km było najgorsze. Mocny wiatr w twarz, prawie stałem w miejscu...wyciągałem max 10-13km/h. Głód i 70 km w nogach też swoje zrobiły. Tutaj najbardziej zawaliłem średnią. Dojechałem do Kołbaskowa zjechany jak ostatni śmieć. W akcie desperacji wjechałem na stację i pozostawiłem Prerię samą (pod kamerą), na 40 sekund idąc do sklepu. To było najgorsze 40 sekund mojego życia. Biegiem wziąłem 2 batoniki, a płacąc odezwały się znów zimne ręce - miałem chwile problem z wyciągnięciem z portfela banknotu. "Przepraszam, zmęczony jestem" "Ile to km nastukane?" "80 i jeszcze ze 20 do domu" "Ładnie, mamy czas" - odpowiedzieli w kasie :) Wybiegam ze sklepu, preria stoi to sobie razem zjedliśmy.
Ławeczka, kulturalnie :) © Abarth
Doładowany mocą cisnę dalej. Po drodze wypadek na 3 auta, nie robiłem zdjęcia, nie było czasu. W każdym bądź razie dosyć poważny. Potem już tylko Przecław i Szczecin.
Autostrada Poznańska - z daleka widać kominy wiskordu, już niedaleko celu. © Abarth
Wyjechałem w Podjuchach i tutaj prościutko na Dąbie. Zmęczony byłem jak diabli przez ten wiatr, ale satysfakcja z dystansu i ciekawa w sumie wyprawa wynagrodziły mi to. Jutro mam sprawdzian z matematyki, ale olałem go :) Napęd stał się teraz już bardzo głośny i następna wyprawa dopiero po smarowaniu. Czyli najszybciej za 2-3 tygodnie. Niemniej teraz zasłużony czas odpoczynku dla Prerii i moich nóg. Test zaliczony pozytywnie, bez przygód, Nelly spisała się znakomicie. Wiatr tylko zepsuł bardzo średnią, ale to już przeboleje. Obszerna relacja, ale dystans tego wymagał... :)
Trasa:
Google nie kłamie:
Licznikowe 101km 330m, różnica 2 km to wynik pewnie kilku drobnych skrótów, gdzie samochodem (dla którego liczy google) nie wjedziesz.
Postanowiłem urozmaicić test, więc najpierw w teren do Puszczy Bukowej ocenić prace amortyzatora. Jest jak wcześniej czyli ok.
Było trochę pod górę i szybko by wysilić amor więc należyty odpoczynek dla obojga :) © Abarth
Jak już wyjechałem z Puszczy skierowałem się znów na Kołowo, tym razem podjechać bliżej masztów. Z bliska robią imponujące wrażenie!
Perspektywa zdjęcia wskazuje na to że się położyłem na asfalcie i tak właśnie było :) © Abarth
Potem dalej za Kołowo na szybkie asfalty bo sprawdzić szybkość i płynność zmian biegów. Poza biegiem numer 1 jest jak wcześniej - czyli idealnie.
Deja Vu? :) © Abarth
W piątkowym wpisie napisałem o skrzyżowaniu i dwóch opcjach - na Szczecin i Stare Czarnowo. By znów nie wylądować w Śmierdnicy dziś 2 opcja :) Bardzo gładkie asfalty, mogłem się wsłuchać na spokojnie w pracę napędu. Powoli zaczynał hałasować.
Gładko, cicho, przyjemnie :) © Abarth
Tak mi się przyjemnie jechało że przeoczyłem rozjazd na Gryfino, i wpakowałem się do Starego Czarnowa. Jak widać na mapie szybko zawróciłem.
Błędem było tu wjechać, ale dzięki temu zdobyłem ten 1 km ponad 100 :) © Abarth
Zaczynałem głodnieć - więc w Kartnie postój na pierwszego (i jak się później okazało niestety jedynego) Snicersa.
Kartno - pitstop © Abarth
Nie było się gdzie zatrzymać to stanąłem obok przystanku. Mimo dodatniej temperatury zmarzły mi ręce, czego nie czuć podczas jazdy, ale objawiło się to podczas otwierania, a właściwie...próby otwarcia Snicersa - musiałem się posiłkować zębami, mina ludzi czekających na PKS'a - bezcenna :D
Dalej mijam Żelisławiec i właściwie tutaj miałem zjechać na Binowo i stamtąd już prosto do domu, ale jechało mi się z wiatrem. Postanowiłem przedłużyć i urozmaicić wyprawę (na co później bluzgałem na czym świat stoi...)
Kiedyś jeden ze Szczecińskich cyborgów powiedział - "bez zdjęcia kościoła to nie wyprawa" - kościół w Żelisławcu © Abarth
Dalej Gardno i moje legendarne rondo, z którego zawsze cieszę się że już blisko do domu...ale nie z tej strony :)
Słynne rondo :D © Abarth
I tym razem rondo mnie zawiodło, bowiem od skrętu na Gryfino wiatr zaczął się głównie boczny i w twarz. Dobra średnia spadła, a ja zacząłem żałować że się pokusiłem jechać dalej. Od tego jechania pod wiatr znowu zacząłem przymierać głodem :D W Gryfinie pokusiłem się poszukać miejsca do kupienia czegoś, ale godzina 13 i niedziela - everywhere closed. Od tego szukania wyjechałem całkiem z Gryfina po drugiej stronie, niż zamierzałem wiec postanowiłem odwiedzić elektrownie Dolna Odra.
A oto i ona... © Abarth
...i rury które do niej prowadzą. © Abarth
Bliżej nie podjechałem bo zaraz dalej był szlaban i znak "tylko dla pracowników" :) Następnie wróciłem z powrotem do centrum Gryfina, trochę już wyjechany walką z wiatrem, ale żeby nie wracać standardowo jak zawsze pojechałem przez Niemcy. To był najgorszy z możliwych pomysłów...
Kościół w centrum Gryfina - ucięty bo foto w trakcie jazdy... © Abarth
...a ciut dalej most zwodzony na Odrze - zaraz za nim mamy "Willkommen in Deutschland" :) © Abarth
No może nie całkiem bo jeszcze do Mescherin około 3 km. Droga którą zastałem była lekko mówiąc irytująca - byłem tam kiedyś, ale wtedy nie wyglądało to tak źle...
Droga do Mescherin - widać że jeszcze jesteśmy w Polsce... © Abarth
To jakaś kpina? Dobrze że obok był chodnik. © Abarth
Dalej przez las, do skrzyżowania na którym na "życiówce" spotkałem się z Cyborgami we wrześniu (uff, tylko raz) :)
Na Kołbaskowo - krótka - łącznie 15km wizyta w Niemczech © Abarth
Te 8 km było najgorsze. Mocny wiatr w twarz, prawie stałem w miejscu...wyciągałem max 10-13km/h. Głód i 70 km w nogach też swoje zrobiły. Tutaj najbardziej zawaliłem średnią. Dojechałem do Kołbaskowa zjechany jak ostatni śmieć. W akcie desperacji wjechałem na stację i pozostawiłem Prerię samą (pod kamerą), na 40 sekund idąc do sklepu. To było najgorsze 40 sekund mojego życia. Biegiem wziąłem 2 batoniki, a płacąc odezwały się znów zimne ręce - miałem chwile problem z wyciągnięciem z portfela banknotu. "Przepraszam, zmęczony jestem" "Ile to km nastukane?" "80 i jeszcze ze 20 do domu" "Ładnie, mamy czas" - odpowiedzieli w kasie :) Wybiegam ze sklepu, preria stoi to sobie razem zjedliśmy.
Ławeczka, kulturalnie :) © Abarth
Doładowany mocą cisnę dalej. Po drodze wypadek na 3 auta, nie robiłem zdjęcia, nie było czasu. W każdym bądź razie dosyć poważny. Potem już tylko Przecław i Szczecin.
Autostrada Poznańska - z daleka widać kominy wiskordu, już niedaleko celu. © Abarth
Wyjechałem w Podjuchach i tutaj prościutko na Dąbie. Zmęczony byłem jak diabli przez ten wiatr, ale satysfakcja z dystansu i ciekawa w sumie wyprawa wynagrodziły mi to. Jutro mam sprawdzian z matematyki, ale olałem go :) Napęd stał się teraz już bardzo głośny i następna wyprawa dopiero po smarowaniu. Czyli najszybciej za 2-3 tygodnie. Niemniej teraz zasłużony czas odpoczynku dla Prerii i moich nóg. Test zaliczony pozytywnie, bez przygód, Nelly spisała się znakomicie. Wiatr tylko zepsuł bardzo średnią, ale to już przeboleje. Obszerna relacja, ale dystans tego wymagał... :)
Dane wycieczki:
Km: | 101.33 | Km teren: | 6.00 | Czas: | 06:10 | km/h: | 16.43 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 4.0 | HRmax: | (%) | HRavg | (%) |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 700m | Rower: | Kross Crow Preria - sprzedana |
Komentarze
Byłem.... przeczytałem..... I składam graty za setę :D. Ja na razie 20km trzasłem... dobry jestem ;)
DaDasik - 21:33 wtorek, 8 marca 2011 | linkuj
Ten rurociąg, który sfotografowałeś odprowadza popioły z elektrowni na hałdy.
Ścieżka Gryfino-Mescherin między mostami to istna męka dla mnie, krew mnie zalewa jak mam nią jechać. O niebo lepiej jedzie się tym ciemnym brukiem obok, tylko te blachosmrody :(
Gryf - 20:26 wtorek, 8 marca 2011 | linkuj
Ścieżka Gryfino-Mescherin między mostami to istna męka dla mnie, krew mnie zalewa jak mam nią jechać. O niebo lepiej jedzie się tym ciemnym brukiem obok, tylko te blachosmrody :(
Gryf - 20:26 wtorek, 8 marca 2011 | linkuj
Gratulacje wycieczki.
Paweł nie strasz ludzi, zawsze są kościoły :) AreG - 20:15 niedziela, 6 marca 2011 | linkuj
Paweł nie strasz ludzi, zawsze są kościoły :) AreG - 20:15 niedziela, 6 marca 2011 | linkuj
pod wiatr ma byc 23, po wczorajszym mamy taką pod wiatr
sargath - 19:13 niedziela, 6 marca 2011 | linkuj
trenuj trenuj bo jak chcesz dołączyć to te AVG 16 musisz pomnożyć razy 2 :D
graty za dystans sargath - 19:00 niedziela, 6 marca 2011 | linkuj
graty za dystans sargath - 19:00 niedziela, 6 marca 2011 | linkuj
Hehe ze mnie również , też właśnie wróciłem , lecz moja setka nie przejechana na "raz"
Mati94 - 18:53 niedziela, 6 marca 2011 | linkuj
Ładny dystans i świetnie napisana relacja - fajnie się czytało , gratulacje!
Mati94 - 18:35 niedziela, 6 marca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!